Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#89568

przez ~koreczek ·
| Do ulubionych
Od kilku lat udzielam korepetycji. Kilka denerwujących sytuacji:

Z początku miałam bardzo niskie ceny. Ot, studentka, która próbuje dorobić. Przygotowanie na zajęcia zajmowało mi nawet po kilka godzin, do tego koszt tuszu i papieru ksero. Jedna pani stwierdziła, że za drogo (35 zł za godzinę), i mam dać niższą cenę, bo ona tak chce. Była zdziwiona, jak odmówiłam, tłumacząc, że i tak obecna cena jest średnio opłacalna, a co dopiero jakbym ją obniżyła. Żeby było śmieszniej, córka tej pani notorycznie opowiadała o wakacjach, na jakich byli/jadą, albo o wyjazdach weekendowych. Podobno rzadko spędzali weekendy w domu. Do tego markowe ubrania, więc raczej problemem nie był brak pieniędzy.

Ta sama pani lubiła zapominać o napisaniu smsa, że jej dziecko nie zjawi się na zajęciach. W efekcie nie raz czekałam przygotowana, a dziecko nie przychodziło.

Swoją drogą, dziecko rzadko kiedy u mnie było. W efekcie niewiele mogłam ją wspomóc - jeśli przez kilka tygodni dziecko było u mnie raz, to siłą rzeczy, nie przerobię z nią materiału z całego rozdziału, który brali w tym czasie. Mamie to jednak nie przeszkadzało w obwinianiu mnie, że przeze mnie jej córka ma same trójki. Co więcej, dziecko samo mówiło, że w domu nie chce się jej uczyć, mama też jakoś bardzo jej nie pilnuje.

Inni rodzice także zdenerwowali się, że niewiele uczę ich córkę. Przez ponad pół roku jednak nie chcieli mi powiedzieć, co dziecko przerabia w szkole. Dziewczynka książki miała w szkole, na prośbę o pokazanie zeszytu mówiła, że ma w szkole albo dawała mi jakiś z początku roku, gdzie były zapisane tylko zwierzątka. No więc maglowaliśmy te zwierzątka, bo rodzice chcieli, aby dziewczynka przerabiała tylko to, co w szkole, nic poza. W końcu dziewczynka pokazała mi szkolny zeszyt i szliśmy w miarę na bieżąco z materiałem, jednak rodzice i tak byli źli na mnie.

Trafiła mi się też "cudowna" matka, która "zapominała", że nie ma mi z czego zapłacić. Jej syna uczyłam tylko przez dwa miesiące, na szczęście. Za pierwszym razem powiedziała mi przed zajęciami, jak już do nich przyjechałam, że nie ma dzisiaj pieniędzy, więc nie zapłaci. Przejechałam kawał drogi, więc stwierdziłam, że trudno. W następnym tygodniu uregulowała zaległości. Jakiś czas później przyszłam, po skończonych zajęciach pytam o pieniądze. "No, ale ja dzisiaj nie mam". To były nasze ostatnie zajęcia. Musiałam bardzo długo prosić o zwrot zaległości. Było to przed wakacjami. Jej dzieci opowiadały mi, na jakie obozy jadą w tym roku, jakie drogie gadżety rodzice im kupili. W domu trwał także remont. Czy rzeczywiście kobieta nie miała pieniędzy? Wątpię.

Opowiedziałam o rodzicach, to teraz czas na dzieci. Na ogół mam cudownych uczniów, z którymi świetnie mi się pracuje. Bardzo inteligentne dzieciaki. Niektórzy potrzebowali utrwalenia materiału, inni nadgonienia go, jeszcze inni pójścia do przodu.
Jeden uczeń był wyjątkiem. Tutaj zaległości były ogromne. Na ogół nie przeszkadzałoby mi to, szczególnie że mieliśmy dwie godziny tygodniowo. Niestety, ten właściwie już nastolatek nie umiał się zachować, więc spędzony z nim czas był dla mnie koszmarem. Zajęcia były u mnie w domu. Nie raz niszczył mi meble. Gdy chciałam z nim zagrać w gry, zabierał elementy. Jego ulubioną zabawą na zajęciach było robienie z danych mu kartek z zadaniami samolocików i rzucanie ich we mnie. Rodzice wielokrotnie przepraszali, ale dziecka utemperować nie umieli. Gdyby nie fakt, że pilnie potrzebowałam pieniędzy, zrezygnowałabym z niego.

korepetycje

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 131 (143)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…