Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#87710

przez ~Manna ·
| Do ulubionych
Dziś chciałabym wam przedstawić swoją historię, może ciut straszną, miejscami śmieszną, ale na pewno w każdym calu prawdziwą. Będzie o tym jak pozory potrafią mylić i jak łatwo zepsuć człowiekowi życie i opinię wśród ludzi.

Wychowałam się w małym miasteczku, każdy każdego znał przez co plotki szybko się rozchodziły. Aby zrozumieć lepiej temat, czas trzeba cofnąć około 20 lat do tyłu, gdzie zaczął się romans mojej babci z "kolegą" mieszkającym po sąsiedzku. Wszyscy o nim wiedzieli, jedni się śmiali, inni nie wierzyli. Dziadek żył przez wiele lat wyśmiewany, pił, bo ciężko znosił tą sytuację.
Aby ominąć zbędne szczegóły, pewnego dnia dziadkowi się zmarło, babcia miała wolną rękę i myślała, że teraz skoro jest wolna, sprowadzi swojego kochasia do domu. Jedyną przeszkodą na jej drodze stałam się ja i moja mama (uprzedzam pytania: ojciec od wielu lat mieszkał za granicą, miał którąś z kolei kochankę, mało się interesował nami i domem, kontakt utrzymywał jedynie z babcią). I wtedy zaczęło się piekło...

Najpierw docinki babci stały się "delikatne" ot coś jej zginęło, pewnie sobie pożyczyłam. Przyszli do mnie znajomi, mają wyjść, bo ona sobie nie życzy hałasu itp.

Z czasem sytuacja zaczęła się zaogniać.
Babcia, widząc, że po dobroci domu nie opuścimy, zaczęła chodzić po miasteczku, płakać w okolicznych sklepach i do znajomych, że się nad nią znęcamy, zabieramy pieniądze (nigdy nie braliśmy nic z jej emerytury, nigdy też nie dała nawet przysłowiowej złotówki choćby na rachunki), kradniemy, niszczymy rzeczy, nasłała na nas gops, policję (nigdy nie znaleźli żadnych nieprawidłowości), straszyła sądem, Bogiem i wieloma innymi rzeczami.

Wpadała w szał wyzywała (nigdy tego nie komentowaliśmy), skłóciła nas z większością rodziny od strony ojca. Nikt nam nie wierzył, bo przecież jak schorowana (zero chorób przewlekłych, jedyne "leki" jakie brała to witaminy i tabletki nasenne), starsza kobieta, opowiadająca ze łzami w oczach, że jesteśmy tak okrutne, mogłaby kłamać. Konflikt się zaogniał, zaczęły się oskarżenia o podtruwanie, nasyłanie znajomych, którzy krzyżem i modlitwą chcieli nas nawracać. Znosiliśmy wszystko cierpliwie.

W międzyczasie wyszłam za mąż, myślałam, że to coś zmieni, szczególnie, że babcia wiedziała, że planujemy z mężem zebrać więcej gotówki i kupić coś swojego, ale nie. Zaczęły się anonimowe listy, że mąż mnie zdradza, że ma kochanki, a ja rogi, pisała do mojej teściowej, żeby ratowała syna, bo ten sobie wiedźmę wziął za żonę, mówiła wprost do męża, żeby mnie zostawił, bo jestem zła i zniszczę mu życie. Wszystko cierpliwie znosiłam do czasu...

Zaszłam w ciążę w domu radość, do pierwszej awantury. Tego dnia babcia przyszła z pretensjami, że ukradłam jej ulubiony krem do rąk, mój mąż nie wytrzymał i powiedział, że teraz nie wolno mnie denerwować, bo jestem w ciąży i nie życzymy sobie takich oskarżeń... Wiecie, co usłyszałam? "Za to, że jesteś taka niedobra, życzę Ci, żebyś urodziła chore dziecko, tak chore żeby było kaleką a Ty mu dupę będziesz podcierała".

Tydzień później poroniłam, wiem, że zapewne był to niefortunny zbieg okoliczności, ale przelał czarę goryczy. Babcia wygrała, wynieśliśmy się z domu, teraz przynajmniej mamy spokój i ciszę. Do domu rodzinnego nie jeżdżę w ogóle, wiem, że babcia mieszka w nim ze swoim kolegą i ma się dobrze, ojciec nie utrzymuje z nami żadnych relacji. Piszę to ku przestrodze, pamiętajcie, pozory mylą, nie każda zapłakana, rzucająca się do okna kobieta, krzycząca o pomoc jest bezbronną, starszą panią, która jest maltretowana przez rodzinę. Babcia zniszczyła część mojego życia, doprowadziła do stanów depresyjnych i nerwicy, tylko dlatego, że w jej mniemaniu stanęłam na drodze do jej szczęścia.

RodzinnyDom

Skomentuj (47) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 165 (215)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…