Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#88677

przez ~starapannamloda ·
| Do ulubionych
Miesiąc temu braliśmy ślub, wesele na około 100 osób, rodzina, z którą jesteśmy w dobrych kontaktach i grono dobrych przyjaciół. Sami mamy trzyletniego bąbelka, zdecydowaliśmy się więc na wesele z dziećmi, z tym, że zapraszaliśmy tylko dzieci, które znamy i z którymi regularnie mamy kontakt, na przykład dzieci naszego rodzeństwa czy bliskich kuzynów.

Przyjaciele wiedzieli, że niestety oni są zapraszani bez dzieci, bo choć większość ich bąbelków znamy, to raczej tylko przelotnie, a większość i tak powiedziała, że wolą przyjść bez dzieci, wiadomo, dzieci "rodzinne" lepiej odnajdują się na weselach z wujkami, ciociami, babciami, kuzynami itd niż z obcymi ludźmi.

Alkoholu zamówiliśmy z górką, ale ani w gronie rodziny ani znajomych nie mamy ludzi chlejących do oporu czy porzygu. Dla dzieci osobna sala zabaw, animatorzy i wynajęte na górze pokoje dla rodzin z dziećmi. Wszystko wypadło dobrze, mniejsze dzieci na początku trochę szalały na parkiecie, potem bardziej zaciekawiła je zabawa z animatorką, a większość ok. 22 poszła spać, do północy wytrzymały dzieci w wieku 10+, nastolatki bawiły się z nami do rana. Nikt się nie schlał, nie porzygał, nie pokłócił i był to dla nas piękny dzień.

Rozmawiałam wczoraj z jedną z koleżanek, która była na weselu. Koleżanką ze studiów. Mamy regularny kontakt i zawsze mówiłam, że z Kasią (tą koleżanką) i dwoma innymi tworzymy takie papużki nierozłączki i mimo, że czasem nie widzimy się kilka miesięcy to zawsze jest między nami "klimat". Tym bardziej zdziwiłam się gdy Kasia zaatakowała mnie, że zniszczyłam jej moje wesele. Dokładnie tak.

A to dlatego, że kto to widział wesele z dziećmi. Ona się głupio czuła, te dzieci ją irytowały jak latały wokół stolików. Gdy zwróciłam jej uwagę, że bardzo wątpię, aby latały koło jej stolika, bo stół dziecięcy jak i stoły rodziców były na szczycie sali, a jej w ostatnim rzędzie, to usłyszałam, że no tak, to jest jej kolejna bolączka, że posadziłam ją tak daleko, jakby była obcą osobą, a nie przyjaciółką.

No i trzecia sprawa, skoro już zaprosiłam "bachory" to czemu nie zaprosiłam córki jej partnera. No chociażby dlatego, że partner jest partnerem od trzech miesięcy, przed weselem nawet go nie poznałam i dopiero po tej rozmowie dowiedziałam się, że ma dziecko. Kasia jest ogólnie obrażona. Szczególnie, że dali z chłopem kasy w kopercie więcej niż za symboliczny talerzyk, a na weselu wcale się dobrze nie bawiła. Zapytałam, czego oczekuje, że jej oddam te pieniądze? Powiedziała, że nie, ale moglibyśmy ich zaprosić na przeprosinowy obiad.

No i ten cały nasz "klimat" skisł. Na wieczorze panieńskim rozmawiałyśmy o weselu. Każdy wiedział, że będą dzieci. Nawet rozmawiałyśmy o tym, jak usadzeni będą goście. Nie pisnęłam słowem, gdy Kasia dwa tygodnie przed weselem zadeklarowała, że jednak przyjdzie z partnerem, bo ten się łaskawie zgodził (wcześniej nie chciał, bo to nie ten etap związku).
I tak nie dogodziłam.

slub wesele przyjaciele

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 156 (164)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…