Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#89778

przez ~takapoloniawniemczech ·
| Do ulubionych
Stwierdzam, że ludzie są kretynami.

Niedawno publikowałam tu historię o tym, jak potraktowano mojego męża u niemieckich lekarzy.

Dziś z trochę innej beczki - otóż cały czas należę do tej samej grupy zrzeszającej polonię w naszym miasteczku. Dzisiaj ktoś wrzucił artykuł, a konkretnie wywiad z "mamą w Niemczech", czyli wyznania kobiety, którą w Polsce z pewnością określono by mianem roszczeniowej karyny, ale że owa kobieta opisywała swoje życie w Niemczech cały artykuł utrzymany był w tonie "och, jak wspaniale".

Od razu powiem, że jednak z jakiegoś powodu w Niemczech mieszkamy, więc nawet nie będę udawać, że poziom życia nie jest tu o niebo lepszy niż w Polsce. Ale bardziej zszokowała mnie ignorancja osób komentujących ten artykuł.

Rzeczona bohaterka artykułu zachwycała się oczywiście niczym innym, jak tym, że Niemcy dbają o obywateli. Wymieniła całą listę dodatków i benefitów, jakie dostaje i wychwalała to pod niebiosa. W artykule pojawiła się pewna półprawda, mówiąca, że urlop wychowawczy w Niemczech jest płatny. Umm, i tak i nie. Gdyż urlop macierzyński jest płatny przez 12 miesięcy i wynosi ok. 67% zarobków netto z ostatnich 12 miesięcy przed porodem. Całościową sumę można rozłożyć jednak na większą liczbę miesięcy (chyba do 36), ale nadal suma summarum dostanie się tę samą sumę, tylko, że w mniejszych ratach. Tym samym wychodzi na to, że urlop wychowawczy w Niemczech jest płatny i pani z artykułu była zachwycona, że może zostać w domu 3 lata i państwo jej za to zapłaci.

Zwróciłam uwagę pod artykułem, że jest to półprawda, przywołując powyższą argumentację i zostałam zjedzona żywcem komentarzami typu

"nie gadaj bzdur, byłam 3 lata w domu i cały czas dostawałam pieniądze, w ogóle bez porównania, w Polsce dają przez rok, a potem sobie radź!!!"

No faktycznie straszne, że w ogóle ktoś chce, żebyś sobie sam człowieku radził, zamiast ci urlop sponsorować...

Kolejna, tym razem ewidentna nieprawda - w artykule pani wspomniała, że nie ma problemu z miejscami z miejscami w żłobkach i przedszkolach. Jest i to duży, nawet w małych miasteczkach, a w dużych miastach skala problemu jest niewyobrażalna, szczególnie jeśli chodzi o żłobki. Z przedszkolami jest inaczej, ponieważ dziecku powyżej 3 roku życia gmina jest zobowiązana miejsce w placówce znaleźć. Ale jak? Robiąc dopłatę do prywatnego przedszkola. Fajnie, powiecie? Tylko te pieniądze też nie biorą się z powietrza. A tym czasem przyuczenie do zawodu nauczycielki przedszkolnej jest jednym z niewielu, które przez pierwsze 2 lata jest całkowicie bezpłatne (chodzi o to, że przez 3 lata pracuje się na cały etat i jednocześnie uczy się w szkole zawodowej, aby zrobić wykształcenie kierunkowe - czyli przez 2 lata pracujesz na cały etat i jednocześnie chodzisz na zajęcia w szkole i nie dostajesz za to ani grosza). A potem zdziwko, że nie ma jak otworzyć publicznych placówek, bo nie ma personelu, więc najlepiej ludziom z ich własnych podatków dopłacić do miejsca w prywatnej placówce. Znów - użycie tego argumentu w dyskusji skutkowało najazdem na mnie, że czepiam się zamiast się cieszyć, że państwo dopłaca, a w Polsce to nic nie dajo!

Kolejna nieprawda - stwierdzenie, że niemieckie prawo chroni matki, bo nie można ich zwolnić do 3 lat po powrocie do pracy. Prawdą jest, że nie można zwolnić do 3 lat po urodzeniu dziecka. Ale skąd miałaby to wiedzieć pani, która od 3 lat siedzi z dzieckiem w domu i może przeżyć niezły szok jak w pierwszy dzień pracy dostanie wypowiedzenie.

Kolejna manipulacja - stwierdzenie, że rodzicom z dziećmi należą się dodatki do czynszu. Nie. Należą się ludziom o niskich dochodach, niezależnie od tego, czy mają dzieci czy nie. Niby szczegół, ale pokazuje poziom orientacji tej pani w przepisach kraju, w którym mieszka. Plus fakt, że bardzo cieszyła się z tego, że na dodatek się załapała, trochę pokazuje biedę umysłową, toć to nic innego jak cieszenie się z tego, że jest biedna.

Poza tym zwróciłam uwagę, że bardzo nie podoba mi się nastawienie tej pani, która najwyraźniej szeroko cieszy michę, bo "państwo jej daje" "państwo o nią zadba" "o nic się nie musi martwić", bo moim zdaniem dorosła osoba powinna sama na siebie zarabiać, ewentualnie powinien na nią zarabiać partner, jeśli tak się umówią, powinna sama o siebie zadbać, a brak zmartwień powinien wynikać z dwóch powyższych, a nie z tego, że państwo da. Już nie mówiąc o tym, że nie wiem, jak ona, ale cała masa osób mieszkających w Niemczech bardzo się martwi o to, z czego zrobi opłaty, czy będzie ich stać na robienie zakupów jak dotychczas. No, ale nie ona, bo ona się cieszy, że z powodu inflacji podniesiono jej zasiłek o 13€.

Już hitowe było stwierdzenie jakiegoś pana pod artykułem, że plusem inflacji są właśnie podwyższone świadczenia socjalne.
Oczywiście, jedynymi argumentami w moją stronę było "a w Polsce byś nic nie miała".

Aha, żeby było ciekawiej, te komentarze pisały osoby, które w innych wątkach najgłośniej krzyczą, że w Polsce to tylko "socjal umio rozdawać!"

Żeby nie było, to nie miał być najazd na rodziny z dziećmi - sama dzieci mam, przeszłam już długą drogą przez zawiłe niemieckie przepisy, począwszy od przepisów kodeksu pracy dotyczących ciężarnych, przez wypłatę zasiłku macierzyńskiego i prawa kobiety rodzącej w szpitalu, przepisy dotyczące żłobków, przedszkoli i szkół.

I wolałam dowiedzieć się sama i z tą wiedzą stawać w obliczu urzędnika, niż wierzyć w artykuły publikowane w Polsce na podstawie wypowiedzi jednej kobiety, która najwyraźniej żyje w jakiejś alternatywnej rzeczywistości.

niemcy

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 127 (137)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…