Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#89497

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia #89490 przywołała wspomnienia z pracy w korpo.

Swego czasu pracowałam na help desku, czyli tak zwanych "słuchawkach". Mój zespół obsługiwał pewną bardzo znaną międzynarodową firmę, która swoje placówki ma dosłownie w każdym kraju na świecie. Rozwiązywaliśmy problemy tylko pracowników tej firmy i co ważne - dotyczące wyłącznie służbowych spraw, służbowych telefonów/komputerów itp itd Było to bezwzględnie przestrzegane przez nas i mieliśmy procedury, które w pierwszych sekundach rozmowy pozwalały nam upewnić się, że dzwoni pracownik tej firmy, a nie ktoś kompletnie z zewnątrz - w żaden sposób nie związany z firmą.

Żeby się do nas dodzwonić, można było zrobić to ze stacjonarnych telefonów w siedzibie i wtedy numer wewnętrzny do nas był kuriozalnie łatwy do zapamiętania (90% telefonów wykonywali Amerykanie, więc to już wiele mówi) ale był też oczywiście pełny numer "zewnętrzny" pozwalający dodzwonić się do nas będąc poza siedzibą (to były czasy przed pandemią ale już wtedy było trochę osób, które pracowały zdalnie z domu lub po prostu były w "terenie").

W teorii numery do nas nie mogły być opublikowane nigdzie na stronach dostępnych poza wewnętrzną siecią i pracownicy mieli wbijane do głów, że NIE WOLNO im rozdawać telefonu do nas rodzinie i znajomym. To oczywiście teoria, bo w praktyce oczywiście robili to.

Możecie zapytać - ale po co mieliby podać numer telefonu komuś kto nie pracuje w tej firmie? A po to, żebyśmy za darmo naprawili komuś komputer albo przynajmniej zdiagnozowali problem i podali na tacy co należy zrobić.

Wspominałam, że pracownicy tej firmy mogli pracować zdalnie z domu i korzystali z tego. Jedni zabierali do domu swój służbowy laptop, a inni łączyli się ze swojego domowego komputera zdalnie do sprzętu w biurze. I oczywiście zdarzały się problemy - komputer nie działa/nie łączy się z siecią wewnętrzną firmy/ internet nie działa. No to telefon do nas. I tutaj nie chcę się rozpisywać (bo już i tak to zrobiłam) jakie kolejne kroki trzeba było podjąć ale generalnie - jeżeli sprzęt był "nasz" to sporo mogliśmy zrobić.

Jeżeli prywatny użytkownika no to nie mogliśmy go tknąć i jedyne co to była próba diagnozy na zasadzie - proszę kliknąć i mi powiedzieć jaki komunikat wyświetla się w tym miejscu/proszę wpisać taką i taką komendę i przeczytać informację zwrotną. Byliśmy zobowiązani kontraktem pomóc "naszemu człowiekowi" w usunięciu problemu, który uniemożliwiał mu pracę ale była jednak granica. Jeśli problem leżał w jego prywatnym sprzęcie lub sieci no to musi radzić sobie sam, bo my nie wiemy jaką ma konfigurację sprzętu i oczywiście nie mamy żadnego wpływu na jego dostawcę internetu.

Dawniej nasi przełożeni przymykali oko, gdy jednak podłączaliśmy się zdalnie do prywatnych komputerów i udawało nam się skutecznie naprawić problem (o ile to nie była kwestia po prostu dostawcy internetu), więc ludzie nauczyli się - John, masz problem ze swoim kompem? To masz tu numer do takich fajnych ludzi co "wejdą" do twojego kompa i wszystko naprawią. Tylko trochę musisz zbajerować, że pracujesz tam gdzie jak ale jak trafisz na świeżaka to pewnie nie będzie dopytywać o dane tylko zrobi o co go poprosisz.

I oczywiście zaczęło się robić zbyt dużo takich telefonów, a skoro to nie był pracownik to nie dostawaliśmy pieniędzy za taką sprawę. A wiadomo jak w korpo liczą się $$$

Wyszło mi już długo, więc w osobno opiszę jedną kuriozalną dla mnie sytuację związaną z ludźmi z zewnątrz, którzy teoretycznie nie powinni do nas się dobijać a jednak to robią.

call_center korpo

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 112 (150)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…