Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#89169

przez ~prawni1234k ·
| Do ulubionych
Do opisania tej historii zmotywowała mnie historia o wymuszaniu studiów prawniczych i aplikacji, która ostatnio pojawiła się na głównej (#89134).

Rys sytuacyjny- pochodzę z małej miejscowości, gdzie większość ludzi żyje od 10 do 10, nie ma dużych zakładów pracy-większość to Januszeksy. Ludzi stać, aby wysłać dzieci na studia, ale w większości kosztem własnego komfortu.

Ja zawsze uczyłam się pilnie i dość dobrze. Nigdy nie miałam świadectwa bez paska, maturę zdałam na tyle dobrze, że dostałam się na moje wymarzone prawo. Snuto przede mną marzenia własnej kancelarii, wygrywania procesu i powracania do rodzinnej mieściny w super drogim aucie.

A potem zderzyłam się z rzeczywistością, która już tak kolorowa nie była. Moich rodziców stać było na to, abym mogła opłacić połowę kawalerki (jednocześnie nie kwalifikowałam się do akademika), ale wyżywienie opłacałam ze stypendium naukowego, które w ciągu 5 lat moich studiów, zostało zredukowane do kwoty 400 zł. Było ciężko i równocześnie pracowałam i studiowałam. Całkowicie straciłam czas na swoje pasje, bo z pracy leciałam na studia, ze studiów do nauki albo do kolejnej pracy- z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że w wieku 25 lat otarłam się o wypalenie zawodowe.

Potem zderzyłam się ze środowiskiem, które mimo że deklaruje bycie otwartym na ludzi z zewnątrz, miażdży ich. W tym czasie gdy podejmowałam pierwsze próby zatrudnienia, miałam koleżankę na rezydenturze. Gdy usłyszała o warunkach mojej pracy i późniejszej aplikacji, stwierdziła jednak, że ona jako rezydent to nie ma aż tak źle, porównując do aplikantów i studentów prawa.

Pracowałam przez praktycznie cały okres studiów aby odciążyć rodziców. Chciałam pracować w zawodzie więc startowałam od, jak się potem okazało, darmowych praktyk (za które miałam dostać 400 zł pensji, której nigdy nie ujrzałam, a nie spisałam żadnej umowy przed podjęciem praktyki wierząc, że zawody zaufania publicznego nie robią w balona własnych protegowanych).

Potem kilka prac. W żadnej nie miałam umowy o pracę, a wszystko było zleceniami i to jeszcze lewymi (np. według jednej rozpiski pracowałam 3h dziennie, gdy w rzeczywistości było to 8h). Ale jak miałam zostać bez wypłaty, a potem zastanawiać się co zjeść, tak wolałam zacisnąć zęby.

Potem zaczęłam być uświadamiana przez aplikantów i przez samych radców prawnych/notariuszy, że na aplikacji nie mam liczyć na poprawę zarobków ani umowy o pracę. Sama aplikacja to był koszt ok. 5500 zł/ rok, gdy myślałam o aplikacji notarialnej. Potem doszły do tego inne aspekty, jak chęć posiadania przeze mnie dwójki dzieci koło 30. Koleżanka aplikantka opowiedziała mi o swojej koleżance, która wpadła będąc na aplikacji- została bez pracy (bo zlecenie) i finalnie aplikację musiała zawiesić, bo nikt ciężarnej aplikantki nie chciał.

Na 4 roku studiów stwierdziłam, że moje marzenia o wielkiej karierze i moje wysiłki co do kształcenia się, zdobywania praktyki w kierunku prawa, nie dadzą mi tego na co liczę. Studia skończyłam, poszłam na kursy księgowości i compilance (które wtedy były stosunkową nowością) i nie żałuję.

Co jednak mnie irytuje? Powroty do rodzinnej miejscowości i to, że ludzie nie wierzą mi w moją historię. Gdy ich pociechy pytają mnie o studia i pracę, mówię aby wybrały inny kierunek, bo my z tego małego miasta nie mamy środków, aby rodzice utrzymywali nas do skończenia 30 lat praktycznie w całości- więc albo się przepracujemy, próbując godzić studia i pracę, albo zginiemy z głodu. Nikt nie chce mi wierzyć, bo przecież prawnicy utrzymują się sami. Ludzie mówią, że jestem nieporadna. Może to prawda w ich oczach, bo co to za prawnik bez aplikacji. Ale ci ludzie, nie obrażając nikogo, od pługa oderwani prawników znają tylko z TVNu i Marii Wesołowskiej. Ja staram się pokazać ich dzieciom prawdziwy obraz, aby zdecydowały w pełni świadome czy chcą iść w to dalej, czy może wolą inną drogę.

studia praca

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 186 (204)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…