Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#87737

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dziś o tym, jak pewien wirus zawładnął ludzkimi umysłami.

Poczta Polska. Ludzi mnóstwo jak co dzień, ta placówka z kolejek słynie na całą okolicę. Szmatki na twarzach klientów obowiązkowo. Rodacy co prawda siedzą stłoczeni człowiek na człowieku, gołymi rękami dotykają kanap, blatów, własne długopisy ma może kilka osób, a obsługujące Panie masek nie mają wcale. Wiadomo, że wirusy przenoszą się tylko otworem gębowym, a jeśli chodzi o metody obrony przed nimi, skuteczne są: przepocona szmatka lub wolnostojąca pleksa o szerokości 30 cm.

No i wchodzę ja. Bez maski. Nie musiałbym przychodzić po przesyłkę, gdyby listonosz wykonywał swoje obowiązki i nie zostawiał awiza, gdy adresat jest w mieszkaniu.

W końcu mój numer wyświetla się na tablicy świetlnej. Ładnie się witam, awizo kładę. Ale dialog musi się rozpocząć:

- Proszę założyć maseczkę.
- Nie mogę jej nosić, mam przeciwskazania od lekarza.
- To Pan pokaże zaświadczenie – burknęła kobieta, której głos zmienia się z neutralnego w nienawistny.
- Słucham?

Kobieta powtarza, a ja usiłuję jej wyklarować, że w Polsce obowiązuje coś takiego jak RODO, a ona nie jest funkcjonariuszem Policji, żebym na każde jej zawołanie pokazywał moje dokumenty medyczne. Wchodzi mi w zdanie, ale nawet nie wiem co mówi, bo odzywa się pewien poirytowany facet:

- Masz k**wa problem, żeby szmatę na ryj założyć?

Po usłyszeniu, że tak, mam z tym problem, spuszcza wzrok i odchodzi. Za chwilę jednak zastępuje go człowiek z tyłu, który także zaczyna mi wydawać polecenia, nie zważając na takie zwyczaje jak mówienie „proszę”, czy nieprzechodzenie „na Ty”, gdy inna osoba nawet nie zdążyła wyartykułować, że sobie tego nie życzy. Kiedy zwracam na to uwagę i pytam, czy wezwie karetkę, gdy zemdleję od zaduchu, mówi coś o... uciszeniu się. Nie słyszę dokładnie co, bo starsza Pani, z bezpiecznego drugiego końca Poczty nagle wydziera się wniebogłosy, że nikt mnie tutaj nie chce, bo „każdy boi się o zdrowie”.

Mając powoli dosyć tego cyrku, mówię do Pani z okienka, żeby albo mnie obsłużyła, albo wezwała Policję, która mnie z placówki wyprosi. Kobieta nakręca spiralę dalej, mówi o stwarzaniu zagrożenia (!) i o konieczności pokazywania zaświadczenia. Nie mając już żadnej ochoty na dyskusję, pytam Pani ze świeżo zwolnionego okienka obok, do tej pory milczącej, czy może ona mogłaby mnie obsłużyć. Kobieta po prostu bierze awizo i idzie na zaplecze. Jako pierwsza robi to, do czego jest w swej pracy zobligowana.

Finalnie, w rytmie tych samych komentarzy od tych samych osób, list udaje się odebrać. A Pocztę opuścić bez linczu :)

poczta

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -12 (14)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…