Kontynuacja historii https://piekielni.pl/89739#comment_1159872.
Na początku dziękuję większości z was za wsparcie, za wasze komentarze. Wasze słowa pozwoliły mi zaufać sobie, że mam prawo czuć się źle w tej sytuacji. Wychowałam się w lekko patologicznej rodzinie u przez to mam problem z określaniem co jest ok, a co nie. I już wcześniej wpakowałam się w toksyczny związek.
Próbowałam jeszcze rozmawiać z partnerem, tłumaczyć moje stanowisko. Przedstawiałam, że nie czuję się dobrze, że mam wrażenie, że muszę z nim jeździć gdziekolwiek zechce, bo inaczej znajdzie zamiennik. Zwłaszcza, że groził mi zerwaniem, jeśli będę robiła problemy.
A ja nie będę go pilnowała przecież. Powtarzał tylko argumentację, że przecież nie będzie z nią uprawiał seksu. Dodał, że łóżka przecież będą osobne. W tej sytuacji powiedziałam, że faktycznie to chory związek, w którym partnerka zabrania czegoś partnerowi - więc mu nie zabraniam, niech jedzie, ale ja z kolei nie muszę znosić jego jeżdżenia z byłymi kochankami na dwuosobowe wakacje, nie muszę znosić tego, że wycieczka (z 10 w tym roku) jest ważniejsza niż moje uczucia.
Zerwałam z nim. Jeśli kogoś interesuje moja historia - trzymajcie kciuki, żebym nie wróciła, bo on powtarza, że mnie kocha najbardziej na świecie. I że robi dla mnie wszystko, a ja ciągle jestem niezadowolona.
Na początku dziękuję większości z was za wsparcie, za wasze komentarze. Wasze słowa pozwoliły mi zaufać sobie, że mam prawo czuć się źle w tej sytuacji. Wychowałam się w lekko patologicznej rodzinie u przez to mam problem z określaniem co jest ok, a co nie. I już wcześniej wpakowałam się w toksyczny związek.
Próbowałam jeszcze rozmawiać z partnerem, tłumaczyć moje stanowisko. Przedstawiałam, że nie czuję się dobrze, że mam wrażenie, że muszę z nim jeździć gdziekolwiek zechce, bo inaczej znajdzie zamiennik. Zwłaszcza, że groził mi zerwaniem, jeśli będę robiła problemy.
A ja nie będę go pilnowała przecież. Powtarzał tylko argumentację, że przecież nie będzie z nią uprawiał seksu. Dodał, że łóżka przecież będą osobne. W tej sytuacji powiedziałam, że faktycznie to chory związek, w którym partnerka zabrania czegoś partnerowi - więc mu nie zabraniam, niech jedzie, ale ja z kolei nie muszę znosić jego jeżdżenia z byłymi kochankami na dwuosobowe wakacje, nie muszę znosić tego, że wycieczka (z 10 w tym roku) jest ważniejsza niż moje uczucia.
Zerwałam z nim. Jeśli kogoś interesuje moja historia - trzymajcie kciuki, żebym nie wróciła, bo on powtarza, że mnie kocha najbardziej na świecie. I że robi dla mnie wszystko, a ja ciągle jestem niezadowolona.
związek
Ocena:
184
(204)
Komentarze