Była historia o wczasowiczach blokujących wspólną łazienkę. Wywołała ona u mnie pewne przemyślenia dotyczące zachowań ludzi na urlopach.
Otóż od zawsze praktycznie spędzałam wakacje w różnych agroturystykach, domkach letniskowych, na kempingach. Tak to robiliśmy z rodzicami, gdy byłam dzieckiem, tak to robię teraz z mężem i dzieciakami. Wiadomo, są to raczej wakacje po taniości, jednak uważam, że w ostatnich latach ludziom coraz bardziej brakuje szacunku do współwczasowiczów.
Na początek historia z tego roku. Agroturystyka na pojezierzu wielkopolskim, tak trochę po środku niczego. Kilka pokoi na piętrze budynku przerobionego na miejsca noclegowe, wspólna kuchnia i coś a'la salon na korytarzu.
Lubimy takie miejsca, bo i tak na kwaterze nigdy nie spędzamy dużo czasu, a wieczorami lubimy ciszę i spokój. Pierwsze kilka dni piętro dzieliliśmy tylko z robotnikami, którzy zachowywali się bardzo spokojnie.
Po kilku dniach przyjechała grupa kobiet w wieku może 40-50 lat. Od początku zachowywały się bardzo głośno, ale myśleliśmy, że pierwszy dzień, radość z wyjazdu, trzeba się zorganizować, rozpakować, no to jest trochę głośno. Trochę irytowało nas wieczorne bieganie z pokoju do pokoju i krzyczenie do siebie na korytarzu, ale pewien margines tolerancji mamy. Trochę zaczęliśmy się niepokoić, gdy po 23:00 natężenie hałasu nie malało, a wręcz przybierało na sile. Panie bowiem usiadły w salonie i zaczęły imprezkę. Raz mąż do nich wyszedł i poprosił o cichsze zachowanie, co podziałało na 5 min, potem głośne śmiechy, krzyki i stukanie się kieliszkami co 2 min trwało dalej w najlepsze. W końcu ok. 2:00 panie rozeszły się do pokoi.
Mieliśmy nadzieję, że był to jednostkowy wybryk. Niestety, następnego dnia sytuacja się powtórzyła. Znowu pijackie wrzaski do późnej nocy. Rano poinformowaliśmy o tym właściciela i poprosiliśmy o interwencję.
Wieczorem, gdy już dzieciaki położyliśmy spać i chcieliśmy poczytać, usłyszeliśmy jak właściciel rozmawia z paniami i wyraźnie mówi, że PAŃSTWO Z POKOJU 2 SIĘ SKARŻYLI. Panie zaczęły z gospodarzem flirtować, opowiadać, że one tu są na babskich wakacjach i chcą się pobawić, na pewno aż tak głośno nie są, a my wymyślamy i pewnie jesteśmy sfrustrowani, że nie bawimy się tak fajnie jak one, tylko mamy nudne wakacje z dziećmi. Śmiechom nie było końca, a rozweselony gospodarz poprosił tylko, aby imprezę zakończyć o rozsądnej godzinie i sobie poszedł.
Ok. 23:00 znów zaczęliśmy się denerwować, bo panie były jeszcze głośniej niż dnia poprzedniego, dodatkowo puściły sobie głośną muzykę. W pewnym momencie ze swojego pokoju wyszli robotnicy. Kobiety zareagowały entuzjastycznie, bo w większości byli to młodzi, dobrze zbudowani mężczyźni, więc zaczęły się orgastyczne okrzyki "Uuuuu, chłopcy do nas idą" itd. Ku ich zdziwieniu robotnicy nie przyszli się do pań dołączyć, a je opier... mówiąc:
- A co wy tu kurna sobie imprezki urządzacie po nocach? Same tu jesteście? Tu ludzie chcą spać, my wstajemy codziennie o 6:00 do pracy, a wy, stare baby, zachowujecie się gorzej niż nastolatki! Cisza ma być i koniec! Chcecie sobie chlać to albo na dwór albo do siebie do pokoi!
Wiecie co? No, kurde, poskutkowało. Od dnia następnego panie wieczorami wybywały i wracały w nocy, idąc przez korytarz na paluszkach i szeptając.
Da się? Da się i dało się od początku. Najbliższe miasto, które ma całkiem niezłe życie nocne (bary, puby, nawet kluby) oddalone jest o 10km. W dodatku na rozległym terenie agroturystyki znajdowało się co najmniej kilka miejsc całkiem oddalonych od zabudowań, gdzie można było wieczorem spokojnie usiąść i się napić. Ale po co? Przecież usiąść w środku na kanapie i wydzierać się bezpośrednio pod drzwiami pokoi jest i taniej i wygodniej.
Jeśli się spodoba to wrzucę więcej wspomnień o upierdliwych wczasowiczach.
