Coraz częściej twierdzę, że na posiadanie psa też powinny być egzaminy.
Jedziemy z partnerem przez pewne miasto wojewódzkie. Godziny szczytu, więc dużo aut, dużo pieszych i długie oczekiwanie na skrzyżowaniach z sygnalizacją świetlną.
I na jednym z takich skrzyżowań stoi paniusia z pieskiem (mały, biały, generalnie bym określiła, że z auta słabo widoczny) i gada z jakimś gościem, pieska mając daleko i głęboko. A w tym czasie pies będący na smyczy rozciąganej- najgorszy wybór smyczy, ale niestety dość popularny - przeszedł już przez połowę przejścia. Wtedy dopiero paniusia zorientowała się, że wypadałoby go mieć bliżej. Oczywiście zamaszyste szarpnięcie i piesek już przy nodze.
Piekielność pierwsza: spacer jest dla psa! I należy o tym pamiętać. Nie olewać, nie szarpać, traktować jak towarzysza. O tym paniusia najwyraźniej nie wiedziała.
Piekielność druga: pierwszym autem przy pasach była ciężarówka. Kierowca miał 100% prawo nie widzieć psa. Jakby został z pieska placek, to wtedy właścicielka by się przejęła?
Jedziemy z partnerem przez pewne miasto wojewódzkie. Godziny szczytu, więc dużo aut, dużo pieszych i długie oczekiwanie na skrzyżowaniach z sygnalizacją świetlną.
I na jednym z takich skrzyżowań stoi paniusia z pieskiem (mały, biały, generalnie bym określiła, że z auta słabo widoczny) i gada z jakimś gościem, pieska mając daleko i głęboko. A w tym czasie pies będący na smyczy rozciąganej- najgorszy wybór smyczy, ale niestety dość popularny - przeszedł już przez połowę przejścia. Wtedy dopiero paniusia zorientowała się, że wypadałoby go mieć bliżej. Oczywiście zamaszyste szarpnięcie i piesek już przy nodze.
Piekielność pierwsza: spacer jest dla psa! I należy o tym pamiętać. Nie olewać, nie szarpać, traktować jak towarzysza. O tym paniusia najwyraźniej nie wiedziała.
Piekielność druga: pierwszym autem przy pasach była ciężarówka. Kierowca miał 100% prawo nie widzieć psa. Jakby został z pieska placek, to wtedy właścicielka by się przejęła?
Polska
Ocena:
110
(122)
Komentarze