Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#89805

przez ~Anonimowo ·
| Do ulubionych
Do napisania tej historii zainspirował mnie wpis Pyszona #89796. Postaram się zwięźle, chociaż historia opisuje wiele lat życia, a piekielny w niej jestem głównie ja sam. Dodam też, że mam już ponad 50 lat, więc większa część historii ma miejsce w czasach, kiedy psychoterapeutów widziało się tylko na amerykańskich filmach i wyśmiewało, że biorą pieniądze za to, że słuchają co się ma do powiedzenia.

Ja co prawda jestem dość wysoki, ale miałem inny problem. Mianowicie byłem gruby. Jak patrzę na swoje zdjęcia z tamtych lat, to nie było to nic ekstremalnego. BMI również wskazywało gdzieś na środek drogi pomiędzy normą, a otyłością. Ja jednak odczuwałem to zupełnie inaczej. Zapewne gdybym dostał wtedy za zadanie narysować swój autoportret to postać, którą bym wtedy narysował ważyłaby ze 2 razy więcej. Tak naprawdę patrząc w lustro nie widziałem siebie, tylko górę tłuszczu. Wpływało to na moją psychikę na tyle dotkliwie, że nawet nie próbowałem nawiązywać żadnych relacji damsko męskich. Powiedzenie "cześć" dziewczynie było już dla mnie stresującym doświadczeniem, bo przecież może mnie chamsko potraktować, wytknąć wagę i będzie wstyd.

Sytuacja zmieniła się, gdy poznałem Darię. A raczej to ona poznała mnie, bo całkowicie przejęła inicjatywę - to ona zagadała, to ona zaproponowała wyjście na drinka, to ona na którymś z kolei spotkaniu zaprosiła mnie do mieszkania. Ja cały czas uważałem, że to bardziej relacja koleżeńska, bo przecież na pewno nie jestem dla niej interesujący erotycznie. Tym bardziej, że Daria była bardzo atrakcyjna, inni faceci bardzo często się za nią oglądali. Okazało się inaczej. To nie był udany związek, ale jednak miał bardzo dobre początki, dzięki czemu po raz pierwszy poczułem, że mogę być dla kobiety atrakcyjny. Stanowiło to bardzo istotny przełom, bo nagle zacząłem zagadywać kobiety i zauważać coraz więcej atutów, którymi jestem w stanie "przysłonić" swoją wagę. Zresztą waga też znacznie spadła, bo zamiast spędzać wieczory przy filmach z paczką chipsów zacząłem spędzać je inaczej. Nie stosowałem żadnych diet, a jednak waga - posługując się BMI - oscylowała w górnych granicach normy.

Niestety nie sprawiło to, że moje kompleksy zniknęły. Nauczyłem się może poznawać kobiety, ale cały czas będąc z kobietą byłem przekonany, że zaraz jak zainteresuje się nią ktoś szczupły i umięśniony to nawet chwili się nie będzie zastanawiać, tylko mnie rzuci. Nie byłem przez to w stanie zbudować długiej relacji, bo na tyle bałem się tego momentu, że uznawałem, że lepiej być drapieżnikiem, niż rogaczem i sam natychmiast zaczynałem szukać kogoś innego. Większość moich relacji z kobietami była poniżej miesiąca. Unikałem jakiegokolwiek zaangażowania emocjonalnego właśnie ze strachu przed tym, że jak minie tzw. okres różowych okularów, to zobaczy mnie takiego, jakim widzę się ja.

Do tego doszła pewna rozpoznawalność - współtworzyłem kabaret, który może nie był wśród tych najbardziej znanych, ale jednak kilka razy się pojawiliśmy w telewizji, a co za tym idzie nie narzekaliśmy na brak występów. Od czasu do czasu zdarzało się również, że ktoś rozpozna mnie na ulicy i poprosi o autograf, albo znacznie rzadziej (bo nie była to era aparatów w telefonach) poprosi o wspólne zdjęcie. Ta namiastka celebrytyzmu była dodatkowym i bardzo skutecznym magnesem na kobiety, ale mimo wszystko ostatecznie kompleksy zawsze zwyciężały. Nawet doszedł do nich kolejny. Skoro mnie ktoś rozpoznaje raz na parę tygodni, a kobieta leci na sławę, to jak spotka kogoś bardziej znanego to wręcz oczywiste, że mnie rzuci, więc tylko nakręcało to dalszą spiralę krótkich relacji bez żadnego zaangażowania.

W mediach coraz więcej zaczęło się mówiąc o terapiach, o depresji, o zaburzeniach poczucia własnej wartości i to skłoniło mnie w końcu do podjęcia próby terapii. Kosztowało to naprawdę dużo i pieniędzy i czasu, bo i wiele spotkań było potrzebnych, żeby ruszyć ten głaz emocjonalny, ale w końcu nauczyłem się jak zbudować trwały związek, jak zaufać innej osobie i jak okazywać emocje (chociaż nad tym wciąż pracuję). Jestem w szczęśliwym związku od ponad 10 lat.

Dlaczego o tym piszę? Mi ostatecznie udało się wyjść na prostą, ale na pewno wiele osób nie spotkało swojej Darii, na pewno wiele osób podjęło próbę samobójczą (u mnie skończyło się na przygotowaniach) i na pewno wiele osób zmaga się z takimi problemami, jak Pyszon. Ja zmarnowałem na walkę ze swoimi kompleksami prawie 30 lat, bo liczę tu już lata nastoletnie, kiedy zwykle rozpoczynają się jakieś pierwsze miłości i "chodzenie ze sobą". Wy, współcześnie nie musicie marnować aż tyle. Problem, który w wyniku zaburzeń wydaje się ogromny - jak moja waga - w rzeczywistości może być tylko drobnym minusem, a to Wasze nastawienie sprawia, że jest tak ważny.

Tak więc apel do osób, które zmagają się z tego typu problemami - idźcie do terapeuty. I apel do "zdrowych" - rozumiem, że nie ma sensu umawiać się z kimś, kto się Wam nie podoba. Ale odmówić też zawsze można w taki sposób, żeby nie wpędzać takiej osoby w te kompleksy jeszcze głębiej.

waga kompleksy

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 175 (191)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…