Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#8885

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Moja pierwsza historia na tej stronie.
Miejsce akcji: osiedlowy spożywczak typu "szwarc, mydło i powidło" na warszawskiej Pradze.
Czas akcji: wtorek, godzina 8 rano.

Do pracy w spożywczaku przyjęto młodą dziewczynę. Był to drugi lub trzeci dzień pracy. Stoi sobie dziewczę między chlebem, gazetami a żarciem dla zwierząt i ogląda świat - jak się po sklepie poruszają klienci (a to dość utrudnione, bo ciasno jest i stała w jedynym miejscu, gdzie mogła nie przeszkadzając za bardzo innym), gdzie jakie produkty stoją (zwyczajowo, jeśli się czegoś zapomni kupić, mówi się o tym kasjerce i często to ona idzie między półki i przynosi zapomnianą rzecz), poprawia kartony z mlekiem, jeśli stoją krzywo - ogólnie wykonuje sumiennie obowiązki praktykantki.

Wybieram sobie właśnie świeże bułeczki na śniadanie, kiedy potrąca mnie sunąca w stronę psiego żarcia postawna kobieta, wiek - rycząca późna 50-tka, full makijaż, aż dziw, że się nie obsypywał, tapir na głowie taki, że chyba lakierem zakleiła sobie uszy. Tenże "okręt flagowy" o mało nie staranował drobnej dziewczyny opartej o lodówkę z coca-colą, po czym włączył syrenę przeciwmgielną:
"Co to za sklep!? Co to za zwyczaje!? Któż to widział, żeby normalnemu klientowi na ręce patrzeć!? Czy wy myślicie, że wszyscy tu kradną!? Jak tak w ogóle może być!? Co za chamstwo!!!" - i tak dalej, w tym samym tonie. Starałam się nie reagować, ale kiedy babsztyl już czerwony ze złości (aż się uwidoczniło pod warstwą tynku na twarzy) zwrócił się do mnie szukając wsparcia, nie zdzierżyłam.
Olałam oburzenie tej niezwykle "sympatycznej" klientki i zwróciłam się do praktykantki, która minę miała taką, jakby się miała zaraz rozpłakać:
"Niech się pani nie przejmuje, różni ludzie mają różne problemy. Mi absolutnie nie przeszkadza, że pani tu stoi. Niech pani dalej robi, co trzeba, powodzenia i miłego dnia życzę".
Dzikie prychanie babsztyla zakończyło się mocnym akcentem, kiedy to "przypadkiem" trafiła mnie ciężkim koszykiem w kolano. Przyznam się bez bicia, że w tym momencie zdębiałam totalnie - nie z bólu, ale z totalnego zdumienia.
Na szczęście zakupy w tym sklepie robię od ponad 3 lat, a babę widziałam po raz pierwszy i, mam nadzieję, ostatni w życiu.

Osiedlowy spożywczak, warszawska Praga

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 75 (187)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…