Czytając niektóre historie dotyczące Poczty Polskiej przypomniały mi się własne perypetię z tą cudowną instytucją i zainspirowały mnie do podzielenia się nimi z Wami.
Oczekiwałem na paczkę tego pięknego, słonecznego dnia. Specjalnie wziąłem tego dnia wolne, żeby w spokoju i bez żadnych komplikacji odebrać przesyłkę - był to prezent, który zamierzałem wręczyć ważnej dla mnie osobie tego samego dnia, z tym, że porą wieczorową.
Czekam i czekam, myślę sobie, że coś jest nie tak, listonosz zawsze do tego czasu "zaliczał" nasz rejon, a że jest to ten sam Pan Heniu (imię zmienione), od kilku, ba! - kilkunastu lat - to jego harmonogram jest niezmienny i raczej przewidywalny. No nic - wychodzę z mieszkania na spacer z pieskiem i widzę sąsiadkę wyjmującą listy ze skrzynki.
Pytanie dosłownie wyrwało mi się z ust:
[J]-Chodził już listonosz sąsiadko?
[S]-Najwyraźniej tak - odrzekła sąsiadka, wyglądająca również na skonsternowaną.
No nic, wracam z psem do mieszkania, zabieram z domu kluczyk i otwieram skrzynkę. I co w niej widzę? AWIZO...
Nie zastałem nikogo upoważnionego do odbioru paczki blabla. Moją uwagę przykuła godzina, o której rzekomo nie było mnie w domu - 14:00 - patrzę na zegarek i 14:00 będzie dopiero za 20 minut. No tak... to jak zapowiedź kłopotów, jak zapowiedź wolnej i bolesnej śmierci. Z awizo wyczytałem, że paczkę mogę odebrać do godziny 20:00 dnia następnego - wkraczam na ścieżkę wojenną - nie popuszczę. Podejrzewałem jedynie, że nie mógł być to Pan Heniu, z którym mam świetne stosunki i wiem, że nie odstawiłby tak bandyckiego numeru.
Wybieram się więc na pocztę oddaloną od mojego mieszkanka o przysłowiowy rzut beretem. Przespacerowałem się w ten jak już wcześniej wspomniałem piękny i słoneczny dzień by wyjaśnić sprawę. Nad budynkiem Poczty brakuje tylko napisu z Boskiej Komedii Dantego: "Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy tu wchodzicie".
Wchodzę na pocztę - uderza mnie fala gorąca jak gdybym otworzył drzwiczki od pieca hutniczego i ten piekielny odgłos stemplowania wwiercający się w czaszkę. Westchnąłem cicho i udałem się do pustego okienka celem wyjaśnienia sprawy. Tłumaczę, że otrzymałem awizo, lecz listonosz nawet nie zapukał/zadzwonił do mieszkania tylko bezczelnie wrzucił do skrzynki awizo wypisane o godzinie 14:00, a godziny 14:00 jeszcze nie ma. Wtem Pani z Okienka odpowiada wzruszając ramionami i robiąc minę mającą na celu, bym pożałował, że się do niej odezwałem:
-I co ja na to poradzę?
Zapytałem ją również czy jest możliwość, by paczkę odebrać tego samego dnia, gdyż jej zawartość jest dla mnie ważna i dzień jutrzejszy absolutnie mi nie pasuje. Pani zaczęła mi mówić, że ona nie ma teraz czasu, że nie wie, że właściwie to zaraz ma przerwę - coś we mnie pękło, poprosiłem, o wezwanie kierowniczki, bo może ONA coś poradzi.
Kierowniczka na szczęście okazała się bardziej przyjazna od Pani z okienka. Pani kierowniczka wyjaśniła mi, że Pan Heniu jest na zwolnieniu lekarskim oraz, że zastępuje go jakiś osobnik z innej placówki. Mimo przyjaznej atmosfery Pani Kierowniczka nie mogła wydać mi paczki, gdyż przepisy są przepisami, wszystko musi zostać zaprotokołowane po zamknięciu itd. Zapewniła także, że listonosz otrzyma ostrzeżenie, ale z nimi jest jak z firmą w firmie i mają własną politykę - czyli poinformowała mnie o wszechobecnym kumoterstwie. Wróciłem więc zrezygnowany do domu.
Ważna dla mnie osoba otrzymała prezent urodzinowy dzień później jako drugą ratę :) Smutny jest jedynie fakt, że wyłącznie z powodu faceta, któremu nie chciało się pokonać 8 (słownie: ośmiu!) schodków i zapukać do drzwi.
