Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#87080

przez ~zielonykubekzherata ·
| Do ulubionych
O wynajmowaniu mieszkania będzie.

Gdy zaczęłam studia, pojawiła się konieczność wynajęcia mieszkania. Na pierwszym roku wynajęłam mieszkanie z moim chłopakiem oraz wspólną znajomą. I fajnie razem nam się mieszkało, o tyle mieszkanie, cóż, pozostawiało dużo do życzenia.
Mieszkanie nr 2, które objęłam już tylko z chłopakiem, było w porządku, co nie znaczy, że wszystko było z nim super.

Mieszkanie nr 1 - Centrum Poznania, ulica obok aresztu, obecnie na rogu wyremontowana kamienica, a w niej restauracja i hotel;

Mieszkanie znajdowało się na ostatniej piętrze kamienicy, która z zewnątrz była wyremontowana. W środku nie była nawet pomalowana. Właściciel mieszkania, jak i kamienicy, zarzekał się, że mieszkania są już po remoncie. Nasze, na poddaszu, miało być ocieplone, z wymienionymi oknami, podłogami etc. Na pierwszy rzut oka nie było źle. Do czasu gdy przyszedł listopad, a z nim zimniejsza pogoda. Mieszkanie było ogrzewane z pieca gazowego, który służył również do podgrzewania wody (najpierw trzeba było przelać dużą ilość wody, aby w ogóle zaczęła lecieć ciepła, co ujawniło się dopiero po tym, jak zaczęliśmy ogrzewać mieszkanie). Ocieplenie okazało się mitem, bo to co nagrzaliśmy, to rano już po tym śladu nie było. Wtedy bardzo dużo chorowałam na przeziębienie, bo gdy kładłam się spać w mokrych włosach, rano budziłam się nadal z wilgotnymi i w temperaturze 13*C.
Przy oknach zaczął wychodzić grzyb, mimo iż staraliśmy się regularnie mieszkanie wietrzyć. Zgłosiliśmy to do właściciela, a on stwierdził, że to norma w tym mieszkaniu i kazał nam grzyba zamalować.
Z ulgą w czerwcu zdaliśmy to mieszkanie i przenieśliśmy się z moim partnerem do mieszkania nr 2.

Mieszkanie nr 2 - ulica dalej od mieszkania nr 1, przy ruchliwej drodze.
Mieszkanie na 6 piętrze - pokój oraz osobna kuchnia. Sprzęty w mieszkaniu - może nie PRL ale przynajmniej 20 lat miały. Widać to było chociażby po instrukcjach, datowanych na późne lata 90 oraz początek 2000 r.
Śmialiśmy się, że jesteśmy trochę starsi od naszej pralki oraz kuchenki, bo dzieliło nas 4 lata. Właścicielkę widzieliśmy tylko przy podpisaniu umowy oraz zdawaniu mieszkania, o czym za chwilę.

Kuchenka była na gaz. Na gaz był też piekarnik. Miniaturowa lodówka z jedną półką zamrażarki, mająca może z 90 cm wysokości. Meble podobno od stolarza, które były już całe rozregulowane i mój chłopak je naprawiał (sam miał ojca stolarza i wiedział jak to naprawić). W w/w kuchence jeden z palników w kuchence nie działał i miał być naprawiony. No i tak czekał na naprawę przez 4 lata jak tam mieszkaliśmy. Drugi zgrzyt - kanapa. Zawiasy wyszły spod gąbki i to już po pierwszym miesiącu najmu. Właścicielka wymieniła ją bez szemrania na nową, z IKEI.

