Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#87024

przez ~niedoszlyzlodziej ·
| Do ulubionych
Sytuacja z dzieciństwa, która do teraz mnie męczy.

Miałem może 12 lat. Byłem z kolegami w sklepie samoobsługowym. Kupowaliśmy sobie jakieś tam czipsy, żelki, napoje, itd. Nie miałem koszyka, a miałem już pełne ręce, więc butelkę napoju wsadziłem do kieszeni spodni (krótkie, luźne spodnie), tak że ponad połowa wystawała.

W tej samej chwili zatrzymał mnie ochroniarz i zaczął krzyczeć "złodziej". Przyszła szefowa sklepu i tłumaczę jej o co chodzi, ale ona w ogóle mnie nie słuchała. Kolegom kazała zostawić zakupy i wyjść, a mnie zabrała na zaplecze.

Kazała mi podać numer do rodziców, zadzwoniła, powiedziała że próbowałem ukraść napój i żeby przyszli mnie odebrać. Jak czekaliśmy na rodziców to zaczęła się nade mną pastwić, że jestem złodziejem i powinienem w poprawczaku siedzieć i takie tam. W końcu przyszedł ojciec, ona mówi że próbowałem ukraść, ja opowiedziałem jak było naprawdę, pogadali chwilę i wyszliśmy.

Teraz jak o tym myślę to wiem, że nie mieli prawa mnie zatrzymać dopóki nie próbowałem przekroczyć linii kas z czymś, za co nie zapłaciłem. Żadne przepisy nie regulują tego, gdzie klient może trzymać zakupy, a gdzie nie.

Próba kradzieży to próba wyniesienia ze sklepu czegoś, za co się nie zapłaciło, a tego przecież nie zrobiłem i nie miałem nawet takiego zamiaru. Poza tym marnym byłbym złodziejem gdyby próbował wynieść butelkę napoju w kieszeni tak, że wystawała i wszyscy ją widzieli.

Myślę, że babsko dobrze o tym wiedziało i dlatego nie wezwała policji, tylko ojca, a całą sytuację wykorzystała do tego by wyładować frustrację na dziecku.

sklep kradziez

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 104 (126)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…