Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#89321

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ósma praca Asterixa.

Kilka dni temu postanowiłem zacząć jeździć do pracy autobusem. Na moją decyzję wpłynęły dziwne i przerażające cyferki pojawiające się na dystrybutorach na stacjach benzynowych. O swojej decyzji poinformowałem narzeczoną; i tu niespodzianka, moja lepsza połówka (której już zdarzyło się korzystać z transportu publicznego) powiedziała, żebym udał się do urzędu skarbowego. Gdzie autobus a gdzie urząd? Myślałem, że dziewczyna ma gorączkę i majaczy, ale okazało się że nie. Trzy razy mi tłumaczyła, że nie mogę iść, jak za starych dobrych czasów, do kiosku po kartę miejską – jako że mieszkamy pod Warszawą potrzebna mi karta metropolitalna; a żeby ją zdobyć, muszę dostać w urzędzie potwierdzenie, że to właśnie w tym mieście potrąca mi się haracz z mojej ciężko wypracowanej wypłaty. Jako że cała historia brzmiała dziwnie, na wszelki wypadek się upewniłem, że kobieta sobie ze mnie nie żartuje. Dała słowo, że nie, więc pojechałem.

Podszedłem do okienka i z wypracowanym uśmiechem na twarzy (już kilka razy załatwiałem sprawy w urzędach) przywitałem się z panią w okienku.
- Był pan zapisany? – zapytała.
Rozejrzałem się po pustej sali, gdzie nie było nikogo poza nami i nieśmiało odpowiedziałem:
- Nie?
- Trzeba być zapisanym. Dlaczego się pan nie zapisał?
- Nie wiedziałem, że powinienem?
- A powinien pan wiedzieć. Obsługujemy tylko osoby zapisane.
- Przepraszam... - żyję w związku, więc nauczyłem się przepraszać za sprawy, które kompletnie nie są moją winą.
- No dobrze, już pana wprowadzę do systemu. Ale następnym razem proszę się zapisać.
Obiecałem poprawę. Modliłem się jednocześnie, żebym nie miał do niej okazji.
Pani z okienka podała mi formularz i poprosiła o wypełnienie. Znów z przyklejonym uśmiechem zauważam, że chyba się pomyliła, bo podała mi „wniosek o wydanie zaświadczenia dotyczącego prowadzenia działalności gospodarczej”.

- Proszę wypełnić. – powtórzyła kobieta.
- Ale ja nie mam firmy. – i nie mam zamiaru zakładać; nie ma głupich, wiem co ten kraj robi prywaciarzom, a ja chciałbym zostać analną dziewicą.
- Proszę wypełnić.
- Ale ja tylko autobusikiem chciałem sobie pojeździć... - mówię cieniutkim głosem i nagle mnie olśniewa. Rozumiem swój błąd. Przyszedłem załatwić sprawę w urzędzie skarbowym i zapomniałem zostawić zdrowy rozsądek przed drzwiami. Przecież to logiczne, że prywatna osoba chcąca potwierdzenie o płacenie podatków w danym mieście, musi wypełnić wniosek o prowadzeniu firmy; bo czemu nie?

Podaje urzędniczce wypełniony wniosek, a ta informuje mnie, że muszę zapłacić 17 złotych. Już nawet nie zastanawiam się nad logiką, która zmusza mnie do zapłaty pieniędzy za potwierdzenie, że co miesiąc tu wpłacam pieniądze. Po prostu wyciągam portfel.
- Tutaj pan nie zapłaci.
- A gdzie jest kasa?
- Od 1 stycznia w żadnym urzędzie skarbowym nie ma kas.
Fakt, że się zdziwiłem, chyba pokazuje, jak bardzo jestem nieprzystosowany do życia w tym kraju.
- A okienko pocztowe? Kiedyś tu było.
- Zostało zlikwidowane.
- To gdzie mam zapłacić?
- W banku. Na poczcie. Może pan zrobić przelew i wydrukować potwierdzenie.
- Ale nie tutaj?
- Nie tutaj.
- Rozumiem. – skłamałem nic nie rozumiejąc. Podziękowałem i wyszedłem.

Wracając do domu pomyślałem o weterynarzu, który leczy moje psy (chociaż zdarzało mu się podleczyć i mnie). W jego gabinecie mogę zapłacić gotówką, zbliżeniowo kartą, blikiem, przelewem na numer telefonu… Cholera, raz nawet zapłaciłem mu piwem (to chyba się liczy jako przelew). A w państwowym urzędzie w XXI wieku nie ma żadnej możliwości opłacenia usługi. Mogliby chociaż, jako sposób opłat, otworzyć miejsce do oddawania kartonów i trytytek – tak, żeby nie brakowało materiałów do budowy kraju.

urząd

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 199 (213)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…