Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#89034

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Do tej pory jedynie czytałam Piekielnych, jednak nadszedł czas i na moją historię.

Niedawno zakończyłam pracę w iście Piekielnym przedszkolu. Motto tej placówki powinno brzmieć: "Nie mamy ludzi do pracy".
Z tego też powodu ma miejsce wiele nieprzyjemnych (potencjalnie niebezpiecznych/nielegalnych) sytuacji.

1. Na jednego nauczyciela może przypadać maksymalnie 25 uczniów, jednak "nie mamy ludzi do pracy", więc 30, a nawet 40 dzieci w jednej sali, z jednym opiekunem, nie stanowi bynajmniej rzadkiego widoku.

2. Brak nauczycieli to żaden problem, wyślijmy panie woźne (pomoce techniczne) na studia. Studia 5-letnie, 1 rok licencjatu rozpoczęty w październiku. W listopadzie, najpóźniej grudniu, gdy inna pracownica się zwolni lub zajdzie w ciążę - dziewczyny, które dopiero rozpoczęły studia przejmują wychowawstwo. Rodzice oczywiście nic nie wiedzą, o ich braku doświadczenia/wykształcenia kierunkowego. W dziennikach wszystko musi się zgadzać, więc zmuszanie tych kilku wykwalifikowanych nauczycielek do podpisywania się na wszystkich oficjalnych dokumentach. Nawet jeśli nigdy nie pracowały z tą grupą, a fizycznie niemożliwym jest, aby prowadziły zajęcia w 3-4 grupach w tym samym czasie. Ale grunt, że się papierologia zgadza!

3. Ogólnie wszystkich nauczycieli można zastąpić studentami, musi być w przedszkolu angielski? Studenci! Rytmika? Studenci!
Wszyscy uciekają po miesiącu, dwóch, a dzieciaki na nowo muszą przystosowywać się do nowych nauczycieli i zmienionych godzin zajęć.

4. Skoro nauczycieli jest tak niewielu, to nie wolno im chorować. Raz w miesiącu dostawałyśmy na maila tabelkę w Exelu z rozpiską, która i kiedy była na L4 i ile to procent frekwencji, wraz z komentarzem o "specyfice naszej pracy" np. muszą być Panie odpowiedzialne, byle katarek, to nie powód, by nie przychodzić do pracy, rodzice na was liczą, jak macie dzieci chore, to dzielcie się obowiązkami z partnerem itp. Po pierwsze: RODO??? Wszyscy pracownicy uzyskiwali takie informacje o innych. Po drugie: Namawianie do przychodzenia chorym do pracy w dobie pandemii. Po trzecie: Samotne matki? Co mają zrobić?

5. Skoro nauczycieli jest tak niewielu, to nikogo nie możemy zwolnić! Nawet jeśli nauczycielka krzyczy na dzieci, szarpie się z nimi, zapomina dzieci z placu zabaw (!), nie realizuje podstawy programowej "bo ona nie wie jak"- nic jej nie grozi ze strony dyrekcji. Dyrekcji, która sama zatrzymała się mentalnie 40 lat temu i kiedy usłyszy płaczące dziecko np. w szatni lub z którejś z sal, ma na to prostą radę - zagrozić dziecku, że wyląduje w innej grupie albo ukochana zabawka poszybuje za okno. Zawsze działa. No czasami jeszcze trzeba wmówić 3-latce, że jak nie zje zupy, to mama jej nie odbierze z przedszkola.

I teraz mam ochotę też być Piekielną i zgłosić to wszystko do kuratorium. Zastanawiam się tylko, czy ma to sens? Przecież w papierach wszystko się teoretycznie zgadza, a od reszty można łatwo się wykpić. Co o tym sądzicie?

wrocław przedszkole

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 146 (176)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…