Godzina mniej więcej czwarta nad ranem. Budzi nas krzyk dziecka, dobiegający z któregoś z sąsiednich mieszkań:
"Nie ma internetu! NIE-MA-IN-TER-NE-TU! Nie ma internetuuu!"
Wrzask taki, jakby dzieciak stał obok. Krótka przerwa na złapanie sił i za chwilę od nowa. I tak raz po raz przez jakieś pół godziny.
W końcu z opresji wybawia nas matka (o równie donośnym głosie). Myślimy sobie - pewnie każe iść spać albo przynajmniej być cicho.
- Co się dzieje?
- Nie ma internetu!
- Zaraz naprawię!!!
"Nie ma internetu! NIE-MA-IN-TER-NE-TU! Nie ma internetuuu!"
Wrzask taki, jakby dzieciak stał obok. Krótka przerwa na złapanie sił i za chwilę od nowa. I tak raz po raz przez jakieś pół godziny.
W końcu z opresji wybawia nas matka (o równie donośnym głosie). Myślimy sobie - pewnie każe iść spać albo przynajmniej być cicho.
- Co się dzieje?
- Nie ma internetu!
- Zaraz naprawię!!!
sąsiedzi
Ocena:
165
(185)
Komentarze