Pozdrawiam.
Otóż od zawsze praktycznie spędzałam wakacje w różnych agroturystykach, domkach letniskowych, na kempingach. Tak to robiliśmy z rodzicami, gdy byłam dzieckiem, tak to robię teraz z mężem i dzieciakami. Wiadomo, są to raczej wakacje po taniości, jednak uważam, że w ostatnich latach ludziom coraz bardziej brakuje szacunku do współwczasowiczów.
Na początek historia z tego roku. Agroturystyka na pojezierzu wielkopolskim, tak trochę po środku niczego. Kilka pokoi na piętrze budynku przerobionego na miejsca noclegowe, wspólna kuchnia i coś a'la salon na korytarzu.
Lubimy takie miejsca, bo i tak na kwaterze nigdy nie spędzamy dużo czasu, a wieczorami lubimy ciszę i spokój. Pierwsze kilka dni piętro dzieliliśmy tylko z robotnikami, którzy zachowywali się bardzo spokojnie.
Po kilku dniach przyjechała grupa kobiet w wieku może 40-50 lat. Od początku zachowywały się bardzo głośno, ale myśleliśmy, że pierwszy dzień, radość z wyjazdu, trzeba się zorganizować, rozpakować, no to jest trochę głośno. Trochę irytowało nas wieczorne bieganie z pokoju do pokoju i krzyczenie do siebie na korytarzu, ale pewien margines tolerancji mamy. Trochę zaczęliśmy się niepokoić, gdy po 23:00 natężenie hałasu nie malało, a wręcz przybierało na sile. Panie bowiem usiadły w salonie i zaczęły imprezkę. Raz mąż do nich wyszedł i poprosił o cichsze zachowanie, co podziałało na 5 min, potem głośne śmiechy, krzyki i stukanie się kieliszkami co 2 min trwało dalej w najlepsze. W końcu ok. 2:00 panie rozeszły się do pokoi.
Mieliśmy nadzieję, że był to jednostkowy wybryk. Niestety, następnego dnia sytuacja się powtórzyła. Znowu pijackie wrzaski do późnej nocy. Rano poinformowaliśmy o tym właściciela i poprosiliśmy o interwencję.
Wieczorem, gdy już dzieciaki położyliśmy spać i chcieliśmy poczytać, usłyszeliśmy jak właściciel rozmawia z paniami i wyraźnie mówi, że PAŃSTWO Z POKOJU 2 SIĘ SKARŻYLI. Panie zaczęły z gospodarzem flirtować, opowiadać, że one tu są na babskich wakacjach i chcą się pobawić, na pewno aż tak głośno nie są, a my wymyślamy i pewnie jesteśmy sfrustrowani, że nie bawimy się tak fajnie jak one, tylko mamy nudne wakacje z dziećmi. Śmiechom nie było końca, a rozweselony gospodarz poprosił tylko, aby imprezę zakończyć o rozsądnej godzinie i sobie poszedł.
Ok. 23:00 znów zaczęliśmy się denerwować, bo panie były jeszcze głośniej niż dnia poprzedniego, dodatkowo puściły sobie głośną muzykę. W pewnym momencie ze swojego pokoju wyszli robotnicy. Kobiety zareagowały entuzjastycznie, bo w większości byli to młodzi, dobrze zbudowani mężczyźni, więc zaczęły się orgastyczne okrzyki "Uuuuu, chłopcy do nas idą" itd. Ku ich zdziwieniu robotnicy nie przyszli się do pań dołączyć, a je opier... mówiąc:
- A co wy tu kurna sobie imprezki urządzacie po nocach? Same tu jesteście? Tu ludzie chcą spać, my wstajemy codziennie o 6:00 do pracy, a wy, stare baby, zachowujecie się gorzej niż nastolatki! Cisza ma być i koniec! Chcecie sobie chlać to albo na dwór albo do siebie do pokoi!
Wiecie co? No, kurde, poskutkowało. Od dnia następnego panie wieczorami wybywały i wracały w nocy, idąc przez korytarz na paluszkach i szeptając.
Da się? Da się i dało się od początku. Najbliższe miasto, które ma całkiem niezłe życie nocne (bary, puby, nawet kluby) oddalone jest o 10km. W dodatku na rozległym terenie agroturystyki znajdowało się co najmniej kilka miejsc całkiem oddalonych od zabudowań, gdzie można było wieczorem spokojnie usiąść i się napić. Ale po co? Przecież usiąść w środku na kanapie i wydzierać się bezpośrednio pod drzwiami pokoi jest i taniej i wygodniej.
Jeśli się spodoba to wrzucę więcej wspomnień o upierdliwych wczasowiczach.
Pozdrawiam.
agroturystyka
Ocena:
168
(174)
Komentarze