Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#89342

przez ~cichyanon ·
| Do ulubionych
Nie wiem, czy ktoś w opisanej sytuacji jest piekielny, bardziej zastanawiam się, czy można by jej w jakiś sposób zaradzić. Rzecz będzie o sąsiedzkiej uciążliwości.

Otóż mieszkam ja sobie - powiedzmy to otwarcie - w bloku o wątpliwych walorach akustycznych. Sąsiadów na szczęście mam w większości w porządku, tzn. nieodczuwających potrzeby generowania nadmiernych decybeli. Staram się też wykazywać wyrozumiałość dla faktu, że nie każdy kocha ciszę w takim stopniu jak ja, dlatego nie biegam uciszać każdej imprezy, nawet gdy trwa do drugiej nad ranem, o ile zjawisko takie nie ma miejsca co weekend. Słowem - rozumiem, że w bloku idealnej ciszy nigdy nie będzie.

Niestety, jakieś parę tygodni temu mieszkanie bezpośrednio nade mną, z którego do tej pory nie słyszałem ni szmeru, stało się głównym źródłem irytacji na tym punkcie. Po prostu osoba(?), która tam zamieszkuje, z niejasnych przyczyn ma nawyk chodzenia w butach na obcasach po mieszkaniu. Nie, nie mam na myśli, że zakłada je, po czym chodzi jeszcze 5 minut, zbierając portfel, klucze, itp., by następnie wyjść z domu - tak robi moja sąsiadka obok, i nic absolutnie do niej o to nie mam. Osoba z mieszkania powyżej po prostu chodzi sobie w takich butach na co dzień po mieszkaniu, generując przy tym łupanie, którego nie zagłuszają ani słuchawki, ani zatyczki do uszu. Ma to miejsce kilka - kilkanaście razy dziennie, o różnych porach dnia i nocy, raz zdarzyło się po 1 w nocy. Gryzę się, czy iść do góry o tym pogadać, bo z jednej strony co miałbym temu komuś powiedzieć? Że ma chodzić po swoim domu w takim, a nie innym obuwiu? Z drugiej strony, te odgłosy są naprawdę głośne i momentami szlag mnie trafia, gdy dwudziesty raz w ciągu godziny słyszę to cholerne "łup, łup, łup, łup". Nie rozumiem kompletnie pomysłu, żeby chodzić po domu w takich butach. Po prostu wydaje mi się, że normalnie zsocjalizowani ludzie takich rzeczy nie robią. Dlatego też myślę, że jeśli musiałbym komuś tłumaczyć coś takiego, to sprawa jest z góry przegrana.

Raz jeden w życiu zwróciłem (innym) sąsiadom uwagę - gdy w niedzielę rano puścili muzykę tak głośno, że nie dało się u mnie pogadać przez telefon. Pani uprzejmie ściszyła, po czym już u mnie w łazience dobiegł mnie krzyk jej (zapewne) partnera, że on jest u siebie i mu wolno, następnie zaś poleciał jeszcze jeden utwór na full, żeby mi pokazać who's boss.

Drodzy Piekielni, doradźcie - warto rozmawiać?

sasiedzi

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 97 (121)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…