Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#89376

przez ~Aeh ·
| Do ulubionych
Ktoś wspomniał o kaucji przy wynajmie i przypomniała mi się moja historia sprzed paru lat- czyli o tym jak zostałam zrobiona w jajo.

Po raz pierwszy w życiu wynajmowałam mieszkanie, wcześniej żyłam w akademiku więc temat był dla mnie bardzo nowy i nie bardzo wiedziałam czego się spodziewać.

Mieszkanie wynajęłam z chłopakiem, dwupokojowe- małe mieszkanie w pionie środkowym, mało ustawne, ale było.

Pierwszą piekielnością że strony właścicieli było wepchnięcie nam ogromnych kwiatów pod opiekę. Bo to było mieszkanie córki kiedyś, wyjechała za granicę, kwiatów nie wzięła i my MUSIMY o nie dbać. Sęk w tym, że wynająć chciałam mieszkanie, miałam za nie płacić, a nie być darmową opiekunką do czyichś badyli- szczególnie, że nie mam ręki do kwiatów, zdołałam kiedyś nawet zabić kaktusa (oczywiście nie specjalnie).

Jeszcze bym przeżyła jakby to były małe kwiaty w doniczkach na oknie, ale nie, były to ogromne egzotycznie wyglądające badyle od ziemi po sufit. W końcu po niemal 3 miesiącach walki z właścicielami przyjechali je zabrać.

W mieszkaniu było od groma mebli. Od sasa do lasa, wszystko pasowało do siebie jak pięść do nosa- mała szafa ogromny stół, krzesła ogrodowe, klocowata kanapa pamiętająca chyba jeszcze czasy młodości moich rodziców, jakiś jeżdżący stolik, kolejny stolik, biurko komoda, skrzynka drewniana. Cokolwiek im wpadło pod rękę wepchali na tak mały metraż. Nie szło się ruszyć swobodnie. Jako że połowy z tych mebli nie potrzebowaliśmy (dostępu do piwnicy też nie mieliśmy) prosiliśmy właścicieli o zabranie mebli- mieszkanie okej, ale nie graciarnia dla mebli, które są tam z przypadku i zajmują miejsce.

Kolejna walka, bo oni nie mają tego gdzie zabrać, bo piwnica była pełna zabawek z dzieciństwa i mebli z dzieciństwa Pana właściciela, człowieka pod 60tkę, który nie potrafił się rozstać z meblościanką sprzed 25 lat, która 15 lat temu w tej piwnicy wylądowała.

Jednak my jako wynajmujący, mamy też i swoje rzeczy do przechowania, a nie miałam zamiaru potykać się jeszcze o nadmiar mebli, które nie są mi potrzebne.
W końcu po kolejnych kilku miesiącach zabrali niepotrzebne nam graty.

Wspominałam o kanapie.

Kanapa była tragiczna. Nikt nie chciał na niej siedzieć, zrobiona ze splotu materiału, który przypominał mi te plastikowe worki na ziemniaki- gryzący i drapiący. Dodatkowo widać było, szczególnie przy rozkładaniu, że wielokrotnie była czymś zalewana (po specyficznym zapachu pleśni i stęchlizny również można było się domyślić).

Była bo była, nie narzekaliśmy- zawsze to coś, a i tak po pracy wieczory spędzaliśmy raczej w sypialni na łóżku.
Nasz kot z kolei z kanapą nie polubił się wcale. Podejrzewam, że sama faktura materiału zachęcała kota do drapania- zaraz po pierwszym drapnięciu podjęliśmy decyzję- trudno, albo pokryjemy szkody z kaucji albo załatwimy kanapę. Oczywiście nie nową sztukę, prosto z salonu meblowego, bo ta na mieszkaniu nie była nówką- ba, nie była nawet zadbana.

Po niecałym roku mieszkania okazało się, że właściciele chcą sprzedać lokal. Trochę nam strach zajrzał w oczy, bo na gwałt trzeba było szukać czegoś innego, nie na długo, bo okazało się, że sąsiedzi z tego bloku (mieszkający na co dzień w Niemczech) są zainteresowani kupnem i dalszym wynajmem- najlepiej właśnie nam, skoro już tam byliśmy.

I doszło do tego oficjalnego pożegnania i rozwiązania umowy, a co za tym idzie rozliczenia się.
Przyznaję, sama byłam piekielna, że tego wtedy nie wyłapałam i dałam się najzwyczajniej na świecie wyrolować na kasę.
Właściciele sprzedawali mieszkanie łącznie ze wszystkimi meblami, czyli łącznie z tą nieszczęsną podrapaną w kilku miejscach kanapą.

Skoro jej nie wymieniali, tylko sprzedawali dalej, na moją logikę kaucję powinni nam zwrócić w całości lub przekazać nowym właścicielom na poczet nowej umowy.
Otóż nie, nie dość, że mi wybrzydzali, że używanej kanapy to oni tu nie chcą (jakby tam mieszkać mieli), a nowa kosztuje i że z kaucji 1300 za tą zniszczoną kanapę oni wezmą 1000. Udało nam się zbić do 600 stów.

Wstali i wyszli.

Nowej kanapy nie kupili, bo mieszkanie sprzedali razem z nią.

Wynajem

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 134 (152)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…