Historia na temat firmy ochroniarskiej świadczącej usługi w lokalu, w którym pracuję. A w zasadzie o relacjach z jej pracownikami. Na początku opiszę jej szefa. Szef, zdaje się były policjant, jest profesjonalistą. Jednak ma jedną wadę - otóż na wiele spraw ma zwyczajnie wywalone.
W pewnym momencie Szef wycofał się z pracy i na zmiany przychodzili tylko jego podwładni, którzy poczuli się panami.
Piekielność polega na tym, że jego „chłopcy” dopuszczają się rzeczy, które nie powinny mieć racji bytu w miejscu pracy. Pewnego razu zdarzyło się, że od jednego z nich usłyszałam między innymi, że mogę kopać sobie grób*. To zdanie i parę innych przyjemnych rzeczy zostało wypowiedziane przy klientach. Oczywiście złożyłam skargę u kierownika, gdzie usłyszałam tylko, że gościa sprowokowałam i tyle. Jednak skarga dotarła do dyrektora, który obiecał zgłosić sprawę Szefowi. Niestety albo tego nie zrobił albo działanie to zostało przez Szefa zlane ciepłym moczem.
Dlaczego? Inny gnój z ochrony, nazwijmy go ogrem ze względu na fizjonomię, kilka miesięcy później nazwał moją koleżankę kur*a i szmatą. Dlaczego? Bo zgłosiła fakt zaistnienia awarii prawdopodobnie spowodowanej przez ogra. Nie muszę mówić, że o ogrze nawet w raporcie nie wspomniała? Gość się sadził na koleżankę kilka dni i czekał aż będą mieli razem zmianę. Koleżanka ze strachu przed ogrem nie zgłosiła tej sytuacji.
Takie sytuacje zdarzają się raz na kilka miesięcy w mniej lub bardziej hardcorowych wydaniach. Pomimo nagrań z monitoringu obejmujących fonię zgłoszenia są w zasadzie ignorowane. Pracuję tam dalej tylko dlatego, że pensja jest bardzo dobra, a życie w dużym mieście jest drogie. Poza tym mimo wszystko lubię moją pracę. Naprawdę.
*moja prowokacja polegała na wypowiedzeniu zdania w tonie „skończ już, proszę”. Gość wcześniej po drobnym nieporozumieniu na przerwie postanowił mnie poniżyć przy współpracownikach w pokoju socjalnym a potem przy klientach. Czyli zdaniem kierownika powinnam spokojnie słuchać jego gróźb.
W pewnym momencie Szef wycofał się z pracy i na zmiany przychodzili tylko jego podwładni, którzy poczuli się panami.
Piekielność polega na tym, że jego „chłopcy” dopuszczają się rzeczy, które nie powinny mieć racji bytu w miejscu pracy. Pewnego razu zdarzyło się, że od jednego z nich usłyszałam między innymi, że mogę kopać sobie grób*. To zdanie i parę innych przyjemnych rzeczy zostało wypowiedziane przy klientach. Oczywiście złożyłam skargę u kierownika, gdzie usłyszałam tylko, że gościa sprowokowałam i tyle. Jednak skarga dotarła do dyrektora, który obiecał zgłosić sprawę Szefowi. Niestety albo tego nie zrobił albo działanie to zostało przez Szefa zlane ciepłym moczem.
Dlaczego? Inny gnój z ochrony, nazwijmy go ogrem ze względu na fizjonomię, kilka miesięcy później nazwał moją koleżankę kur*a i szmatą. Dlaczego? Bo zgłosiła fakt zaistnienia awarii prawdopodobnie spowodowanej przez ogra. Nie muszę mówić, że o ogrze nawet w raporcie nie wspomniała? Gość się sadził na koleżankę kilka dni i czekał aż będą mieli razem zmianę. Koleżanka ze strachu przed ogrem nie zgłosiła tej sytuacji.
Takie sytuacje zdarzają się raz na kilka miesięcy w mniej lub bardziej hardcorowych wydaniach. Pomimo nagrań z monitoringu obejmujących fonię zgłoszenia są w zasadzie ignorowane. Pracuję tam dalej tylko dlatego, że pensja jest bardzo dobra, a życie w dużym mieście jest drogie. Poza tym mimo wszystko lubię moją pracę. Naprawdę.
*moja prowokacja polegała na wypowiedzeniu zdania w tonie „skończ już, proszę”. Gość wcześniej po drobnym nieporozumieniu na przerwie postanowił mnie poniżyć przy współpracownikach w pokoju socjalnym a potem przy klientach. Czyli zdaniem kierownika powinnam spokojnie słuchać jego gróźb.
Ekskluzywne miejsce
Ocena:
136
(146)
Komentarze