Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#89445

przez ~heyhihallo ·
| Do ulubionych
Na fali historii o stosunkach damsko-męskich opowiem Wam o sytuacji, która dla mnie jest niezwykle piekielna.

Mam 5-letnią córkę. Z jej ojcem rozstałam się dwa lata temu. Stosunki mamy jako takie - nie pałamy do siebie ciepłymi uczuciami, ale dla dobra małej staramy się dogadywać. Sytuacja znacznie pogorszyła się kilka miesięcy temu, gdy mój były wszedł z nowy związek.
Odpierając od razu zarzuty, które może się pojawią - nie, nie jestem zazdrosna. Świadomie zakończyłam związek, bo wiedziałam, że nie chcę z nim być i tak naprawdę uważam, że i tak zrobiłam to za późno. Nie życze mu źle, nie boli mnie także to, że ja jestem sama, a on kogoś ma.

Obecna dziewczyna mojego byłego jest od niego dużo młodsza, ma 25 lat, on 36. Nie byłam do niej uprzedzona, w zasadzie kompletnie nie miałam potrzeby się do niej stosunkować - ot, zaakceptowałam fakt istnienia takiej osoby, to, że pewnie prędzej czy później pojawi się także w życiu córki.

Nie rozumiem jednak kilku rzeczy. Ze słów byłego wynika, że dziewczyna świadomie pakowała się w związek z dzieciatym facetem. Tymczasem niemal od początku miała do byłego pretensje o alimenty. No bo płaci ponad 1000 zł w miesiącu. To jest jej zdaniem zdecydowanie za dużo i były zaczął negocjacje celem obniżenia ich. Argument z jego strony był taki, że teraz ma kobietę, o której potrzeby musi zadbać. Przypominam, dziewczyna 25 lat. Nie pracuje niby chwilowo, mieszka u niego, ze swojej kieszeni nie wykłada nic. A on mi mówi, że w momencie, gdy mamy 15% inflację chce płacić mniej, bo jego dziewczyna nie ma za co kupić ciuchów albo iść do kosmetyczki. Oczywiście, nie zgodziłam - zapowiedział wniosek do sądu. Czekam...

Druga sprawa, były ma ustalone widzenia z córką w każdą sobotę, ale widywali się częściej. Od kiedy ma nową kobietę ograniczył się do sobót, ale i tu pojawia się problem. Bo jego kobieta chce gdzieś w sobotę wyjść, wyjechać na weekend, więc on chce przestawić sobie na inny dzień. I nawet nie miałabym nic przeciwko, gdyby nie to, że w tygodniu widzenia możliwe są tylko po południu. Więc wymyślił sobie, że żeby zastąpić sobotnie 12 godzin, będzie brał młodą do siebie na 3 godziny dziennie od poniedziałku do czwartku. Tylko, że nie ma czasu jej odebrać z przedszkola, więc mam ją nadal odbierać ja i mu przywozić, a potem po nią przyjeżdżać. Kilka razy nawet dałam temu szansę, ale ostatecznie zrezygnowałam - były potrafił w momencie, gdy stałam przed jego drzwami z małą, zadzownić, że nie ma go w domu, bo coś mu wypadło lub otworzyć drzwi i odesłać nas z kwitkiem, bo w pracy coś mu wypadło. No bez żartów...

Spotkania z tatą stały się więc bardzo nieregularne. W dodatku mała wracała z nich smutna, mówiła, że tata ciągle odbierał telefony od swojej kobiety, obiecywał szybki powrót do domu, a i pozostałą część czasu ciągle siedział na telefonie i z nią pisał.
Kolejna sprawa - dziewczyna byłego na wszelkie możliwe sposoby usiłuje nas skłócić. Chyba z telefonu byłego ma mój numer i często pisze do mnie jakieś bezsensowne wiadomości, na przykład z pretensjami, że młoda jadła u nich obiad, a powinnam jej przygotować prowiant skoro mam alimenty. Albo pretensje o to, że były kupił małej sukienkę, bo przecież to nie należy do jego obowiązków. Ale że co? Mam ma zabronić robić dziecku prezentów? Ponadto wiadomości z bezpostawnymi oskarżeniami o zazdrość, granie dzieckiem w wojence z byłym oraz, że jestem zakompleksiona.

Przeprowadziłam męską rozmowę i parafrazując Sheldona Coopera, kazałam mu wziąć swoją kobitę na smycz. On oczywiście zgrywał przede mną niewiniątko, że nic nie wiedział - nawet wierzę, ale fakt, że jego dziewczyna wypisuje mi w smsach o bardzo intymnych szczegółach naszego dawnego związku i tajemnicach, które mu wtedy powierzałam - no chyba wie, że jej to powiedział, co jest dla mnie niefajną zagrywką.

Ostatnia sytuacja przelała czarę goryczy. Mała miała jechać z tatą na wakacje w sierpniu. Ja na ten termin też zaplanowałam urlop z koleżanką. I nagle zostaje mi oświadczone, że młoda jednak nie pojedzie, bo jego dziewczyna też chce z nim jechać na urlop, a on więcej w lecie nie może wziąć. A że ja też miałam zaplanowany urlop? Że mała bardzo na wakacje z tatą się cieszyła? A co ich to obchodzi? Oni jadą we dwójkę, a ja mam sobie radzić.
Najbardziej szkoda mi mojej córki, która kompletnie nie umie się odnaleźc w tej sytuacji i bardzo cierpi. Paradoksalnie - żal mi też byłego, bo on też cierpi, że ma utrudnione kontakty z małą. Ale chyba stawia jednak swoją kobietę i jej zachcianki wyżej.

Tak więc prośba do wszystkich, tak kobiet jak i mężczyzn - zanim zwiążecie z dzieciatym czy dzieciatą - przemyślcie z czym to się wiążę i nie każcie swoimi zachowaniami niewinnych dzieci, nawet jeśli za nimi nie przepadacie.

rodzicielstwo zwiazki kobiety mezczyzni

Skomentuj (34) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 135 (145)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…