Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#86721

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W nocy z 1 na 2 stycznia moja niespełna roczna kotka dostała ropomacicza. O godzinie 1:00 w nocy nie ma zbyt dużego wyboru wetów, tym bardziej w święto, jednak złapałam za telefon, Google opinie (miałam się nie władować na minę, aha...) - znalezione! Kota w transporter i jedziemy.
Co do wizyty na nocnym dyżurze nie mam zastrzeżeń. Poszła kroplówka, leki, od razu biochemia krwi, tak więc mimo że cena była dość wysoka - to akceptowalne. Dopiero później zaczęły się jaja.

Lecznica na drugim końcu Krakowa, G***Wet. Dzwonię popołudniu, jak się ma kota. Każą przyjechać na rozmowę. No ok, trzeba zdecydować co dalej, w międzyczasie zgadzam się na szczegółowe USG.
Na wizycie konsultujemy przypadek z lekarzem, decydujemy się na kastrację.
Pytam o koszt.
"To będzie jakieś 300 zł" - no dobrze, bywało taniej, ale znam też miejsca, gdzie jest drożej. Kota ma być krojona następnego dnia. Pierwsze spięcie między mną, a recepcją: pani uparcie mnie poprawia, że będzie to sterylizacja. No nie, ja tam w środku nic zostawiać nie chcę, kastracja jak nic. Odpuściłam dyskusję.

Kolejny dzień, dzwonię.
- Dzień dobry, w sprawie tej i tej kotki.
- A tak, już po operacji, wszystko dobrze.
- Kiedy mogę po nią przyjechać?
- Niech pani wpadnie tuż przed zamknięciem, około 20:00.
No ok. Wieczorem transporter w rękę, chłop z prawem jazdy do samochodu i jedziemy.
- Dobry wieczór, po kotkę przyjechałam.
- Ale ja nie wiem, czy pani ją może zabrać!
No super, to nie można było wcześniej powiedzieć, że to nie jest pewne?
Zaprasza nas pani wet do gabinetu, mała czuje się dobrze, ale wymaga jeszcze kroplówek, więc decydujemy, że zostanie na kolejną dobę. Chcemy od razu uregulować rachunek.

Powiem tak: nigdy w życiu mnie tak z butów nie wyrwało, a robiłam i kastracje, i cesarkę, i parę innych niezbyt tanich zabiegów. Do tej pory trzymam ten paragon, by raz na jakiś czas uświadomić sobie, że to nie sen.
Wspominałam o 300 zł, prawda? Suma paragonu opiewała na 905,98 zł. A na paragonie perełki takie jak:
- konsultacja chirurgiczna 71 zł;
- zabieg 300 zł (no to tu się zgadza...);
- materiały chirurgiczne 80 zł (da się przeprowadzić zabieg bez materiałów?);
- znieczulenie i intubacja 60+30 zł
... i wiele wiele innych...
I trzy doby szpitalne, 50 zł każda, do których najwyraźniej nie wlicza się podanie kotu jedzenia - to miało swoją, osobną pozycję na paragonie.
Wisienką na czubku była próba policzenia nam przy odbiorze ostatniej doby szpitalnej, za którą zapłaciliśmy poprzedniego dnia.

Jak wspominałam wyżej, z usług gabinetów weterynaryjnych korzystam często, trzykrotnie odbywałam w takim praktyki, i nigdy nie spotkałam się z przypadkiem aż takiego naciągnięcia klienta na ukryte koszty. Wszędzie, gdzie byłam, cena za zabieg/operację obejmuje konsultację, wszelkie potrzebne materiały i leki. Jedynie za ubranko po operacyjne się dopłaca.
Dla porównania, miesiąc temu kotka sześcioletnia miała taką samą przypadłość. Koszt w moim stałym gabinecie 120 zł zabieg + dwie wizyty kontrolne po 30 zł + 10 zł za kołnierz...

Mieszkańcy Krakowa i okolic, omijajcie lecznicę G***Wet na Górze Borkowskiej.

Kraków G***Wet weterynarz

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 167 (191)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…