Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#88000

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ok, przyszła moda na historie "wagowe", to i ja się dorzucę, tylko z przeciwnego bieguna.
Zawsze byłam wysoka i chuda. Jako dziecko byłam niejadkiem, ale w pewnym momencie "odkryłam" jedzenie i zaczęłam jeść (chociaż lepszym stwierdzeniem byłoby pewnie: zaczęłam żreć, łatwiej było mnie ubrać niż nakarmić). Jednak moja waga tego nie potwierdzała.
Badania tarczycy w normie, brak pasożytów, od jednego lekarza usłyszałam, że "taka moja uroda". "Uroda", aha.

Co słyszałam od innych dzieci, ale również i dorosłych? Że wyglądam jak śmierć jak chorągwi. Że wyglądam jak kościotrup. Że byle wiatr mnie przewróci. Że jestem za chuda. Że jestem za koścista. Że "facet nie pies, na kości nie leci" (odpowiedź na to chyba każdy zna?). Żebym w końcu przytyła. Żebym uważała, bo się połamię. Że wyglądam obrzydliwie. Że jestem patyczakiem. Że mam anoreksję. Że wyglądam jak patyk. Zawsze: "dziecko, jak ty wyglądasz, zjedz coś" (a ja z przyjemnością zjadłam dokładkę i deser - niestety, za którymś razem ludzie orientowali się, że wcale nie ratują mnie od śmierci głodowej, a ja wtrąbię im obiad dla dwóch dorosłych chłopa, jeśli będzie mi smakował, i poproszę o jeszcze). Nigdy nie usłyszałam, że jestem szczupła, zawsze chuda. Chociaż nie, niektórzy myśleli, że mój półprzezroczysty wygląd to wynik diety, więc próbowali mówić mi, że jestem gruba.

Żadne dziecko nie lubi być wyśmiewane ze względu na wygląd. To nawet nie bolało, byłam przyzwyczajona, bo słyszałam to praktycznie na każdym kroku. Od wszystkich. Tylko... ile razy można usłyszeć to samo? Ja nie płakałam, po prostu się z nimi biłam, często wygrywając. Potem broniłam się już tylko słownie, wbijając odpowiednie szpile. I nagle okazywało się, że to nie "patyk" się łamie, ale "patykiem" się obrywa. Ale i tak dalej byłam "za chuda". W szkole, w pracy. "Za chuda". Ok, to była prawda. Ale słyszenie tego po tysiąckroć naprawdę nie pomogło mi przytyć. Tylko nudziło.

Dwa teksty, które zawsze słyszałam, gdy poznawałam się z kimś nowym - ale ty jesteś wysoka! ale ty jesteś chuda! Nieważne w jakich okolicznościach się poznawaliśmy, tak wyglądał początek praktycznie każdej znajomości. I często dalej wygląda, choć teraz przeważa ta pierwsza część. Bo mi się utyło. Ok, w niektórych miejscach, nie jakoś bardzo, ale zawsze. Nie przeszkadza mi to. Niektóre kosteczki dalej mi wystają, inne gdzieś się pochowały. W niektórych miejscach mam za dużo, w niektórych za mało. Ale ja mam naprawdę gdzieś, co kto myśli na mój temat. Co kto mówi na mój temat. Zawsze w mniejszym lub większym stopniu miałam, ale od kilkunastu lat dodatkowo się z tego śmieję. Sama z siebie również. Kiedyś miałam (nie za dużo, ale jednak) kompleksy związane z wyglądem i wzrostem, chyba powinnam dalej je mieć. Ale mi się nie chce.

Bycie "za grubym" czy "za chudym" to odstawanie od normy, a to nie jest dobrze widziane. Tylko ważniejsze jest raczej, jak ktoś się z tym czuje, jaki ma to wpływ na jego organizm, zdrowie. I pamiętać, że nie zawsze ma się wpływ na to, jak się wygląda. Bo może kiedyś zupełnie wytoczę się z kategorii "za chuda". Tylko podejrzewam, że mam marne szanse, bym kiedyś uciekła z szufladki "za wysoka". Chyba że sobie nogi podpiłuję.

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 115 (133)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…