Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#89351

przez ~Dariusz39 ·
| Do ulubionych
Urocza historyjka o dochodzeniu roszczeń.

Zeszły czwartek, otrzymuję na maila informację od kogoś podającego się za pracownika firmy windykacyjnej (nazwijmy ją "bard" z racji tego, że pierwszy człon nazwy brzmi jak nazwisko pewnego nieżyjącego już niestety wybitnego pieśniarza), że firma ta prowadzi sprawę mojego zadłużenia na rzecz firmy X - mojego dawnego teleoperatora, z którego usług zrezygnowałem jakiś rok temu, bo po prostu znalazłem coś lepszego. OK, znajdę czas, to sprawdzę. Co ciekawe - goły mail, żadnego pełnomocnictwa, dokumentów, dowodów, nic. Pani S z firmy Bard informuje mnie, że w imieniu firmy X robią mi postępowanie, ale nie przedstawia TOTALNIE NIC na potwierdzenie tego, że działają w ich imieniu.

Piątek - drugi mail. Pani S poleca mi wpłacić 879 zł z groszami na rachunek taki a taki. Znowu zero jakichkolwiek pełnomocnictw. Chyba kogoś ciężko porąbało, że wyskoczę z takiej sumy na tak podane konto, bo ktoś twierdzi, że powinienem. Odpisuję, że żądam pełnomocnictwa i wskazania podstaw roszczenia do 01.06., albo składam zawiadomienie do prokuratury o próbie oszustwa. Zaraz po pracy jadę do lokalnego salonu firmy X i przedstawiam sprawę. Pracownik sprawdza (po dowodzie i PESEL-u z dowodu) - rozliczyłem się z nimi właściwie, co do grosza, nie mam zadłużenia. OK, uzbrojony w tę wiedzę śpię spokojniej. Weekend.

Poniedziałek po weekendzie. Trzeci mail od pani S, podobnie pusty w argumentację, za to z nieco większą kwotą i tonem bardziej ponaglającym. Ponownie żądam podania podstaw działania i roszczenia. Próbuję się dodzwonić do tych ludków, rozmowy albo dziwnie gasną (jakby były specjalnie rozłączane), albo jestem przerzucany od Annasza do Kajfasza. Sytuacja stresuje mnie coraz bardziej. Dzwonię na infolinię firmy X i uwaga: podaję numer klienta ze sprawy, pani pyta mnie o PESEL - NIE ZGADZA SIĘ. Numer dowodu - NIE ZGADZA SIĘ. Co się zgadza? Imię i nazwisko. Mój mail, ten na który spambot z Barda pisze tępe wezwania, to imię.nazwisko@xmail.com - czyli ponownie, jak to ma miejsce raz na kilka lat, trafia we mnie sytuacja, że jakiś typ noszący takie samo imię i takie samo nazwisko coś nawywijał, a jakimś cudem przychodzą do mnie.

Nie nazywam się wcale Jan Kowalski, nawet nie mam popularnego nazwiska, imienia też, ale takich sytuacji miałem w moim prawie 40-letnim życiu już co najmniej trzy, praktycznie każdy ze znajomych ani razu.

OK, ustaliliśmy, że to nie mnie szukają? Dobrze, droga pani z infolinii, proszę dać to do zrozumienia Bardowi, niech się ode mnie od...walą na dobre, bo nie mam ochoty za jakiś czas użerać się z rejestrem dłużników, że moja obecność tam to wina idioty, który nie potrafi ustalić dłużnika po jego danych osobowych, którymi dysponuje.

Pół godziny później pisze do mnie pan R z firmy Bard, przesyłając mi wezwanie do zapłaty i wzywając do ustosunkowania się w terminie 3 dni. Co się okazuje? Delikwent ma identyczne imię i nazwisko, ale zamieszkuje w zupełnie innej miejscowości w innej części Polski. Zawarł sobie jakąś umowę w lutym br. i z tego tytułu wisi X-owi 880 zł (bo odsetki). Pismo z dnia 30.05 - aha, to zmarnowali kilka dni, spamując maila przypadkowemu typowi o identycznym imieniu i nazwisku, zamiast wysłać mu wezwanie na fizyczny adres poleconym za potwierdzeniem odbioru, czyli tak jak należało to zrobić, bo sorry, ale mail równie dobrze mógłby być nieaktywny od nie wiadomo ilu lat? Brawo, profesjonalizm pełną gębą.

