Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#89180

przez ~mkgbl ·
| Do ulubionych
Na wstępie: historia z 7 kwietnia, czyli po zniesieniu większości obostrzeń.

Kaszlę. I to bardzo - do tego stopnia, że notorycznie wymiotuję albo nie mogę złapać oddechu. Byłam u lekarza (na opiece nocnej) w ciągu tygodnia dwa razy, za każdym razem stwierdzono, że osuchowo czysto, "weźmie pani cud syropek i przejdzie". Ostatnia wizyta była kilka dni temu, co sprawia, że minęło półtora tygodnia od wystąpienia kaszlu.

Nie przeszło.

Dzisiaj, po kolej nocy, kiedy nie mogłam złapać oddechu i co chwilę wymiotowałam, postanowiłam znowu zapisać się do lekarza. Dzwonię do przychodni, podczas rejestracji wypytano mnie o objawy, mówię, że kaszel, osuchowo było czysto, ale nie przechodzi. Pierwsze co, to nie ma miejsc - no dobra, niech będzie termin na następny dzień.

Mija może dziesięć minut, dzwoni rejestratorka medyczna. Oni jednak mnie nie przyjmą, bo ja kaszlę. Na bank mam covida. Mogę mieć tylko teleporadę. Pytam, jak chcą mnie osłuchać przez telefon, bo kolejnego "cud syropku" nie chcę, wolę sprawdzić, czy nie rozwinęła się jakaś choroba. "Możemy przez telefon coś przepisać, ale nie wpuścimy pani na zwykłą wizytę, ponieważ może pani mieć covida".

Tak, człowieku. Najwyżej uduś się przez ten kaszel. Bo przecież możesz mieć covida.
Czeka mnie kolejna wizyta na opiece nocnej. Trzymajcie kciuki, żebym dostała odpowiednie leki zanim się uduszę.

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 162 (184)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…