Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#89772

przez ~annamaria92 ·
| Do ulubionych
Wytłumaczcie mi proszę logikę niektórych ludzi. Jestem osobą bardzo rodzinną, zawsze lubiłam spędzać czas z rodziną, wszelkie imprezy rodzinne sprawiały mi radość. Mam dużą rodzinę i takie imprezy były częste, ale też na luzie - gospodarz oczywiście przygotowywał jedzenie, ale też każdy przynosił coś od siebie, nikt nie robił cyrków o to, że naczynia czy sztućce są z różnych kompletów, że obrus nie jest śnieżnobiały albo, że ciasto wyszło zakalcowate.

U mojego męża w rodzinie było nieco inaczej - wszelkie imprezy rodzinne z pompą, teściowa 3 dni stała w kuchni, rodowe srebra wypolerowane na błysk i zagniecenie na obrusie było już powodem do ponownego prasowania lub zmiany obrusa. Gdy weszłam do rodziny męża wielokrotnie proponowaliśmy z mężem pomoc, podobnie zresztą szwagierka z rodziną. Nie, nie, nie, ona jest gospodynią i ten jej śnieżnobiały obrus i idealnie wypolerowane sztućce to jej duma. Teść jej mówi wielokrotnie, że świat się nie zawali od plamki na obrusie albo nieidealnie chrupiącej skórki kurczaka. Nie dało się jej przetłumaczyć, ale szanowałam ją za takie podejście, nawet jeśli nie pokrywało się z moim. Choć niestety nerwowe ruchy teściowej i robienie dramatu z tego, że ktoś trzyma łokieć na stole podczas jedzenia albo małemu dziecku, które dopiero uczy się jeść sztućcami, coś spadło z talerza, skutecznie odbierało mi frajdę z tych imprez.

Zbliżają się urodziny teścia. Co roku była z tej okazji impreza u teściów w domu. Już kilka miesięcy wcześniej mąż i szwagierka zaproponowali imprezę w restauracji, której koszt pokryją, raz, że okrągłe urodziny, dwa, żeby teściowa odetchnęła choć raz i dała się obsłużyć i przyszła na gotowe, a nie zarzynała się przez kilka dni. Nie, nie, nie, kto to widział, żeby do restauracji chodzić, skoro ona świetnie gotuje (trzeba przyznać, że mówiąc "świetnie" i tak jest skromna).

Mąż zadzwonił do teściowej zapytać, jaki jest plan na imprezę w czym ma pomóc, co kupić itd. A teściowa jak na niego nie huknie:

- Nie będzie żadnej imprezy! Nie ma! Skończyło się wysługiwanie starą kobietą! Służącą sobie ze mnie zrobiliście! Ja też mam prawo żyć po swojemu! Chcecie to sobie ojca do restauracji zabierzcie, tak strasznie chcieliście!

Mąż karpik na twarzy, dzwoni do teścia i pyta co się stało. A teść spokojnie, że jego małżonka wkręciła się w internet. I w tym internecie przeczytała, że gotowanie dla rodziny to niewolnictwo, że rodzina wykorzystuje ją do obskakiwania jej na imprezach i nie traktuje jak równowartościowego członka rodziny. A teść na tym wyszedł najgorzej, bo jak przez lata tłumaczył jej, że przecież on też może posprzątać czy zrobić pranie to słyszał, że on nie umie, że coś zepsuje, że ona najlepiej to zrobi. A teraz teściu słyszy codziennie, że jest nierobem, że w życiu palcem w domu nie kiwnął i ona ma dość bycia sprzątaczką i kucharką. Ale teściowa coś się łamie - jak ostatnio teść ugotował obiad, jak umiał, to usłyszał:

- Już ty się za to więcej nie zabieraj, bo nie umiesz.

Internety czy nie, czuję, że już za parę dni teściowa znowu wpadnie w szał sprzątania i gotowania - kto wie, może i rezerwację w restauracji każe odwołać, bo przecież nikt nie ugotuje jak ona...

teściowa

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 156 (164)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…