Miejsce: prywatna przychodnia lekarska.
Pacjentka przychodzi na wizytę do lekarza, dr X; Podczas wizyty lekarz zaleca leki A, B, C.
Pacjentka nie chce leku C. Nie jest jej potrzebny, po co, na co, ona i tak nie weźmie.
Lekarz wobec tego wystawia e-receptę na leki A i B.
Po kilku godzinach pacjentka dzwoni, że ona jednak chce lek C i że będzie go stosować, ale bez recepty nie kupi, niech doktor X jej wystawi.
Problem? Dr X jest dawno w domu, w innym mieście (dojeżdża ponad godzinę w jedną stronę).
Rozwiązanie? Dr X dzwoni do dr Y, która nadal jest w pracy i prosi, aby wystawiła pacjentce receptę. Dr Y zgadza się nie pobierając żadnej opłaty za (mimo wszystko) prywatną wizytę*.
Piekielność? Prawdopodobnie portal pacjenta nie "przetworzył" od razu recepty i ta wyświetliła się z opóźnieniem. Pacjentka zadzwoniła do koleżanki z innej zmiany, która w ogóle nie wiedziała w pierwszej chwili o czym mowa (nie było jej wtedy w pracy), ochrzaniła ją i zwyzywała, odgrażała się skargami i rzuciła słuchawką.
Po przyjściu do pracy i wysłuchaniu historii sprawdziłam repozytorium - recepta wystawiona bezsprzecznie.
Dzwonię do pacjentki i słyszę "Aaa tak, sprawa się wyjaśniła" i rzut słuchawką. Ani przepraszam, ani nic.
Ludzie, trochę empatii. Ja wiem, że w naszym kraju pokutuje idiotyczne przekonanie "płacę, więc wymagam", ale jesteśmy tylko ludźmi, jesteśmy zawodni, nie mówiąc o tym, że sprzęty także często się psują, wieszają, resetują i zawodzą. Zanim naskoczycie na kogoś i doprowadzicie do łez, zastanówcie się czy wam byłoby miło dostać ochrzan za coś, co nie jest waszą winą.
Nie mówiąc już o tym, że jeśli czegoś odmawiacie a potem zmieniacie zdanie, to powinniście się do tego ustosunkować, jak do własnej odpowiedzialności.
Płacąc za usługę robicie dokładnie to: płacicie za usługę. Nie wykupujecie całego zakładu pracy z możliwością obrażania i znęcania się nad pracownikami, i nie stajecie się naszymi szefami.
*lekarze przeważnie pobierają 20-40 zł za wystawienie recepty, więc opłata nie dotyczyłaby pełnej wizyty.
Pacjentka przychodzi na wizytę do lekarza, dr X; Podczas wizyty lekarz zaleca leki A, B, C.
Pacjentka nie chce leku C. Nie jest jej potrzebny, po co, na co, ona i tak nie weźmie.
Lekarz wobec tego wystawia e-receptę na leki A i B.
Po kilku godzinach pacjentka dzwoni, że ona jednak chce lek C i że będzie go stosować, ale bez recepty nie kupi, niech doktor X jej wystawi.
Problem? Dr X jest dawno w domu, w innym mieście (dojeżdża ponad godzinę w jedną stronę).
Rozwiązanie? Dr X dzwoni do dr Y, która nadal jest w pracy i prosi, aby wystawiła pacjentce receptę. Dr Y zgadza się nie pobierając żadnej opłaty za (mimo wszystko) prywatną wizytę*.
Piekielność? Prawdopodobnie portal pacjenta nie "przetworzył" od razu recepty i ta wyświetliła się z opóźnieniem. Pacjentka zadzwoniła do koleżanki z innej zmiany, która w ogóle nie wiedziała w pierwszej chwili o czym mowa (nie było jej wtedy w pracy), ochrzaniła ją i zwyzywała, odgrażała się skargami i rzuciła słuchawką.
Po przyjściu do pracy i wysłuchaniu historii sprawdziłam repozytorium - recepta wystawiona bezsprzecznie.
Dzwonię do pacjentki i słyszę "Aaa tak, sprawa się wyjaśniła" i rzut słuchawką. Ani przepraszam, ani nic.
Ludzie, trochę empatii. Ja wiem, że w naszym kraju pokutuje idiotyczne przekonanie "płacę, więc wymagam", ale jesteśmy tylko ludźmi, jesteśmy zawodni, nie mówiąc o tym, że sprzęty także często się psują, wieszają, resetują i zawodzą. Zanim naskoczycie na kogoś i doprowadzicie do łez, zastanówcie się czy wam byłoby miło dostać ochrzan za coś, co nie jest waszą winą.
Nie mówiąc już o tym, że jeśli czegoś odmawiacie a potem zmieniacie zdanie, to powinniście się do tego ustosunkować, jak do własnej odpowiedzialności.
Płacąc za usługę robicie dokładnie to: płacicie za usługę. Nie wykupujecie całego zakładu pracy z możliwością obrażania i znęcania się nad pracownikami, i nie stajecie się naszymi szefami.
*lekarze przeważnie pobierają 20-40 zł za wystawienie recepty, więc opłata nie dotyczyłaby pełnej wizyty.
słuzba_zdrowia
Ocena:
143
(165)
Komentarze