Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#88580

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Od kilku lat mieszkam w Wielkiej Brytanii, a dokładniej w Anglii.

Od początku pandemii popularne tu było codziennie klaskanie o tej samej porze dla służby zdrowia, wszędzie w oknach rozwieszane były plakaty "wspomóżcie naszą służbę zdrowia, naszych bohaterów" itp. Zapewne wielu pracowników ciężko pracowało ratując zdrowie i życie ludzi, natomiast ja chcę opisać kilku piekielnych według mnie pracowników służby zdrowia, z którymi miałam (nie)przyjemność mieć kontakt.

Pierwsza sytuacja, którą opiszę w tym poście: środki ostrożności w szpitalu.
W zeszłym roku straciłam pracę ze względu na lockdown i zatrudniłam się na sprzątaniu w szpitalu, które głównie polegało na dezynfekcji toalet i miejsc kontaktu dłoni z wyposażeniem szpitala, wyrzucaniu śmieci i wywożeniu brudnej pościeli do pralni. Praca lekka i dobrze płatna, ale zrezygnowałam po miesiącu, bo co się tam wyprawiało, to się w głowie nie mieści. Po prostu bałam się o zdrowie swoje i swojej rodziny.

Izolatki z pacjentami chorymi na Covid 19 były notorycznie zostawiane z otwartymi drzwiami lub pracownice przebywające w izolatce, ubrane w stroje ochronne, rozmawiały w najlepsze z pracownicami bez maseczek, stojącymi przy otwartych drzwiach od izolatek.

Po korytarzach chodziło się bez stroju ochronnego, pacjenci w salach wolnych od covida również przebywali bez jakiejkolwiek ochrony, z drzwiami otwartymi na korytarz.

Właściwy strój ochronny przysługiwał jedynie lekarzom. Sprzątacze jak ja czy opiekunki, wchodząc do izolatki, dostawały jedynie dwie szmaciane maseczki do założenia jedna na drugą i parę rękawiczek, z zaleceniem "staraj się za głęboko nie oddychać i wyrobić w 5 min, a nic Ci nie będzie". Nieustannie trwała walka o przyłbice, które i tak później magicznie znikały.

Naczynia osób zarażonych wirusem były notorycznie mieszane z tymi "zdrowymi" i wywożone z oddziału, po czym wiezione niemalże przez cały szpital do kuchni, w której je myto. Pracownicy myjący naczynia często dotykali gołymi rękoma naczyń pacjentów z izolatek z covidem i tymi samymi rękoma, bez mycia i dezynfekcji, wykładali czyste naczynia ze zmywarki, które wracały na oddział, na tym samym wózku, który również nie był myty i dezynfekowany, bo "nie ma na to czasu, wszystko jest OK. Nie przejmuj się wózkiem".

Wielu pacjentów leżało zaniedbanych, ponieważ nie mogli ich doglądać bliscy, a personel wykorzystywał propagandę "jacy to oni są zapracowani i przemęczeni" i wolny czas wykorzystywał na kolejne wizyty po kawę do kuchni lub wyczerpujące rozmowy ze współpracownikami. Żadnych przepełnionych szpitali, potu na czole ani przemęczenia nie było widać. Większość chorych ludzi, którzy potrzebowali hospitalizacji, odsyłanych było do domu z zaleceniami, a w szpitalu przebywali jedynie nieliczni. Na jednej sali przebywało może 2-3 pacjentów na 8 dostępnych łóżek.

Do szpitala w podziękowaniu codziennie napływał też stos prezentów od lokalnych drobnych przedsiębiorców, aby wspomóc i nagrodzić "naszych bohaterów". Uważam, że to miły gest z ich strony, ale gdyby widzieli pracę tych "bohaterów", to na pewno by niczego nie wysyłali.

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 139 (183)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…