Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#89474

przez ~kociczka ·
| Do ulubionych
Dorzucę swoje trzy grosze w temacie zapraszania nielubianych osób na wesele.

Historia nie jest co prawda z wesela, ale miałam wątpliwość przyjemność dwukrotnie być zaproszoną na imprezy, na których nie byłam mile widziana i naprawdę - nie róbcie tego...

Pierwsza historia z liceum i temat osiemnastek. W liceum nie byłam zbyt popularna, ale też nie byłam jakąś outsiderką. Ot, miałam normalne stosunki z klasą, dwie dobre koleżanki. Gdy przyszedł czas imprez osiemnastkowych ludzie mieli do tego różne podejście. Jedni zapraszali tylko wybranych, inni całą klasę. Na większości tych imprez dobrze się bawiłam i nie czułam się gorsza tylko dlatego, że akurat z solenizantem nie miałam przyjacielskich stosunków (ale też z nikim nie miałam jakiejś zadry).

Wyjątkiem była impreza jednej z koleżanek. Z nią również miałam normalne stosunki, ciężko powiedzieć czy się lubiłyśmy. Po prostu akceptowałyśmy się nawzajem, zaproszenie mnie oczywiście ucieszyło.

Niestety, na imprezie, która odbywała się u niej w domu, nie czułam się dobrze. Koleżanka ciągle czepiała się mnie i kilku innych osób. Nie podziękowała za prezenty ani życzenia, wręcz to zignorowała. Jak z rękawa sypała komentarzami typu "No, Ania, weź sobie jeszcze chipsów, przecież nikt poza tobą ich nie chce" (powiedziane oczywiście z przekąsem) - do koleżanki, która chwilę wcześniej poczęstowała się chipsami z miski lub "Kasia, a ty już sukienkę na jutro do kościoła dzisiaj założyłaś? Mogłabyś pokazać trochę ciała" - to do koleżanki, która miała nadwagę i nie ubrała się typowo jak na imprezę. Mnie przez całą imprezę zaczepiała tekstami typu "No już lepiej tyle nie pij, nic nie przyniosłaś, a już drugie piwo bierzesz" - nic nie przyniosłam, bo nie miała to być impreza składkowa. Uważałam, że prezent wystarczy. Gwoździem programu było jednak, gdy solenizantka zaczęła ostentacyjnie otwierać prezenty i pogardliwie komentować prezenty od niektórych gości, a po całej akcji zasugerować, że co niektórzy to już chyba się dość wybawili za takie prezenty, czego skutkiem było, że część osób opuściła imprezę.

Innym razem, już jako dorosła osoba, zostałam zaproszona na parapetówkę koleżanki z pracy. Koleżanka zaprosiła całe biuro (fakt, że nieduże - raptem 8 osób). Poprosiła, aby każdy coś przyniósł, w miarę możliwości nie chipsy czy paluszki, ale sałatkę, jakieś domowe przekąski czy ciasto. Wszyscy zastosowali się do prośby i na imprezie stół był naprawdę suto zastawiony. Niestety ani organizatorka ani nikt z gości nie pomyślał za bardzo o alkoholu. Jeden kolega przyniósł chyba litra wódki, a gospodyni postawiła kilka piw. Ktoś rzucił pomysłem, aby iść do sklepu, na co wszyscy przystali. Każdy dorzucił coś od siebie oprócz gospodyni. Kolega wrócił ze sklepu ze sporym zapasem alkoholu i cieszyliśmy się na wesoły wieczór. Niestety, ok.22 gospodyni zaczęła ostentacyjnie sprzątać, sugerować, że jest zmęczona i nieco zniecierpliwiona spoglądała na zegarek. Zrobiło nam się trochę głupio i część osób postanowiła opuścić imprezę. Gospodyni zwróciła się do kilku osób, a w zasadzie około połowy gości, żeby zostali i pomogli jej sprzątać, głównie byli to jej bliscy znajomi czy przyjaciele spoza biura, którzy na te słowa zaczęli głupio chichotać. Oczywiście, nigdy się tego nie dowiedzieliśmy, ale wszyscy podejrzewali, że organizatorka po prostu postanowiła zorganizować imprezę na koszt gości, a potem tych mniej lubianych wyprosić. Sprytne...

imprezy

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 136 (138)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…