Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#88333

przez ~Rob ·
| Do ulubionych
Dzisiaj o temacie drogowym, czyli słynne ścieżki rowerowe. Ilekroć decyduję się wybrać rower zamiast auta, mam problem, który mam wrażenie występuje nie tylko w moim regionie, mianowicie: jechać drogą okrężną, bez ścieżek czy ze ścieżkami i je zwyczajnie zignorować? Oto kilka przykładów dlaczego:

- Ścieżka rowerowa to pas namalowany na jezdni, zaczynający się 1 (słownie jeden!) metr przed skrzyżowaniem ze światłami, następnie, po 200 metrach ścieżka schodzi na chodnik na długość około 20 metrów, oczywiście znak, po czym wraca na jezdnię tuż przed pasami dla pieszych. Zapomniałem dodać, że obecny przy "zjeździe" krawężnik dla rowerów miejskich przy jeździe z górki skończy się prawdopodobnie całowaniem chodnika.

- Kolejna mistrzowska ścieżka, piękna, szeroka, no po prostu 3-pasmówka ścieżek rowerowych, jeszcze z górki gdy się wraca latem z pracy! No po prostu luksus! Gdyby nie fakt, że wzdłuż niej ciągną się domki jednorodzinne i przez całą jej ponad 3 km długość przy każdej jednej bramie oznaczono cienką, wystającą (na nieco ponad 1,5 cm) w poprzek kostką granice podjazdu a tego, co podjazdem nie jest. Czujesz jakbyś jechał PKP. Jadąc tam zaledwie kilka razy szybko zrozumiałem, dlaczego tę trasę wybiera tak mało rowerzystów.

- Piękna leśna trasa, idealna z mojej małej miejscowości do Wielkiego Miasta obok, zakaz ruchu aut, tylko autobusy (1 na godzinę) i taksówki mogą tamtędy jechać, oznaczona trasa rowerowa na jezdni. Szkoda tylko, że nawierzchnia jest w takim stanie, że nawet autobus jedzie lewym pasem na niektórych jej odcinkach. Oznaczenie trasy rowerowej kończy się ze 100 m w las.

- Ta sama trasa, po drugiej stronie lasu, już w dużym mieście. Dziurawa tak, że szkoda gadać. Ser szwajcarski ma mniej dziur! Piesi chodzą zygzakiem, rowerzyści, którzy z poczucie obowiązku chyba tylko bardzo starają się nią jechać z zazdrością patrzą na tych, którzy spokojnie miarowo i prosto jadą jezdnią obok. Wzdłuż drogi z drugiej strony las, ruch praktycznie zerowy, pojedyncze auta dojeżdżają do i ze swoich posesji.

- Kolejne mistrzostwo planistów, ścieżka zaczyna się za skrzyżowaniem i przebiega wzdłuż, będąc jednocześnie częścią chodnika. Równiutka, fajna i przebiegająca tak blisko witryn niektórych sklepów, że jadąc ryzykujesz wpadnięcie na wychodzących ludzi. I tak, jest oczywiście znak wskazujący oddzielną część dla pieszych, czerwona kostka dla rowerów, szara dla pieszych. Tyle tylko, że otwierając drzwi popularnego zoologicznego lub wychodząc z innego budynku mamy miejsca jako piesi żeby wyjść na wysokość drzwi, zrobić ustęp w bok (alternatywnie wykonać zwrot o 90 stopni) i iść. 2 kroki to już zdecydowanie za dużo! Żeby było śmieszniej, ścieżka dalej zjeżdża na drogę,którą wcześniej jechać nie wolno, chociaż przez całą swoją długość jest dokładnie taka sama. Jest to jedna z najczęściej uczęszczanych uliczek mojego miasta, jest tam przychodnia, policja, mops, sklepy, lokalne knajpki. Super po prostu. A palić to, jedziesz ulicą.

- Nowo remontowana trasa, piękna droga, ścieżka namalowana na jezdni. I wielki, około 1,5 metrowy garb asfaltu wzdłuż. Wjedziesz na to to się wywalisz. Wysokie to to na około 20 cm (jeżeli nie więcej), wygląda to to z profilu nieco jak krzywa Gaussa, więc przejechać obok też ciężko. Nie ma opcji, musisz zjechać albo na chodnik (wkurzając pieszych i czekających na autobus) albo pakować się na pas dla aut. Innej rady nie ma chyba, że umiesz rowerem na jezdni lewitować.

- Piękna ścieżka, barierki dla rowerzystów, żeby się nóżką ładnie oprzeć czekając na zmianę świateł, no super po prostu. I osiedle obok i wielkie ekrany izolujące od drogi (miejskiej, 2 - pasmowej, z ograniczeniem do 60) i młodzież popijająca trunki. Z jednej strony osłonięta terenem zielonym, bez lamp, tłukąca butelki, z drugiej nie widoczna przez rzeczone ekrany. Po drugiej dętce po prostu zjeżdżam na ulice bo szkoda moich nerwów, zwłaszcza wieczorami gdy naprawdę nie dojrzysz szkła na ścieżce.

- Moja ulubiona ścieżka, ta sama co z punktu wyżej, tyle, że już nie tak piękna. Kostka dziurawa, krawężniki wysokie. Czyli jedziesz ścieżką, jest ona namalowana ładnie na jezdni wzdłuż pasów, zjeżdżasz z chodnika po czym na jezdni zsiadasz i wprowadzasz rower na dalszą jej część.

Ja naprawdę chcę jeździć ścieżkami rowerowymi kiedy tylko jest taka możliwość, ale powiem wprost, w moim regionie, większość z nich (poza nowymi osiedlami) zwyczajnie nie nadaje się do eksploatacji. Jeżdżę zatem lasami, bocznymi drogami albo wybieram trasę w ogóle bez ścieżek, bo jest zwyczajnie bezpieczniej.

I na koniec wymiana zdań z panem ze Straży Miejskiej (przytoczone, nie cytaty):
- Będzie mandat za jazdę po jezdni, ponieważ tam jest ścieżka i ma Pan obowiązek jechać ścieżką
- Rozumiem, ale ścieżka się do jazdy nie nadaje
- Ale jest i ma Pan obowiązek
- Nie mam, ponieważ jazda tą konkretną ścieżką jest zwyczajnie niebezpieczna.

- wymiana opinii i poglądów -

- Proszę Pana, niech Pan wsiądzie na mój rower i się tędy przejedzie! Proszę bardzo!

Wsiadł, przejechał, oddał, podziękował, przeprosił za kłopot (wbrew namowom koleżanki) i pojechał. Słowem się więcej nie odezwał o obowiązku jechania ścieżką.

Także pozdrawiam planistów miejskich, pracowników budujących owe ścieżki i piekielnie gorąco pozdrawiam ludzi odbierających i oddających te twory do użytku.

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 118 (152)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…