Jeszcze większy z tego powodu, że dopiero po rabanie u wierzyciela ktokolwiek zdecydował się przedstawić mi jakiś strzępek informacji i wyjaśnić, za co właściwie oni ode mnie chcą forsy. Gdybym nie zrobił rabanu, pani S pewnie dalej pisałaby mi tępe maile "zapłać, zapłać"... tak, to się tutaj nie kończy. Odpisuję panu R, wyjaśniając całą sytuację i na samym wstępie dając do zrozumienia, że zawracają gitarę nie temu, co trzeba.

Spokój? A gdzie tam. Koło 11 we wtorek następny mail od spambota, ponownie na jedno kopyto. Znowu usiłuję dzwonić. Udaje mi się wreszcie dopaść pana R, który chyba sobie zasnął zaraz po wysłaniu do mnie maila z wezwaniem, albo udaje durnia, bo muszę mu tłumaczyć wszystko od nowa, mając coraz wyższy poziom irytacji. Nagle... abrakadabra! Pan R pyta mnie o numer klienta, datę urodzenia - nie zgadza się - i dociera do wniosku, który próbuję im od jakiegoś czasu uświadomić - SZUKACIE KOGO INNEGO. Na pytanie, skąd do jasnej anielki wytrzasnęli mój mail, który mam od ponad 15 lat i nigdy nie należał do pana dłużnika - podał im go mój były teleoperator.

Do tego wrócimy potem. Na pytanie, czy nie mogli sprawdzić wcześniej, że "on to nie ja", nie dostaję sensownej odpowiedzi. Wyrażam w słuchawkę oczekiwanie, że nie będą do mnie więcej kierować wezwań do zapłaty, żegnam się z panem R.

Chwilę potem telefon z nieznanego numeru. Oddzwaniam, cisza. Ponownie - a tu pani S z czymś, co w sumie nie wiem, czy miało być wyjaśnieniami, weryfikacją czy czym, bo z pewnością nie było przeprosinami za zawracanie mi gitary na niezweryfikowany mail. Kobieta śmiała mieć do mnie pretensje, że o ci mi chodzi, że przecież oni działają, ale że zignorowała moje wielokrotne prośby o podstawowe informacje i że nie sprawdziła, czy to właściwy adresat, to już nie jej wina. Koniec końców i do jej łba dotarło, że "on to nie ja" i po usłyszeniu, że się ode mnie odczepią, pożegnałem się, blokada numeru.

Końcówka - pytanie do X, jakim sposobem mój mail został powiązany z osobnikiem, z którym łączy mnie przypadkiem imię i nazwisko. Usłyszałem, że to pewnie pomyłka, że ktoś mógł źle podyktować, źle przepisać, źle podać itp. Dlaczego się tak komunikują - ponoć komunikują się w każdy dostępny sposób, pismami, dzwonią, mailują, słowem każdy sposób dobry, by dostać się do dłużnika, kit z tym, że zawracają głowę komuś innemu, przecież cel uświęca środki, nic się nie stało, nic pan nie stracił, o co chodzi. Żądam, aby mój mail został wykreślony z danych tego gościa i wyrażam nadzieję, że z racji braku zadłużenia u nich (co mi wielokrotnie potwierdzali) nie będę o nich już słyszeć. Uff. Mam nadzieję, że wreszcie koniec.

Morał? Nie siedźcie spokojnie, nie przemilczajcie tematu, poruszcie niebo i ziemię, by wyjaśnić sytuację i wydrzeć od ludzi informację, że nie chcą nic od was i dają wam spokój. Jak będzie trzeba, szukajcie pomocy u rzecznika konsumentów czy w jakichkolwiek innych organach. Nie liczcie na to, że rozwiąże się i wyjaśni samo; jak nie przyciśniecie, to tak się nie stanie. A wierzyciela nie interesuje, skąd się bierze kasa i jakimi metodami, ważne że ściągnęli.

Nie pozdrawiam fioletowego operatora, do którego na pewno już nie powrócę, ani opłacanych przez niego siepaczy z firmy Bard i cośtam z Wrocławia - chwalicie się 30 latami na rynku, ale moglibyście poświęcić 30 minut więcej, by porządnie zrobić robotę, za którą wam przecież płacą i nie ryzykować sprawą o naruszenie dóbr osobistych. Zrobiłbym to, gdyby stało mi się coś więcej niż podniesienie ciśnienia.

usługi telekomunikacja windykacja

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 158 (172)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…