Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#89311

przez ~podrozemaleiduze ·
| Do ulubionych
Sama nie wiem, jak to skomentować. Gdy miłość do pupila wejdzie za mocno?

Jechałam wczoraj z synem do rodziców. Stwierdziłam, że przy obecnych cenach benzyny i taniej i lepiej dla środowiska będzie pojechać pociągiem zamiast samochodem. 100km z hakiem, więc podróż ok.1,5h, wybrałam połączenie wczesnym popołudniem, aby nie jechać w godzinach szczytu.

Mimo wszystko pociąg był dość zatłoczony, na szczęście wsiadaliśmy na początkowej stacji więc spokojnie zajęliśmy dwa miejsca. Syn często podróżuje pociągiem, ma 5 lat, więc śmiem twierdzić, że zachowuje się w pociągu dość dobrze, czas mija nam na oglądaniu tego, co za oknem, czytaniu książeczek, w ostateczności ogląda bajki na telefonie (bez dźwięku). Ale jak to dziecko - nie usiedzi tyle czasu w miejscu, czasem wchodzi mi na kolana, czasem coś mu spadnie na podłogę, chce jeść czy pić, no i gadamy, a on jak to dziecko - gada trochę głośniej niż dorosły.

Gdzieś w połowie trasy wsiadła pani z psem. Dużym psem w typie owczarka. Zajęła miejsce na przeciwko nas, pies położył się pod nogami mojego syna, był bez kagańca. Zachowywał się spokojnie, więc nie przeszkadzało mi to, zwracałam synowi uwagę, żeby uważał, bo ma pod nogami psa. Minęło kilka minut, przyszła konduktorka sprawdzać bilety. Zwróciła pani uwagę, że pies powinien mieć kaganiec.

Pani rozpoczęła dyskusję "a czemu" "a dlaczego" "ale on nie gryzie" "ale on nie lubi", a na koniec koronny argument "ale ja nie mam kagańca". Konduktorka tłumaczyła, że taki regulamin, pociąg zatłoczony, ktoś może niechcący nadepnąć na psa i nie wiadomo jak ten zareaguje, a skoro nie ma możliwości założenia kagańca to pani będzie musiała opuścić pociąg. Magicznie kaganiec jednak się znalazł, pani pocmokała do pieska, że "ojejku, takie nieszczęście, taka niesprawiedliwość, ja wiem, że nie lubisz, kochanie, ale co poradzić, niedobra pani każe ci założyć". Konduktorka tylko przewróciła oczami i poszła dalej. Gdy kilka minut później wracała, pani nagle ją zaczepiła i spytała:

- Przepraszam, ale pani się czepia mnie i mojego psa, a nie zwróci pani uwagi, że dziecko to ma siedzieć matce na kolanach, a nie miejsce zajmować?
- Ale co pani opowiada, dziecko może siedzieć normalnie na osobnym siedzeniu.
- Tak, ale ten dzieciak się wierci, widzi pani, ile osób stoi, a ten się rozsiadł. Usiadł by matce na kolanach to i mój pies miałby więcej miejsca, a nie leży wpół na przejściu.

Powiem szczerze z twarzy konduktorki można było wyczytać niezłą konsternację.

- Ale o czym pani w ogóle mówi? Takie duże dziecko ma siedzieć matce na kolanach, żeby pani pies miał miejsce? Zresztą proszę sobie poczytać regulamin zanim pani do pociągu wsiądzie.
- Aha, czyli pies leży spokojnie i jest problem, ale dzieciak gada, wierci się, kopie mi psa (tak, zdarzyło się, że mój syn niechcący psa trącił nogą - na co zresztą zwróciłam mu uwagę) i to jest ok?

- Tak, dokładnie tak. Taki mamy regulamin, jak pani nie pasuje to proszę w przyszłości nie korzystać z naszych usług.

Wtrąciłam się ja i zapytałam pani, jaki ma problem. Dziecko się ani nie wydziera ani nie biega jak szalone, nawet nie skomentowałam, że pani wcisnęła psa pod jego siedzenie. Usłyszałam tylko, że "z chamstwem nie będzie dyskutować".

Sama nie wiem. Chyba tylko psa szkoda.

pociąg

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 159 (163)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…