Historia sprzed kilku tygodni. Leżałem w szpitalu na sali z pewnym facetem. Rzecz działa się po południu. Jedna pielęgniarka zmieniała opatrunki mnie, a druga zajmowała się moim sąsiadem i - jak to kobiety - rozmawiały sobie dość głośno. Byłem jeszcze zbyt słaby, żeby wszystko rozumieć, ale dolatywały do mnie strzępki zdań:
- Jest przystojny... - powiedziała pielęgniarka "od sąsiada". - Nie uważasz?
- Jest, jest, ale ty masz szczęście - dodała "moja".
- I przystojny i obdarzony...
- Dziękuję, nie trzeba było - odezwał się wówczas mój sąsiad. - Chociaż przyznam, że jeszcze żadna kobieta tak o mnie nie mówiła.
Na to "jego" pielęgniarka:
- Panie, ja o moim mężu mówiłam, a pan niech siedzi cicho, bo szwy panu pękną! Mnie tu nie płacą za pocieszanie pacjentów.
Cóż... przynajmniej przez chwilę gościu czuł się szczęśliwy.
- Jest przystojny... - powiedziała pielęgniarka "od sąsiada". - Nie uważasz?
- Jest, jest, ale ty masz szczęście - dodała "moja".
- I przystojny i obdarzony...
- Dziękuję, nie trzeba było - odezwał się wówczas mój sąsiad. - Chociaż przyznam, że jeszcze żadna kobieta tak o mnie nie mówiła.
Na to "jego" pielęgniarka:
- Panie, ja o moim mężu mówiłam, a pan niech siedzi cicho, bo szwy panu pękną! Mnie tu nie płacą za pocieszanie pacjentów.
Cóż... przynajmniej przez chwilę gościu czuł się szczęśliwy.
szpital
Ocena:
509
(593)
Komentarze