Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#87267

przez ~buu3 ·
| Do ulubionych
Będzie o Januszu biznesu.
Kilka tygodni temu sprzedałam swoje mieszkanie. Za 400 tys. złotych. Nie napiszę gdzie to mieszkanie jest, ani ile metrów ma, co by nie było spekulacji czy to drogo czy tanio. Potrzebuję jednak tej kwoty, bo ona obrazuje przebieg negocjacji.

Mieszkanie wystawiłam za 430 tys. Później opuściłam cenę do 420 tys. Było w mieszkaniu parę rzeczy do poprawienia, więc byłam gotowa na obniżkę ceny, ale jakby to powiedzieć... jeśli była zepsuta szafka łazienkowa to wiedziałam, że nowa kosztuje 600 zł., że samodzielne malowanie dobrymi farbami wyniesie ok. 2000 zł, że do wymiany jest prysznic, bo ten który był był cały w kamieniu (pod koniec już nic na niego nie działało) to nowy, wypasiony kosztuje 3000 zł. Wszystko to razem, przy założeniu cen ze średniej i górnej półki składało się na kwotę kilkunastu tysięcy złotych.

W pamięci zapadł mi pewien Janusz, który zaczął do mnie pisać sms-y: on by wziął to mieszkanie, ale ono w sumie niewiele jest warte, bo to parter, bo strach, bo trzeba coś poprawić i najważniejsze - on będzie musiał przecież zapłacić podatek, a to jego strata przecież. No nie powiem rozbawił mnie tym, bo kilka tygodni wcześniej notariusz dla skarbówki wziął ode mnie 17 tys.zł. W każdym razie Janusz zaproponował 360 tys. Po moim sprzeciwie podniósł cenę do 370 tys. Tyle z rozmowy smsowej.

Potem przyjechał oglądać mieszkanie wraz żoną/ kochanką/ córką - nie wiem, nieistotne to dla mnie. Wszystko było źle, nie tak.
Jestem nieobyta w sprzedaży nieruchomości, więc miałam ochotę płakać po jego wyjściu, ale czułam też złość - jak ci się tak nie podoba - to czemu przychodzisz i udajesz zainteresowanie? Wiele osób mieszkanie oglądało i wiele wyszło i nie odezwało się nigdy więcej, ale nie oczekiwałam tego. Każdy może odmówić, ale czy trzeba tak krytykować? Podczas oględzin doszedł też argument emocjonalny - daję 370 tys - to super cena i będzie mnie jeszcze Pani prosić, bym wziął...

No nie skorzystałam. Pomyślałam, że w razie czego mieszkanie wynajmę, a nie zostawię sąsiadom takiego delikwenta za ścianą.
Mieszkanie sprzedałam jak pisałam wyżej.
Ktoś mi niech tylko powie: co to za strategia zakupowa by poniżać właściciela i liczyć na jego brak asertywności?

Mieszkanie sprzedaż

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 166 (180)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…