Może to ja jestem złośliwa, piekielna i generalnie - czarownica ze mnie jak raczy twierdzić mój mąż (notabene dopiero 5lat po ślubie) , ale...oceńcie sami.
Przez bite 5 lat swoimi "doskonałymi" radami raczyła mnie zwłaszcza teściowa + reszta rodziny męża (uroki mieszkania razem).
A ja potulnie siedziałam cicho i nie kłóciłam się zbyt często.
Myślałam, że skoro idziemy na swoje to w końcu i mąż zacznie mi pomagać i faktycznie respektować moje zdanie w różnych kwestiach.
Przykład pierwszy: kafelki wybrałam do łazienki oczywiście brzydkie (wybierał je mąż) i w ogóle ja nie mam za grosz stylu. Ok.
Komentarz męża: Nie słuchaj, olej to.
Przykład drugi: kolory ścian też są dziwne, ten róż z sypialni to już w ogóle tandeta!
Komentarz męża: Nie słuchaj i nie zawracaj mi już tym głowy! Wiecznie wszystko ja muszę słuchać za kogoś!
Przykład trzeci: teściowa potrzebuje farby żeby pomalować pokój i chce od nas, bo mam zostało jeszcze ich na tyle, że wystarczy u niej na mały pokoik. Mąż bez uprzedzenia mnie zabiera farbę - himalajski cukier z sypialni - i daje ją mamusi, bo ona chciała dokładnie taki kolor i bardzo jej się podoba.
Komentarz mój: brak.
Przykład czwarty: wzmianka o wakacjach, mąż usilnie chce zabrać szanowną mamusię na wakacje z nami, bo przecież przyda nam się jej pomóc przy dzieciach!
Komentarz mój: nie zgadzam się, rok temu dzieci były mniejsze i wszystko sama ogarniałam i nie chce nic słyszeć.
Przykład piąty: chcemy jechać na wakacje, szukamy hotelu. Wybraliśmy. Dwa dni przed wyjazdem okazało się, że mąż mnie okłamał i zarezerwował hotel, który mi się nie podoba.
Komentarz mój: brak...
Przykład szósty: jest duszno w domu, teściowa potrzebuje nasz wentylator, mąż potulnie zanosi. Tłumaczę mu, nie zanoś, bo muszę uśpić dziecko przecież, a u nas w pokoju jest też duszno.
Komentarz męża: Ale z ciebie wredna małpa, ona tyle dla nas robi, a ty jej wszystkiego żałujesz! No i zaniósł.
I tak się zastanawiam faktycznie, czy to ja jestem taka zła, czy ktoś jest tutaj mamusi syneczkiem...
Przez bite 5 lat swoimi "doskonałymi" radami raczyła mnie zwłaszcza teściowa + reszta rodziny męża (uroki mieszkania razem).
A ja potulnie siedziałam cicho i nie kłóciłam się zbyt często.
Myślałam, że skoro idziemy na swoje to w końcu i mąż zacznie mi pomagać i faktycznie respektować moje zdanie w różnych kwestiach.
Przykład pierwszy: kafelki wybrałam do łazienki oczywiście brzydkie (wybierał je mąż) i w ogóle ja nie mam za grosz stylu. Ok.
Komentarz męża: Nie słuchaj, olej to.
Przykład drugi: kolory ścian też są dziwne, ten róż z sypialni to już w ogóle tandeta!
Komentarz męża: Nie słuchaj i nie zawracaj mi już tym głowy! Wiecznie wszystko ja muszę słuchać za kogoś!
Przykład trzeci: teściowa potrzebuje farby żeby pomalować pokój i chce od nas, bo mam zostało jeszcze ich na tyle, że wystarczy u niej na mały pokoik. Mąż bez uprzedzenia mnie zabiera farbę - himalajski cukier z sypialni - i daje ją mamusi, bo ona chciała dokładnie taki kolor i bardzo jej się podoba.
Komentarz mój: brak.
Przykład czwarty: wzmianka o wakacjach, mąż usilnie chce zabrać szanowną mamusię na wakacje z nami, bo przecież przyda nam się jej pomóc przy dzieciach!
Komentarz mój: nie zgadzam się, rok temu dzieci były mniejsze i wszystko sama ogarniałam i nie chce nic słyszeć.
Przykład piąty: chcemy jechać na wakacje, szukamy hotelu. Wybraliśmy. Dwa dni przed wyjazdem okazało się, że mąż mnie okłamał i zarezerwował hotel, który mi się nie podoba.
Komentarz mój: brak...
Przykład szósty: jest duszno w domu, teściowa potrzebuje nasz wentylator, mąż potulnie zanosi. Tłumaczę mu, nie zanoś, bo muszę uśpić dziecko przecież, a u nas w pokoju jest też duszno.
Komentarz męża: Ale z ciebie wredna małpa, ona tyle dla nas robi, a ty jej wszystkiego żałujesz! No i zaniósł.
I tak się zastanawiam faktycznie, czy to ja jestem taka zła, czy ktoś jest tutaj mamusi syneczkiem...
Mamisynek
Ocena:
194
(220)
Komentarze