Pralka, jak wspomniałam była od nas 4 lata młodsza. Już gdy zaczęliśmy tam mieszkać, zauważyłam, że nie działają w niej dwa programy. Potem zaczęła mieć problemy z włączaniem się - przycisk musiał być czymś podważony, aby działała. Oczywiście poinformowaliśmy o tym właścicielkę, a ona zarzekała się, że ktoś przyjdzie naprawić tę awarię. W końcu sami zadzwoniliśmy do serwisu, gdzie, cytując osobę, której opisałam problem i wskazałam model, "do takich dziadków to już nic nie produkują, a na złomie ciężko części dostać. Do wywalenia jest bo jeszcze zaleje mieszkanie! Już Franie prędzej naprawię niż tę pralkę.". Co oczywiście przekazałam właścicielce. I zignorowała to. Pod koniec naszego najmu, gdy już przeprowadzaliśmy się na swoje, pralka ostatecznie odmówiła posłuszeństwa, a właścicielka nie chciała jej wymieniać na nasz ostatni miesiąc. Na szczęście, kupiliśmy i zamontowaliśmy naszą nową pralkę w już naszym mieszkaniu.

W czasie najmu zaadoptowaliśmy też kota, o czym poinformowaliśmy właścicielkę - nie mieliśmy zakazu zwierząt, ale wolałam zapytać. Wszystko według właścicielki było ok i proponowała, abyśmy wzięli jeszcze jednego, żeby temu nie było samotnie.

W końcu, po 4 latach na wynajmie tego mieszkania, mieliśmy przeprowadzić się na swoje. Podczas generalnego sprzątania uświadomiłam sobie jak bardzo te wszystkie meble i całe wyposażenie trzyma się na słowo. Szklana półka w łazience była już pęknięta, a przy ostatecznym myciu za pomocą CIFa, wyszczerbiła się w miejscu, gdzie ktoś ją posklejał - chyba po prost klej się rozpuścił. Lampa umieszczona w łazience była cała pordzewiała, podobnie jak pokrywa pralki. Fotele z pokoju zaczynały rozchodzić się na szwach.

Przyszło do oddania mieszkania. Wiecie dlaczego opisałam wam je tak szczegółowo? Bo większość z tych rzeczy właścicielka chciała nam wcisnąć jako naszą winę, bo przecież to niemożliwe, aby ta pralka się zepsuła i zerdzewiała (ma tylko 20 lat!), półkę to na pewno my zbiliśmy, a palnik czymś zapchaliśmy. Fotele to wina rozdrapania przez kota, który chyba był tak zdolny, że opanował wycinanie jednej linii akurat wzdłuż szycia. A kanapa z IKEI po 4 latach nie wyglądała już jak ta ze zdjęć i to też nasza wina. Chciała nam zatrzymać całą kaucję, ale popełniła błąd, bo zapomniała, że my, nauczeni doświadczeniem, spisaliśmy każdy z tych szczegółów w protokole przejęcia mieszkania. W dodatku sama na naszym protokole wpisała, iż odbiera mieszkanie bez żadnych uwag, a te wszystkie kwestie wspomniała dopiero, gdy zadzwoniłam upomnieć się o zwrot kaucji. Jak wyglądało odebranie przez nią mieszkania? Weszła, zobaczyła że czysto i tyle. Żadnego patrzenia się na szczegóły.

Uświadomiłam ją, że jestem gotowa iść do sądu, a kaucja jest nam należna, bo odebrała mieszkanie bez żadnych uwag, a to co teraz nam zarzuca, mogło nastąpić już po przejęciu mieszkania przez innych najemców. Zarzuciła nam, że mieszkanie nie było posprzątane, przez co ona zatrzyma te 200 zł, które wpłaciliśmy obok kaucji, na sprzątanie.

W końcu rzuciłam jej, żeby sobie te 200 zł zatrzymała, jeśli to poprawi jej sytuację majątkową, ale jeśli nie zobaczę do piątku przelewu z kaucją, od razu zgłaszam ją do egzekucji.

Na szczęście samą kaucję przelała w wyznaczonym terminie.

Jak dobrze, że jesteśmy już na swoim.

mieszkanie wynajem

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 144 (154)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…