Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#88503

przez ~BezNicku ·
| Do ulubionych
Moja Mama powiedziała kiedyś mądrą i bardzo prawdziwą, jak na tamten moment dla mnie rzec: "A twoi teściowie wydawali się tacy kulturalni, tacy elokwentni...".
Właśnie, wydawali się.

WSTĘP.
Z moim (obecnie już) Mężem zaczęliśmy spotykać się już w 2008 roku. Z mniejszymi bądź większymi ekscesami tak nasz, wtedy szumnie zwany związek trwał trochę ponad rok. Rozeszło się nam jednak, każdy poszedł w swoją stronę i zaczął żyć własnym życiem.

W tamtym czasie nie zdążyłam poznać moich obecnych teściów zbyt dobrze, chociaż wydawali się sympatycznymi ludźmi.

Minęło 5 lat od rozstania (rok 2014), jakieś styki w mojej głowie się zwarły i postanowiłam złożyć mojemu byłemu życzenia urodzinowe. Było, jak było, co złe minęło, każdy ma swoje życie, więc dlaczego nie miałoby mnie stać na taki mały aczkolwiek miły gest.

I zaczęło się... W ramach podziękowania kawa, po kawie spacer, rozmowa, spotkanie dawnych znajomych (w sumie to znajomi byłego byli, ale że jakiś tam mały, żeby nie rzec nikły kontakt mieliśmy po naszym rozstaniu to miło było spotkać się z nimi na dłużej) i impreza do rana. Znów spacer i rozmowa do rana.
I przepadłam. Znów. A ponoć dwa razy do tej samej rzeki się nie wchodzi (haha :D).
Tak nam jakoś przeleciało, że już 7 lat jesteśmy razem a od 4 jako małżeństwo.
Wtedy to, przez te 7 lat a w sumie przez ostatnie 4 zdążyłam poznać, jak piekielni potrafią być moi teściowie a wraz z nimi ich córka a moja szwagierka, najmłodsza z rodu.

HISTORIA WŁAŚCIWA

1.Pierwsza sytuacja poślubna (w trakcie ślubnych przygotowań też dali nam w kość, ale to materiał na osobną historię) była, rzekłabym dość niewinna i nie zwiastująca tego, co miało nastąpić.

Stało się tak, że zaszłam w ciążę. Co więcej, była to ciąża bliźniacza. W tamtym czasie mieszkałam już u teściów.
Od kiedy w domu teściów obwieściłam dobrą nowinę, szwagierka dzień w dzień przychodziła do mojego i Męża pokoju, żeby dotknąć brzucha i sprawdzić, czy kopią. Irytowało mnie to strasznie tym bardziej, że nawet po popołudniowych zmianach, kiedy wracała 22:30/23:00, dość intensywnie pukała do drzwi i sprawdzała, czy nie śpię.

Zdarzyło się jednak, że w I połowie ciąży musiałam udać się do szpitala i tam też zostałam do rozwiązania.
Zarówno rodzice, moje rodzeństwo jak i teściowie odwiedzali mnie w szpitalu, jednak zabolało to, co powiedziała teściowa za moimi plecami, że sama jestem sobie winna i przez samą siebie leżę w szpitalu, bo po co tyle w ciąży łaziłam, jeździłam. Teraz mam.
Nadmienię, że na spacery zakazu nie miałam a po lekarzach i sklepach ja z nią jeździłam, bo jej córka wiecznie dla niej czasu nie miała.

2. Wróciłam do domu. Sama, bez dzieci, gdyż musiały, z racji wcześniactwa zostać od opieką lekarzy. Jeździliśmy z Mężem do nich tak często, jak tylko się dało. Po dojściu do siebie nawet ulokowałam się u Cioci w mieście, gdzie rodziłam, żeby móc jeździć do szpitala codziennie.

Co więc zostało mi, w sumie wtedy Nam, zarzucone przez teścia, gdy wyszliśmy jeden, jedyny raz do znajomych, żeby trochę odetchnąć po mojej ciężkiej ciąży, porodzie i początkach Męża na swojej działalności? A usłyszeliśmy, że nic a nic nie przejmujemy się stanem własnych dzieci, że w ogóle nas nie obchodzą, bo zamiast być z nimi (godzina wieczorna, gdzie i tak nie moglibyśmy już z nimi być na sali) wychodzimy sobie do znajomych.

3. Pociecha pierwsza wróciła do domu. Odwiedziny wszystkich ograniczyliśmy tylko do pierwszego przywitania, bo po pierwsze wcześniak, po drugie nowe otoczenie, więc chcieliśmy maksymalnie dać Bąblowi czas na oswojenie się z miejscem, po trzecie, chciałam odrobiną spokoju i prywatności, gdyż z moją psychiką nie działo się najlepiej (podejrzewano depresje poporodową), co wiedział doskonale mój Mąż.

A teściowie urządzali sobie wycieczki do nas, męczyli nas strasznie, prywatności zero.
Podejmowałam próby karmienia Bąbla swoim mlekiem, co nie było łatwe, tym bardziej też, że teściowie bez pukania wparowywali do pokoju dodatkowo mnie tym stresując.
Tłumaczyliśmy spokojnie, dlaczego tak postępujemy a nie inaczej, jednak nie docierało. W zamian słyszeliśmy zarzuty, że odseparowujemy wnuczę od nich celowo, że w ogóle nie dopuszczamy ich do Bąbla.

Po pewnym czasie, mój Tata wraz z moim Mężem postanowili, że na jakiś czas wrócimy do mojego rodzinnego domu. Widzieli, że ciężko przechodzę ostatnie zmiany w swoim życiu (za dużo na raz) i stwierdzili, że może w znajomym miejscu będzie mi łatwiej. Mąż udał się więc na rozmowę ze swoimi rodzicami. Rozmowę przyjęli ponoć dobrze, zrozumieli sytuację, przyjęli do wiadomości wszystkie argumenty.

Niestety, nie na długo. Tego samego dnia, gdy pakowałam swoje i Maludy rzeczy, usłyszałam z drugiego pokoju, że: "Jaka depresja, to nie depresja tylko jest leniwa, robić jej się nie chce", ale szalę przeważyło stwierdzenie, że jestem "gównem z XYZ (nazwa mojej rodzinnej miejscowości)" i że nie mam prawa zwracać się do teścia tato, panie tato, czy innymi podobnymi określeniami, bo w skrócie dla niego nie istnieję.
Zalana łzami, z dzieckiem na rękach zostałam wzięta przez Męża do samochodu i przy wtórach kłótni Mąż - teść - rodzice teściowej wyprowadziliśmy się.

Do teściów już nie wróciliśmy.

Po moim powrocie do rodzinnego domu, zdarzały się również piekielności z teściami w roli głównej, ale to już w osobnej historii, jeśli będą chęci na ciąg dalszy :).

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 167 (181)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…