Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#8752

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Szał historii medycznych, to dorzucę swoją.
Gwoli wstępu: w mojej rodzinie są silne tradycje medyczno-farmaceutyczne, rodzice, brat i bratowa pracują w tej branży, sama też miałam się tym zajmować, w związku z czym dość dobrze - jak na przeciętną śmiertelniczkę - orientuję się w kwestiach medycznych i przeważnie jestem w stanie powiedzieć lekarzowi, że mam uzasadnione(!) podejrzenie tego a tego i proszę o leki z takimi i takimi substancjami czynnymi. To ostatnie jest dla mnie szczególnie ważne, ponieważ nie toleruję wielu substancji, których lekarze lubią używać jako leków "bo to zawsze działa" - na przykład BARDZO źle znoszę kontakt z mieszankami, które zawierają makrolidy.

Któregoś razu zaniedbałam przeziębienie i poważnie rzuciło mi się na oskrzela i tchawicę - na tyle poważnie, żeby odesłać mnie na sygnale do szpitala - ledwo mogłam oddychać. Szczęśliwie zaraz za mną przyjechał do szpitala mój chłopak. W czasie wywiadu powiedziałam (a raczej wychrypiałam) lekarzowi, czego nie wolno mi brać, które substancje są dla mnie podejrzane i wolałabym ich nie przyjmować i jakie leki brałam ostatnio. Między innymi zaznaczyłam, że nie ma mowy o terapii makrolidami, bo równie dobrze mogę od razu zapakować się do czarnego worka.
Lekarz wysłuchał, pokiwał głową, powiedział, że dobrze, weźmie wszystko pod uwagę i wyszedł. Naiwnie myślałam, że na konsultację ze szpitalnym farmaceutą. Wrócił i powiedział pielęgniarce, żeby podała mi lek X. Pielęgniarka (była przy mojej litanii "tego nie, tego też nie, tego i tego też") spojrzała zdziwiona, mój chłopak obrócił się z niedowierzaniem, a ja aż usiadłam. Dialog między nami i [l]ekarzem ciągnął się dalej tak:
[Ja]: Mówiłam, że nie mogę brać...
[L]: Kto tu jest lekarzem, ja czy pani?
[J]: Nie mogę przyjmować klarytromycyny...
[L]: Nic pani nie będzie.
[J]: Ma pan w karcie wpisane, że mam ostrą alergię!
[L]: (wyraźnie zirytowany) Dobrze, to podamy spiramycynę.
Aż mną zatrzęsło. Rozumiem, że można spać na lekoznawstwie, ale żeby nie rozumieć, że opuszczę ten padół od kontaktu z dowolną substancją z danej grupy i próbować mnie leczyć dwiema takimi, to już trzeba albo nie mieć rozumu, albo skrupułów.
[J]: Mówię panu, że nie mogę brać leków makrolidowych!
[L]uby mój: Ona naprawdę jest uczulona...
[L]: Przesadza pan, pacjentom zawsze się wydaje, że wiedzą lepiej.
[P]ielęgniarka uznała, że musi się wtrącić:
[P]: Panie doktorze, może naprawdę powinniśmy podać coś innego, skoro pani mówi, że nie może brać tych leków.
[L]: Niech się siostra nie wtrąca!
[J]: Nie zgadzam się na taką terapię!
[L]: Ja tu decyduję, jak będziemy panią leczyć!
W tym momencie mój chłopak wpadł na genialny pomysł. Wyciągnął komórkę, podsunął ją lekarzowi pod nos i rzucił:
[L]: Właśnie nagrałem to, jak, mimo sprzeciwu pacjentki, usiłuje pan podać jej substancje, co do których wyraźnie poinformowała pana, że jest na nie uczulona. Powtórzy pan głośniej, żeby sąd nie miał wątpliwości?!

Twarz lekarza przeszła z czerwieni do bieli w ciągu kilku sekund. Spojrzał wściekle na mojego chłopaka i odbiegł. Pielęgniarka rzuciła "przepraszam" i też poleciała w swoją stronę. Po dwudziestu minutach wróciła z lekarką, która powiedziała tylko "wiem już o wszystkim", rzuciła cięte spojrzenie lubemu mojemu, kazała podać mi coś, co mogłam spokojnie przyjąć i dodała "wreszcie ktoś znalazł na niego sposób..."

Koniec końców, wyleczyła mnie. Nie odpuściłam i złożyłam skargę na lekarza, który usiłował mnie zabić, ale okazało się, że nie byłam pierwsza i pewnie też nie ostatnia. Zostało mi tylko życzyć temu panu, żeby kiedyś trafił na kogoś, kto mu zaaplikuje terapię równie skuteczną, jak ta, którą on chciał uskuteczniać na mnie.

Szpital - niestety - publiczny

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 731 (809)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…