Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#8924

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Moja mama ma sklep, tzn to taki market jest. Pracuje tam od około pięciu lat. Przez te kilka lat pracownicy się zmieniali jak rękawiczki (a właściwie pracownice, bo przez wszystkie lata tylko jeden chłopak tam pracował nie licząc magazynowego). Nigdy(!) nie zdarzyło się żeby kasjerka nawrzeszczała na klienta za nic jak to teraz modne jest opisywać na piekielnych. :-) Za to prawdziwym pogromem jest złodziejstwo i oszustwa wśród nowych pracownic. Najczęściej to młodziutkie pracownice (20-25lat) Podam tu najczęstsze przypadki:

1. To już chyba stary oklepany sposób. Na to łapali najczęściej kasjerki. Po tym jak klient zrobił zakupy, to `wartościowe` paragony, które zostawały nie trafiały do śmietnika, tylko do kieszeni kasjerki. Później kasjerki brały identyczne produkty i szły do ochroniarza po `naklejkę` (to znaczy, że ochroniarz potwierdza, że kasjerka zakupiła te produkty i są jej własnością). Niestety ochroniarze nie wiedzieli, że te paragony nie należały do tych osób... Zaznaczę, że wiele dziewczyn wyleciało za takie przekręty. Oczywiście prawdziwy pogrom na to był na stanowisku z alkoholem...

2. W tym sklepie alkohol kupuje się na osobnym stanowisku, na którym znajduje się również totolotek i ciasta. Obsługuje tam jedna dziewczyna.
Cała sprawa wyszła na jaw, a dziewczyna została zwolniona, po inwentaryzacji.
Okazało się, że odkąd tam pracuje na monopolu w dziwny sposób zniknęło... ponad 100 litrów drogiej wódki! Okazało się, że sprytna kasjerka zatrudniła się tylko wyłącznie po to, żeby sprzedawać swoim znajomym najdroższą wódkę w cenie najtańszej... Na kasę nabijała tanią wódkę, rachunek dawała na tanią, a w `papier` zawijała droższą. Zauważyła to dziewczyna, która pracowała z nią na zmianę. A właściwie to nie zauważyła konkretnie tego co robi, ale to, że na półce z droższymi wódkami nagle, jak nigdy, zrobił się przesiew... Zostało to zgłoszone kierowniczce i zamknięto monopol na inwenturę. Wbrew pozorom wcale nie łatwo przyłapać takich.

3. W sklepie, przy wejściu, znajdują się szafki, takie, że jak klienci przychodzą mogą tam schować jakąś ciężką torbę albo zakupy z innego sklepu, żeby nie łazić z tym po markecie. Przy tych szafkach zazwyczaj urzęduje ochroniarz (obok szafek są kasy, więc głównie oczywiście pilnuje kas, a nie szafek), ale raz na ileś minut idzie na obchód po sklepie. Była swojego czasu jedna taka pracownica, która namierzała zawsze kiedy ochroniarza przy szafkach nie ma i zanosiła do szafek różne produkty (tam już miała schowaną torbę nieprzezroczystą taką). Jak się nazbierało wszystko co chciała (głównie szły słodycze takie droższe) to dawała znać swojemu bratu, który stał pod sklepem lub kręcił się gdzieś po sklepie, kiedy ochroniarza nie ma przy szafkach i on przychodził i zabierał torbę z szafy. Kiedyś ochroniarz zauważył (jak chodził między półkami), że ten pan często kręci się po sklepie i przed, nie robi zakupów, ale w szafie zawsze ma torbę `z zewnątrz`. Dziewczyna wyleciała z hukiem, dosłownie, tak wściekłych kierowniczek jeszcze nie widziałam.

4. Kradzież mięsa. Dziwne? A jednak. Jak się domyślacie, sytuacja miała miejsce na dziale mięsnym, z którego jest bezpośrednie wejście na zaplecze i do chłodni. Dziewczyny w ciągu pracy wybierały sobie ładne mięso, chowały do chłodni, i zanim wychodziły pakowały sobie do wcześniej zapłaconych zakupów. Odkąd zostały przyłapane nie wolno wynosić zakupów `tyłem` po rannej zmianie tylko trzeba wyjść ze sklepu tyłem, wrócić normalnie przez główne wejście i tam odebrać zakupy, które stały na sali, odbywało się to w ten sposób, że dziewczyny nie miały dostępu dzięki temu do chłodni. A po popołudniówce wynosiło się zakupy tyłem, tylko, że każda dziewczyna po kolei miała sprawdzaną torbę z zakupami według paragonu. No cóż... Kierowniczkom też się nie chciało, ale nie mogły odpuścić.

5. Jeszcze jeden dość popularny sposób. Również na mięsnym i przy kasach. To tak zwany chwyt na rodzinkę. Czyli stała taka na mięsnym, i jak obsługiwała kogoś ze swojej rodziny to np. kilogramowy kawałek mięsa sprzedawała jako 0.75kg lub 0.5kg, albo 30 plasterków szynki jako 20 itp. To samo dotyczyło serów (znajdują się na jednym stanowisku z mięsem). Zauważyły to uczciwe kasjerki, którym dziwne wydawało się, że tak ciężkie mięso waży tylko 0,5 kg i to zawsze przy tych samych osobach. Od tamtej pory przy kasach również znajdują się wagi. Ale nie wszystkie kasjerki były uczciwe i przy kasach również był słynny chwyt na rodzinkę, ale tam polegało to na tym, że zawsze przy zakupach kilka produktów się `same nie nabijały`. :-) W rezultacie ktoś z rodziny dostawał za darmo, na kasę nie było nabite, więc nie było widać, że nie zapłacono za całość. Jak zgłoszono taki chwyt do kierowniczek to obserwowały sobie i przyłapały na gorącym uczynku. Od tej pory został wprowadzony zakaz obsługiwania rodziny na jakiś czas - tzn. że jak wiadomo było, że np. to jest siostra/brat/ktokolwiek z rodziny jednej z pracownic to ona nie mogła go obsłużyć. Nawet jak kasa otwarta była jedna i akurat zakupy robił ktoś z rodziny kasjerki to ona musiała zadzwonić do kierowniczki, kierowniczka przychodziła i była przy kasowaniu tych zakupów.

6. Ostatnia historia to taka z zaplecza. Bo pogromem są nie tylko kradzieże na sali, ale niestety też na zapleczu między pracownicami. Każda posiada swoją szafkę, teraz już zamykaną na kluczyk, ale wcześniej to były po prostu takie półeczki. Mogły tam sobie trzymać kawę, kubek, cukier, zupkę jakąś do zalania wrzątkiem, miseczkę itp. Żeby miały co zjeść/wypić podczas przerwy. Non stop coś ginęło, najczęściej kawa, to było kradzione codziennie. Były takie co sobie brały ze wszystkich półek jak swoje. W końcu kierowniczki postanowiły porobić drzwiczki do półek bo doszło do tego, że niektórym dziewczynom ginęły calutkie paczki kawy każdego dnia to się zaczęły burzyć. Zresztą ja się im nie dziwie, wyobraźcie sobie, że codziennie sponsorujecie kogoś na 2-3 złote. W tydzień to tylko powiedzmy ok. 15 zł, w miesiąc prawie 60! A to za samą kawę, bo to do tego zginął kubek, a cukier i tak dalej... Teraz każda ma swój kluczyk i podobne zdarzenia nie mają już miejsca. Ale za to zaczęły ginąć fartuchy sklepowe... ;-)

Market mojej Mamy :-)

Skomentuj (64) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 708 (802)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…