Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#86676

przez ~karyna ·
| Do ulubionych
Włożę pewnie kij w mrowisko, ale muszę się z Wami podzielić moimi przemyśleniami dotyczących gorącego tematu, jakim jest 500+.

Mam 29 lat i z mężem mamy trójkę dzieci. Za mąż wyszłam młodo, mąż jest ode mnie o 10 lat starszy i gdy braliśmy ślub miał już ustabilizowaną sytuację finansową, prowadzi z powodzeniem własną firmę remontową. Ja zawsze widziałam się w roli matki i żony, nie lubiłam się uczyć w szkole, nie chciałam studiować. Już po urodzeniu drugiego dziecko zrobiłam szkołę policealną na fryzjerkę i gdyby nie pandemia w tym roku planowałam iść do pracy. Najstarsza córka chodzi już do szkoły, młodsza do przedszkola, a najmłodsza miała zostawać z babcią, moją mamą. Nie mamy problemów finansowych. Mamy własne mieszkanie na kredyt, dzieci nie rozpuszczamy, ale niczego im nie brakuje. Nie mam postawy rozczeniowej madki, chcę pracować, żeby przynieść trochę pieniędzy do domu i wyjść między ludzi. 500+, owszem bierzemy, w końcu mój mąż płaci podatki dużo większe niż to, co otrzymujemy potem w ramach 500+. Zawsze chcieliśmy mieć dużą rodzinę, na dwójkę pierwszych dzieci poczęliśmy zanim ktokolwiek z tym dodatkiem się liczył. Trzeciego też byśmy chcieli, niezależnie od obiecanek rządu. Będzie i czwarte, nawet jeśli 500+ zniosą.
Od czasu, gdy 500+ weszło w życie moja rodzina jest pośrednio lub bezpośrednio obrażana. Mniejszy kaliber to to co czytam w internecie, także na tej stronie. Beneficjenci 500+ nazywani są patologią, nierobami, dzieciorobami. Wiem, że może część ludzi piszących te rzeczy nie mają na myśli takich rodzin jak moja, ale nigdzie też nie piszą, że mają na myśli kogoś innego. Po prostu - bierzesz 500+? Jesteś patologią.
Gorsze jest to, co czasem spotyka mnie w realu.
Mam na przykład takiego wujka, Janusza. Imię pasuje idealnie. Janusz ma dwoje dzieci, obydwoje urodzeni na komuny, jego żona nigdy nie pracowała, chętnie korzystali z darmowych obiadów, kolonii, ciuchów ze zbiórek. W latach 90. chodził po całej rodzinie i żebrał na dzieci, mimo, że miał pracę. Ciotka też mogła iść do pracy, ale zasiedziała się w domu i ciągle wisiała na telefonie dzwoniąc po rodzinie i znajomych, prosząc o rzeczy dla dzieci. W szkole próbowali wyłudzać pokrycie kosztów wycieczek, obiadów czy składek, bo im ciężko. No po prostu janusz. I ten wujek kiedyś powiedział mojej mamie, że ja i mój mąż jesteśmy żałosnymi nierobami, bo produkujemy dzieci jedno za drugim, żebym mogła się lenić w domu, a on uczciwie pracował całe życie i żadnego 500+ nie miał, a wszystko dzieciom zapewnił. Szkoda, że jego dzieci trochę inaczej wspominają dzieciństwo, kiedy ciągle chodziły w używanych ciuchach ze zbiórek i musiały wstydzić się za żebractwo ojca.
Kolejna sytuacja - robiłam praktykę w salonie fryzjerskim. Pracowałam tam z dziewczyną w moim wieku, która wybrała inny styl życia, singielka, bezdzietna, trochę imprezowiczka. Ja się w jej życie nie wtrącałam, tymczasem ona ciągle mi wmawiała, że zmarnowałam sobie życie, bo już w wieku 21 lat miałam dziecko i mając 26 lat wtedy miałam już dwójkę. Gdy dowiedziała się, że jestem w trzeciej ciąży nazwała mnie niewolnicą, rozpłodową krową i powiedziała, że mąż pewnie specjalnie mnie zapładnia, aby zamknąć mnie w domu i mieć kasę z 500+.
Ostatnio też rozmawiałam na ulicy z moją przyjaciółką. Obie stałyśmy z dziećmi, przyjaciółka opowiadała, że przez pandemią jest w trudnej sytuacji, bo straciła pracę, a były też nie przelał alimentów. Powiedziała też coś o tym, że chociaż ma 500+, to dziecku jedzenia nie zabraknie. Obok nas przechodziły dwie młode dziewczyny, nie wiem, ile miały lat, ale podejrzewam, że ich rodzice załapali się jeszcze na 500+ nim skończyły 18 lat. Te dwie podlotki po tym jak nas minęły roześmiały się głośno i jedna krzyknęła coś w stylu: "Haha, bożeeeeee, co za karyny"
Do tego ostatnia sytuacja, kiedy byłam na zakupach i średnia córka domagała się kupienia drogiej zabawki. Nie chciałam jej kupować, b dziewczyny mają dość zabawek i nie wydam 100zł na jakiś kawałek plastiku, który za kilka dni wyląduje w kącie. Mała marudziła i zaczęła mnie już denerwować, więc zagroziłam, że jeśli nie skończy z tym cyrkiem to w domu nie dostanie wcześniej obiecanego batonika. Jakieś starsze małżeństwo popatrzyło na mnie z oburzeniem, a kobieta skomentowała: "No wie pani, to na zabawkę i batona dla dziecka nie ma, ale fajki i wódkę pewnie jest, co?"
Nie wiem, skąd jej to przyszło do głowy, kazałam jej nie wtrącać się w nie swoje sprawy to jeszcze zagadywała moją córkę: "Mama cię bije w domu? Co? Źle się dzieje?". Mała nic nie odpowiedziała, a baba jeszcze mówiła za moimi plecami, że młode pokolenie nie nadaje się na rodziców i za dobrze im.

Chciałam tylko zaapelować do Was, abyście pamiętali, że nie każdy, kto dostaje 500+ to patologia, która finansuje z tego wódkę i paznokcie. Dbam o swoje dzieci, cieszę się, że dostajemy trochę dodatkowej kasy na dzieci, nie będę załamywać rąk jeśli kiedyś to zlikwidują, ale nie wiem, jak ktoś wyobraża sobie finansowanie dziecka z samego 500+. Wierzcie mi, nie da się. Nie wiem, jak niektórzy wyobrażają sobie robienie dzieci dla 500+, ja uważam, że to mit stworzony przez ludzi, którzy nie mają wyobrażenia, ile kosztuje utrzymanie dziecka albo całkowicie marginalne przypadki.

500+

Skomentuj (83) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 177 (209)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…