Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#86681

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Już od jakiegoś czasu chciałam opisać tą historię, ale przypomniałam sobie o niej dopiero niedawno, kiedy spotkałam na ulicy przypadkiem mojego byłego nauczyciela - Pana Piekielnego - nauczyciela od matematyki, o którym ona będzie.

Ładnych parę lat temu, a właściwie już ponad 10, chodziłam do liceum.
Było ono dość specyficzne, z jednej strony uchodziło za najlepsze w mieście, z drugiej afera goniła aferę, a to o jakąś łapówkę, a to o narkotyki, a to jeszcze o coś innego.

Niektórzy nauczyciele też byli specyficzni i nierzadko też mieli o sobie wielkie mniemanie.
Podobnie było z moim nauczycielem od matematyki.
Chodziłam do klasy o profilu humanistycznym, jednak cisnął nas z tego przedmiotu niemiłosiernie. Tłumaczył wszystko na szybko i chaotycznie, kiedy ktoś nie zrozumiał, denerwował się. Sprawdzian oznaczał często trudne, nietypowe zadania, inne niż przerabiane w podręczniku. Nigdy z tego przedmiotu orłem nie byłam, przyznaję, ale nie miałam też wcześniej takich problemów jak u niego.

Pan Profesor Piekielny oprócz wygórowanych wymagań, słynął także z tego, że udzielał korepetycji w swoim domu. Oczywiście nie było to zgodne z obowiązującymi zasadami, bo z tego co słyszałam, nauczyciel uczący w szkole nie powinien udzielać swoim uczniom korepetycji, ale on zupełnie się tym nie przejmował, a niektórzy koledzy z klasy i tak zapisali się do niego na lekcje dodatkowe ze strachu przed dalszymi problemami.
I ja tak zrobiłam, bo przynajmniej trójkę na koniec chciałam, a oceny miałam słabe, zbliżała się matura. Po zapisaniu na lekcje, oceny się polepszyły i to wcale niekoniecznie dlatego, że miałam większą wiedzę, bo nauczyciel ten tłumaczył wszystko kiepsko i po łebkach, po prostu byłam rzadziej odpytywana i łagodniej traktowana niż wcześniej.

To jednak nie koniec piekielności,a o najgorszym miałam się przekonać niestety na własnej skórze.
Piekielny Profesor, jak się później okazało, lubił też kłaść mi rękę na kolanie, pod pretekstem tłumaczenia materiału i dziwnym trafem wędrowała ona zawsze pod książkę, którą mi na nim kładł.

Nie pomagało wiercenie się, czy zmiana pozycji, ręka dziwnym trafem wędrowała na moje kolano, albo udo.
Nie obeszło się też bez dość obleśnych "komplementów" czy nawet spekulacji, czy jestem dziewicą czy nie, niby to w formie niewinnego żartu, niby...
Żeby było lepiej dowiedziałam się, że moją koleżankę traktował identycznie.

Na całe szczęście to był ostatni semestr z nim, bo chciałyśmy już z tych korepetycji zrezygnować, ale wiedziałyśmy, że będziemy miały potem duże problemy z tego przedmiotu.

Nauczyciel z tego co czytałam w internecie uczy dalej, nadal w tym samym liceum, korepetycji pewnie też udziela.

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 121 (141)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…