Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#86807

przez ~MalaGadzina1 ·
| Do ulubionych
Ostatnio, losując historie, natknęłam się na ginekologiczną, która jest bardzo podobna do mojej, bardzo piekielnej.
Na wstępie dodam tylko, że wtedy byłam jeszcze dziewicą, a tabletki antykoncepcyjne brałam na uregulowanie okresu, który potrafił mnie doprowadzać do stanu agonalnego (ból).

Teraz historia właściwa.

Razu pewnego postanowiłam pójść po raz pierwszy do ginekologa, miałam wtedy 21 lat. Poszłam na wizytę, bardzo zestresowana, w końcu jakaś obca baba będzie mi zaglądać wiadomo gdzie. Pani (około 45 lat) już na samym początku wydała mi się niezbyt miła, wiecie, to coś w ułożeniu rys twarzy, gdy ktoś całe życie się krzywi. Nie chciałam jednak nikogo oceniać na tej podstawie, wiadomo, ktoś mógł mieć kiepskie życie i zmartwienia ukształtowały rysy. Niestety nie tym razem.

Pani się zapytała tylko po co przychodzę, nie zrobiła żadnego wywiadu (ani ona, ani jej sekretarka, do której trzeba pójść przed wizytą) gdybym sama nie zapytała o ewentualną zmianę antykonceptów, nawet by nie wiedziała, że je biorę. Sama byłam tak zestresowana, że myślałam tylko "niech już będzie po". Po chwili pani zaprosiła na fotel, po moim nieśmiałym stwierdzeniu, że to trochę straszne i zawstydzające, pani nawet się nie odezwała na to, ani nie uśmiechnęła żeby pocieszyć czy coś (a tak szczerze trochę tego właśnie chciałam).
I teraz tak naprawdę przechodzimy do piekielności tej wizyty.

W pewnym momencie, po BARDZO niedelikatnym sprawdzeniu, czy "tam" u mnie wszystko OK, pani poszła po jakieś urządzonko, które bez pardonu mi tam wcisnęła. Bolało jak cholera, ona tym gmerała, co było podwójnie bolesne. Potem wyciągnęła i spojrzała na urządzenie. Było zakrwawione, zobaczyłam jej nagle wielkie oczy, ale po chwili udawała że wszystko OK. Kazała się ubrać i powiedziała, że to co pobrała wyśle do analizy i jak coś przyjdzie (list), to mam się martwić, a jak nie, to jest wszystko OK.

Po tym w toalecie widziałam krew na majtkach, następnego dnia też. Bolało mnie tak, że nie mogłam siedzieć. Dopiero po fakcie (i po przejściu szoku i stresu) dowiedziałam się, że zrobiona mi została cytologia, a moja błona dziewicza została mocno nadszarpnięta. I nie zrozumcie mnie źle. Mam gdzieś błonę dziewiczą. Zostanie jednak, praktycznie i bardzo boleśnie, rozdziewiczoną przez panią ginekolog, niby wyuczoną i wyspecjalizowaną w tej dziedzinie, to nie był mój wymarzony pierwszy raz.
Za piekielne uważam głównie fakt, że nie zostałam wypytana o to, czy już miałam seksualnego partnera itd. Pani stwierdziła po prostu, że jak mam 21 lat i biorę antykoncepty, to na pewno wszystko już za mną (a ja się nie odzywałam, bo jak ja się stresuje, to nie myślę, zapytaj się mnie ile to dwa plus dwa, nie będę znała odpowiedzi.). Drugą piekielnością jest to, że zrobiła mi cytologię, w ogóle nic nie mówiąc bądź tłumacząc.
A trzecia i ostatnia piekielność jest taka, że widząc swój błąd, udawała, że wszystko jest OK.
I tak to jest, jak niewłaściwy człowiek jest na niewłaściwym miejscu.

PS Moja nowa ginekolog jest aniołem o delikatności piórka na wietrze, więc już się na szczęście nie obawiam wizyt.

słuzba_zdrowia

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 188 (200)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…