Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#88784

przez ~undone ·
| Do ulubionych
Niejako w odpowiedzi na #88782

Raz w tygodniu jeżdżę do centrum handlowego na większe zakupy spożywcze i wszelkie inne. Mam nienormowany czas pracy, więc staram się jeździć w tygodniu z rana, zdarza się, że się nie uda i wtedy jadę z dzieckiem po odebraniu go z przedszkola.

Na parkingu przy centrum jest bodajże 8 miejsc dla rodzin z dziećmi i do tej pory udało mi się tam zaparkować raz. Nigdy nie miałam z tym problemu, jasne, że chętnie skorzystałabym z tego przywileju, ale poradzę sobie i bez, choć faktycznie przy wyjmowaniu dziecka z fotelika z dużego samochodu na relatywnie wąskim miejscu parkingowym trzeba się nagimnastykować lub stawać w znacznej odległości od wejścia, gdzie raczej nikt mnie nie przyblokuje.

Ostatnio jednak trochę mną zatelepało. Podjechałam ok. 17 na zakupy i widzę, że miejsce dla rodzin z dziećmi tuż koło wejścia wolne, a że dziecko było ze mną, postanowiłam skorzystać. No ale nie udało się, miejsce sprzed nosa zgarnął mi inny kierowca. Dzięki temu zauważyłam, że z samochodu wysiadła para w wieku 50-60 lat, poruszająca się zupełnie normalnie. Stanęłam więc i zapytałam ich, gdzie ich dziecko.

K: O co pani chodzi?
J: To miejsce parkingowe dla rodzin z dziećmi
K: A co mnie tu pani będzie pouczać, nie ma innych wolnych miejsc to tu stoimy!
M: My już dzieci odchowaliśmy, to nam też się należy, sikso roszczeniowa!

Odjechałam, bo o czym tu dyskutować. Ale od tego momentu zaczęłam zwracać uwagę, kto parkuje na tych miejscach. Tak, może jestem stuknięta, ale przechodząc koło tych miejsc zaglądam do aut. W większości nie ma w nich fotelika. Kilkukrotnie zwracałam takim kierowcom uwagę, nawet gdy byłam bez dziecka i nie chciałam tam parkować - po prostu zwrócić uwagę, że to miejsca uprzywilejowane i fakt, że pańcia ma SUV-a, którym nie umie zaparkować na wąskim miejscu albo pan musiał szybko coś załatwić bynajmniej tym przywilejem nie jest. A takie argumenty słyszałam od osób, którym zdarzyło mi się zwrócić uwagę. Kilka razy usłyszałam, że jestem roszczeniowa. Bo chciałabym skorzystać z miejsca, którego zarządca terenu przewidział dla takich osób jak ja? To jaki jest inny kierowca, który uważa, że może tam parkować, BO TAK?

Bonus - w bezpośrednim sąsiedztwie tych miejsc są miejsca dla niepełnosprawnych, z reguły stoją puste. Raz widzę, że na "rodzinnym miejscu" stoi auto, z którego gostek wysuwa sobie wózek inwalidzki. Przechodząc koło niego zwróciłam uwagę, że dosłownie obok są miejsca dla osób niepełnosprawnych (pan miał kartę parkingową osoby niepełnosprawnej), które stoją puste - i ja z dzieckiem na nich nie zaparkuję (i słusznie, te miejsca jak najbardziej powinny być i powinny być absolutnym tabu dla innych kierowców). Facet mnie opieprzył, że on sobie parkuje gdzie chce, nie będzie stawał na "upośledzonych" miejscach, bo on nie jest żadną kaleką. No spoko, tylko czemu w takim razie nie zaparkuje na zupełnie normalnym miejscu, tylko równie szerokim, co miejsce dla osób niepełnosprawnych, tyle, że z innym oznaczeniem?

Jak napisałam, ja tego miejsca nie muszę mieć. Nie miałabym problemu, aby oddać go komuś, kto jest z kilkorgiem dzieci. Nie domagałabym się zwolnienia mi tego miejsca, tym bardziej widząc, że ktoś ma problemy z poruszaniem się - ale z moich obserwacji wynika, że to muszą być jednostkowe przypadki, bo raczej zawsze widzę odjeżdżających stamtąd uśmiechniętych, żwawych ludzi w średnim wieku.

parking

Skomentuj (46) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 221 (247)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…