Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#88850

przez ~idiotadajacysiewykorzystac ·
| było | Do ulubionych
Piekielny szef i kierownicy
Przyszłam do pracy. Praca na rok, od 3000 do 4000 brutto. Przyjęli mnie. Najniższa krajowa na początek- wydawało się, że jest ok (miałam brak doświadczenia – choć jestem inżynierem i dość kumatym człowiekiem stwierdziłam, że od czegoś trzeba zacząć- dwóch kierowników- faceci, to ważne trzeba też dodać, że trzeba tam sprzątać samemu, bo sprzątaczki nikt nie zatrudni. Wszystko było w porządku przez pierwsze trzy miesiące. Następnie po trzech miesiącach podwyżka- 100zł… Pomyślałam, ok w umowie premie, więc może się coś dostanie (umowa o pracę na rok) Po pięciu miesiącach stwierdziłam, że w życiu się nie wyrobię z pieniędzmi- wynajmuje z chłopakiem mieszkanie, czyli opłat w cholerę, a zbieram na studia na magistra zaocznie, żeby później na spokojnie żyć. Przy okazji po trzech miesiącach czyli po okresie próbnym zaczęli coraz więcej obowiązków dokładać , głównie to co mieli robić kierownicy- ja w cholerę nie byłam z tej branży czyli wiedziałam tyle ile zrozumiałam- nie tyle ile mi wytłumaczyli, bo myśleli, że kurna doktora zatrudnili, który wszystko wie (doktor to za te pieniądze specjalnie by fuszere odwalił XD ). Zestresowałam się do tego stopnia, że dostałam zgagi, oraz problemów z jelitami (potrafili się drzeć na mnie, że za wolno robię kiedy nie wiedziałam co robić- jeszcze pod koniec przy zamawianiu tego stwierdzili, że ma być to inaczej- i jeszcze mi się dostało za to, za ich niewiedzę) Poprosiłam o podwyżkę. – nie możemy, bo przyszłaś w połowie projektu ( to po cholerę pisali 4000brutto i premie? )
Przed świętami Bożego Narodzenia myślałam , że może premia- ni wuja, choć projekty były dobrze zrobione, a obowiązków jeszcze więcej, gdzie w normalnej firmie za to dali by koło i więcej 3000zł netto a człowiek się szanujący w życiu by ich nie zrobił za takie „grosze”. Drodzy czytelnicy piekielnych- to jeszcze nic. W dzień, kiedy była „wigilia pracownicza” kierownicy próbowali ukryć, że jadą na wigilię- nieudolnie zresztą. Telefony wisiały w powietrzu a echo słów „wigilia” roznosiło się po całym „biurze” nawet kiedy kierownik wyszedł za drzwi, żeby o niej porozmawiać- wszystko było słychać (sam kierownik nie mówił słów wigilia, może żeby mi nie było smutno) zamiast powiedzieć mi – idź do domu nikt nie pracuje już – siedziałam do wieczora sama w PIZ%U w „biurze”
Wbijają mnie w dalsze projekty(które również, nie są z mojej dziedziny a są to projekty, za które powinni zapłacić przynajmniej premią- już wiem, że tego nie zrobią) i + kierownik stwierdził, że nie będzie mi pomagał – no huk, najwyżej spartacze sprawę, oni cały czas poprawiają wszystkie dokumentacje, mylą się, ciągle coś odwalają, to ja nowicjusz nie mogę ? Oni ciągle pieprzą, że mają wielkie doświadczenie- wyobraźcie sobie, że jeden mówi co innego, drugi co innego i mam chwilami taki mętlik w głowie, że ja NIE WIEM CO ROBIĆ! Kłócą się wyzywają, klną, wchodzą sobie do gardeł….Może jakieś rady? (prócz tej z nowa pracą)
Dlaczego w „biurze”? to zostanie anonimowe (warunki polowe –brak mikrofali, kuchnia w takim stanie, że samo jedzenie staje w gardle, jedynie czajnik…..kuchenki też brak…Ciepłego dania jak sobie nie zamówisz – nie masz , ale weź tu coś zamów jak jesteś na ciągłym debecie…

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -2 (38)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…