PKP i Poczta Polska są przykładami instytucji, które istnieją wbrew wszystkiemu, a ludzie pracują tam jak już ktoś wcześniej wspomniał - chyba za karę. Zakończę historię optymistycznie, wspominając fakt, że ten sam "awizonosz" miał czelność do mnie zadzwonić 2 dni później bym otworzył mu drzwi. Odebrałem, wytłumaczyłem mu w czym rzecz i kazałem iść do diabła :-]
Oczekiwałem na paczkę tego pięknego, słonecznego dnia. Specjalnie wziąłem tego dnia wolne, żeby w spokoju i bez żadnych komplikacji odebrać przesyłkę - był to prezent, który zamierzałem wręczyć ważnej dla mnie osobie tego samego dnia, z tym, że porą wieczorową.
Czekam i czekam, myślę sobie, że coś jest nie tak, listonosz zawsze do tego czasu "zaliczał" nasz rejon, a że jest to ten sam Pan Heniu (imię zmienione), od kilku, ba! - kilkunastu lat - to jego harmonogram jest niezmienny i raczej przewidywalny. No nic - wychodzę z mieszkania na spacer z pieskiem i widzę sąsiadkę wyjmującą listy ze skrzynki.
Pytanie dosłownie wyrwało mi się z ust:
[J]-Chodził już listonosz sąsiadko?
[S]-Najwyraźniej tak - odrzekła sąsiadka, wyglądająca również na skonsternowaną.
No nic, wracam z psem do mieszkania, zabieram z domu kluczyk i otwieram skrzynkę. I co w niej widzę? AWIZO...
Nie zastałem nikogo upoważnionego do odbioru paczki blabla. Moją uwagę przykuła godzina, o której rzekomo nie było mnie w domu - 14:00 - patrzę na zegarek i 14:00 będzie dopiero za 20 minut. No tak... to jak zapowiedź kłopotów, jak zapowiedź wolnej i bolesnej śmierci. Z awizo wyczytałem, że paczkę mogę odebrać do godziny 20:00 dnia następnego - wkraczam na ścieżkę wojenną - nie popuszczę. Podejrzewałem jedynie, że nie mógł być to Pan Heniu, z którym mam świetne stosunki i wiem, że nie odstawiłby tak bandyckiego numeru.
Wybieram się więc na pocztę oddaloną od mojego mieszkanka o przysłowiowy rzut beretem. Przespacerowałem się w ten jak już wcześniej wspomniałem piękny i słoneczny dzień by wyjaśnić sprawę. Nad budynkiem Poczty brakuje tylko napisu z Boskiej Komedii Dantego: "Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy tu wchodzicie".
Wchodzę na pocztę - uderza mnie fala gorąca jak gdybym otworzył drzwiczki od pieca hutniczego i ten piekielny odgłos stemplowania wwiercający się w czaszkę. Westchnąłem cicho i udałem się do pustego okienka celem wyjaśnienia sprawy. Tłumaczę, że otrzymałem awizo, lecz listonosz nawet nie zapukał/zadzwonił do mieszkania tylko bezczelnie wrzucił do skrzynki awizo wypisane o godzinie 14:00, a godziny 14:00 jeszcze nie ma. Wtem Pani z Okienka odpowiada wzruszając ramionami i robiąc minę mającą na celu, bym pożałował, że się do niej odezwałem:
-I co ja na to poradzę?
Zapytałem ją również czy jest możliwość, by paczkę odebrać tego samego dnia, gdyż jej zawartość jest dla mnie ważna i dzień jutrzejszy absolutnie mi nie pasuje. Pani zaczęła mi mówić, że ona nie ma teraz czasu, że nie wie, że właściwie to zaraz ma przerwę - coś we mnie pękło, poprosiłem, o wezwanie kierowniczki, bo może ONA coś poradzi.
Kierowniczka na szczęście okazała się bardziej przyjazna od Pani z okienka. Pani kierowniczka wyjaśniła mi, że Pan Heniu jest na zwolnieniu lekarskim oraz, że zastępuje go jakiś osobnik z innej placówki. Mimo przyjaznej atmosfery Pani Kierowniczka nie mogła wydać mi paczki, gdyż przepisy są przepisami, wszystko musi zostać zaprotokołowane po zamknięciu itd. Zapewniła także, że listonosz otrzyma ostrzeżenie, ale z nimi jest jak z firmą w firmie i mają własną politykę - czyli poinformowała mnie o wszechobecnym kumoterstwie. Wróciłem więc zrezygnowany do domu.
Ważna dla mnie osoba otrzymała prezent urodzinowy dzień później jako drugą ratę :) Smutny jest jedynie fakt, że wyłącznie z powodu faceta, któremu nie chciało się pokonać 8 (słownie: ośmiu!) schodków i zapukać do drzwi.
PKP i Poczta Polska są przykładami instytucji, które istnieją wbrew wszystkiemu, a ludzie pracują tam jak już ktoś wcześniej wspomniał - chyba za karę. Zakończę historię optymistycznie, wspominając fakt, że ten sam "awizonosz" miał czelność do mnie zadzwonić 2 dni później bym otworzył mu drzwi. Odebrałem, wytłumaczyłem mu w czym rzecz i kazałem iść do diabła :-]
Poczta Polska
Ocena:
439
(523)
Komentarze