Podchodzę do przejścia dla pieszych przy ruchliwej ulicy.
Po mojej prawej wyjazd z bocznej uliczki, do skrzyżowania podjeżdża auto i czeka na możliwość wjazdu na główną ulicę. Widzę tylko lewy bok auta, tam kierunku włączonego brak, więc zakładam, że skręca w prawo.
Prawa, lewa wolna, wchodzę na pasy, w tym samym momencie auto z bocznej uliczki rura, skręca w lewo i hamuje gwałtownie przed przejściem, centymetry ode mnie.
Gość wychyla się z okna, zaczyna się na mnie drzeć "Jak chodzisz, babo! Chyba widzisz, że jadę!". Pomijając, że wjeżdża na przejście dla pieszych jak święta krowa, to zwróciłam mu uwagę, że nie miał włączonego lewego kierunku, skąd mogłam wiedzieć, że będzie skręcał w moją stronę. I tu, moi drodzy, po 10 latach jazdy samochodem dowiedziałam się co następuje:
"A co miałem włączać, nic nie jechało, kierunkowskazy są tylko dla innych kierowców, a nie dla głupich bab na przejściu!"
Po mojej prawej wyjazd z bocznej uliczki, do skrzyżowania podjeżdża auto i czeka na możliwość wjazdu na główną ulicę. Widzę tylko lewy bok auta, tam kierunku włączonego brak, więc zakładam, że skręca w prawo.
Prawa, lewa wolna, wchodzę na pasy, w tym samym momencie auto z bocznej uliczki rura, skręca w lewo i hamuje gwałtownie przed przejściem, centymetry ode mnie.
Gość wychyla się z okna, zaczyna się na mnie drzeć "Jak chodzisz, babo! Chyba widzisz, że jadę!". Pomijając, że wjeżdża na przejście dla pieszych jak święta krowa, to zwróciłam mu uwagę, że nie miał włączonego lewego kierunku, skąd mogłam wiedzieć, że będzie skręcał w moją stronę. I tu, moi drodzy, po 10 latach jazdy samochodem dowiedziałam się co następuje:
"A co miałem włączać, nic nie jechało, kierunkowskazy są tylko dla innych kierowców, a nie dla głupich bab na przejściu!"
ruch drogowy
Ocena:
162
(166)
Komentarze