Historia "do śmiechu". Tym razem "piekielnym" był mój dziadek, a rzecz działa się w pewnym markecie w wielki czwartek. Wszedłem, by zrobić zakupy, a dziadek czekał na zewnątrz. To był jeden z tych nielicznych przypadków, kiedy podczas zakupu fajek proszono mnie o dowód osobisty. Nie miałem.
Ja: Nie mam dowodu, ale mam dziadka, który może potwierdzić.
Kasjerka: O nie! W to, że dowód został w samochodzie jeszcze mogłabym uwierzyć, ewentualnie, że wpadł panu do kanału, ale w dziadka nie uwierzę!
Zawołałem więc dziadka, który wszedł do sklepu z miną sugerującą "fajki, albo w mordę!".
Dziadek: No co pani, nie widzi, że mój wnuk pełnoletni? Nie widzi? Toć chłop jak dąb, dziadka przerósł, a pani się jeszcze zastanawia! I nam opóźnia trasę po sklepach!
Ja: Dziadku, spokojnie, to nic tak bardzo ważnego...
Dziadek: Nic ważnego?! To ja się poświęcam, wtaczam po tych schodach, bo myślę, że wnuka mi krzywdzą, a ty teraz mówisz, że nic ważnego?! (do kasjerki) Sprzedaj mu pani te fajki i jeszcze setkę dla dziadunia, bo się wkurzył.
I wyszedł.
Grunt to rodzinka...
Ja: Nie mam dowodu, ale mam dziadka, który może potwierdzić.
Kasjerka: O nie! W to, że dowód został w samochodzie jeszcze mogłabym uwierzyć, ewentualnie, że wpadł panu do kanału, ale w dziadka nie uwierzę!
Zawołałem więc dziadka, który wszedł do sklepu z miną sugerującą "fajki, albo w mordę!".
Dziadek: No co pani, nie widzi, że mój wnuk pełnoletni? Nie widzi? Toć chłop jak dąb, dziadka przerósł, a pani się jeszcze zastanawia! I nam opóźnia trasę po sklepach!
Ja: Dziadku, spokojnie, to nic tak bardzo ważnego...
Dziadek: Nic ważnego?! To ja się poświęcam, wtaczam po tych schodach, bo myślę, że wnuka mi krzywdzą, a ty teraz mówisz, że nic ważnego?! (do kasjerki) Sprzedaj mu pani te fajki i jeszcze setkę dla dziadunia, bo się wkurzył.
I wyszedł.
Grunt to rodzinka...
taki jeden
Ocena:
724
(818)
Komentarze