Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#87365

przez ~Zabciawkoronie ·
| Do ulubionych
Przez koronkę straciłam pracę. Nie ja jedna, nie ma co biadolić, trzeba zaktualizować cv i szukać czegoś nowego. Z racji tego, że osób w takiej sytuacji jest wiele, poszukiwania trwały już dłuższy czas. Oszczędności zaczęły się kurczyć, a tu jak na złość wyskoczyły niespodziewane wydatki. Kiedy więc znalazłam ogłoszenie o pracy w osiedlowym sklepiku, nie namyślając się zbyt długo zadzwoniłam. Po rozmowie i kilku dniach próbnych pracę dostałam. Pierwsze wrażenie: super, szef do rany przyłóż, bardzo przyjazna współpracownica, klienci przemili, jasne obowiązki. Piekielności, które wyszły później pozwolę sobie wypunktować:

1. Płaca 14/h. Racja, informacja o tym była podana w ogłoszeniu, jednak byłam przekonana, że chodzi tu o płacę "na rękę", a dla mnie, jako osoby przed 26 rokiem życia, wciąż się uczącej, a więc zwolnionej z części podatków, wynagrodzenie będzie równe minimalnej krajowej. Ale nie. Mimo to pracę przyjęłam, żeby mieć co do garnka włożyć, bo nie dostałam żadnej innej odpowiedzi.

2. Jak to możliwe, że płaca była poniżej minimalnej? Oficjalnie umowę podpisywało się na 1/8 etatu, żeby była jakaś podstawa. Za pozostałe godziny wypłata szła pod stołem.

3. Przy rozmowie zaznaczyłam, że jestem dyspozycyjna maksymalnie w wymiarze etatu, bo jednocześnie studiuję. Jak to wyglądało w rzeczywistości? Przez prawie dwa tygodnie pracowałam codziennie po 8,5 godziny, w niedziele po 11. Potem dostałam trzy dni wolnego, po którym znowu miałam w grafiku co najmniej dwa tygodnie codziennej pracy. Szef tłumaczył to w ten sposób, że chodzi o etat w wymiarze miesiąca. Jako że nie zaczęłam pracy wraz z początkiem miesiąca, muszę nadrobić godziny.

4. Wspomniałam o wolnym. Dzień przed, wieczorem, dzwoni do mnie szef z pytaniem, czy nie mogłabym jednak przyjść do pracy. Gdy usłyszał, że mam już kupione bilety na autobus, razem z partnerem mamy zaplanowane te dni (bilety w inne miejsca, urlopy u niego i u teściowej, którą jechaliśmy odwiedzić) i nie dam rady tego odkręcić, zaczął mi wmawiać kłamstwo (na rozmowie dostałam pytanie, czy w związku z wprowadzeniem nauki zdalnej nie wyjadę. Przekonana, że pytanie dotyczy wyjazdu na stałe, włącznie z porzuceniem pracy, odpowiedziałam, że nie ma takiej opcji. Nie spodziewałam się, że chodzi też o krótki wyjazd w trakcie uwzględnionego w grafiku wolnego).

5. Telefony z pytaniem o to, czy mogę przyjść do pracy wcześniej są normalne, ale nie gdy zdarzają się trzy razy w tygodniu, a ja już wcześniej mówiłam, że mam rano zajęcia.

6. Powyższe problemy nie miałyby miejsca, gdyby szef wykazał się odrobiną zmysłu organizacyjnego. Od dawna wiadome było, że jeden z pracowników odchodzi. Zamiast zawczasu dać ogłoszenie, znaleźć i przeszkolić odpowiednią osobę, cały ten proces rozpoczął się dopiero po jego odejściu.

7. W związku z powyższym wszystkie zmiany obstawiały dwie osoby. Gdyby ktoś zachorował, miał wypadek, czy z jakiegokolwiek innego powodu nie mógł stawić się w pracy, wszystko spada na barki jednej osoby. Szef może łaskawie zwolnić pracownika dwie godziny wcześniej, żeby zdążył wziąć prysznic i się przespać przed kolejną 14 godzinną zmianą.

8. Gdy zapytałam, jak idą poszukiwania nowego pracownika, bo zbierają mi się zaległości na studiach i nie dam rady dalej wyrabiać tyłu godzin w tygodniu, zostałam oskarżona o wywieranie presji. Dostałam informację o tym, że przychodzą sami idioci i nie ma kogo zatrudnić.

9. Wywoływanie wyrzutów sumienia i obwinianie pracownika o każdą pomyłkę. Zapomniałeś oddać jedną gazetę, bo nie było jej na liście? Musisz za nią zapłacić. Ok, to rozumiem. Nie rozumiem pięciominutowego wykładu o tym, jak to narażam pracodawcę na straty, że to są koszty i szefa na to nie stać. Kto z was w ciągu pierwszych kilku dni na nowym stanowisku nie popełnił żadnego błędu?

10. Każ coś zrobić, ale nie wytłumacz, jak. Potem miej pretensje do pracownika, że coś robi źle.

11. Płacimy ci za pracę do godziny x. Ale wyjdziesz z pracy najwcześniej o x:05, bo jeszcze musisz zrobić kilka rzeczy. Najlepiej wychodź o x:30, bo inaczej za szybko myjesz podłogę i wychodzisz w biegu, żeby zdążyć na autobus.

12. Godziny dla seniorów? U nas nie obowiązują, bo jest wtedy za mało klientów. Kasjerka może dostać mandat? Trudno.

13. Limit osób w sklepie? Na wiadomość, że zdarzyło mi się poprosić klientów o poczekanie na zewnątrz, pierwszą reakcją było pytanie, czy rzeczywiście czekają. Jakie dostałabym instrukcje, gdyby szli wtedy do innego sklepu?

14. Dostałam propozycję od firmy, do której aplikowałam przed rozpoczęciem pracy. W związku z wyżej wymienionymi powodami postanowiłam ją przyjąć. Skleciłam więc wypowiedzenie i grzecznie zaniosłam do szefa. Usłyszałam tylko, że "tak się nie robi" i dostałam kolejny wykład o tym, że narażam go na koszty.

15. Prosiłam o skrócenie okresu wypowiedzenia z dwóch tygodni do tygodnia, ale szef uparł się, że w umowie mam tyle, więc tyle mam wyrobić. Szkoda, że nie spojrzał, że w umowie miałam 1/8 etatu i godziny z dwóch tygodni wyrobiłam w trzy dni.

16. W trakcie mojego wypowiedzenia szef dostał maila od klienta z pytaniem, o co chodzi, że cały czas w sklepie obsługują tylko dwie osoby. Uznał, że to moja sprawka i chcę go gdzieś zgłosić, więc z dnia na dzień zakazał mi przychodzić do pracy. Tyle dobrego, że dostałam prawie całą wypłatę, a to, czego zabrakło było na tyle małe, że nie chciało mi się o to kłócić. Zwłaszcza, że, naiwna, nieopatrznie za wcześnie podpisałam brak roszczeń finansowych.

Dodam jeszcze, że gdy zgłaszałam zastrzeżenia co do grafiku, usłyszałam tylko, że sami go układamy i mogłam powiedzieć, że coś mi nie pasuje. Racja, mogłam powiedzieć, że chcę dwa dni w tygodniu wolne. Tylko wtedy te dwa dni musiałaby obstawić druga pracownica, bo szef za kasę na całą zmianę nie stanie, a innego pracownika nie ma. Nie mogłam tego zrobić z czystym sumieniem, wiedząc, że koleżanka z pracy się nie postawi.

A co do maila, to na prawdę nie ja go napisałam. Miałam bardzo miłych klientów, z którymi udało mi się nawiązać przyjazne relacje. Często zdarzało nam się pośmiać, poplotkować, wymienić poglądami, raz jeden Pan prawie mi się popłakał wspominając zmarłą żonę. Często też dostawałam pytania, czy tylko ja tam pracuję, czy biorę kiedyś wolne i kiedy w końcu odpocznę.

Za wszelkie błędy przepraszam, starałam się jak mogłam, ale wiem, że mam tendencję do stawiania zbyt dużej ilości przecinków, a też mogłam po prostu coś przeoczyć.

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 139 (163)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…