Od kilku lat męczą mnie migreny.
Od kilku miesięcy stały się trudne do zniesienia.
Od kilkunastu tygodni borykam się z niełatwą sytuacją finansową, więc czas na leczenie na koszt NFZ.
Do dzieła.
Termin do neurologa? Na za 2 miesiące.
Po znajomości udało się załatwić na za tydzień.
Skierowanie na tomograf i rezonans.
Prywatnie na za 2 dni, bo weekend.
NFZ?
Rezonans krótko, bo 6 tygodni, tomograf około 10 tygodni.
Po znajomości udało się tomograf na za 2 tygodnie, rezonans za 3 tygodnie (albo odwrotnie, nie pamiętam kolejności).
Badania miałem wykonywane na początku września.
Wyniki na kiedy?
"Prywatnie było robione? To 2 tygodnie"
"aa, na NFZ? no to 6".
Po wyniki jednego z badań można zgłosić się tylko między 10 a 14, w okienku na zewnątrz budynku. Ja i kilkanaście innych osób postaliśmy sobie na zimnie i wietrze (nie ma żadnej poczekalni obok, parking ok. 100m od okienka więc w samochodzie też się nie poczeka). Byłem 5 w kolejce, czekałem około 40 minut.
Wyników nie mam do dzisiaj (minęło 7 tygodni), będą "pewnie za 2 tygodnie, bo jeszcze sierpień opisujemy".
Mogłem zadzwonić. Dzwoniłem. Po 6 nieodebranym połączeniu uznałem że to bez sensu i pojawiłem się osobiście.
W tym czasie średnio co 2-3 dni mam nieprzespaną noc + następny dzień jak zombie przez lekooporny ból głowy. Bez wyników lekarz nic nie może poradzić.
U mnie to pewnie tylko migrena, nie żaden guz albo inna poważna sytuacja.
Mam nadzieję, że w pilniejszych przypadkach system działa trochę sprawniej.
Od kilku miesięcy stały się trudne do zniesienia.
Od kilkunastu tygodni borykam się z niełatwą sytuacją finansową, więc czas na leczenie na koszt NFZ.
Do dzieła.
Termin do neurologa? Na za 2 miesiące.
Po znajomości udało się załatwić na za tydzień.
Skierowanie na tomograf i rezonans.
Prywatnie na za 2 dni, bo weekend.
NFZ?
Rezonans krótko, bo 6 tygodni, tomograf około 10 tygodni.
Po znajomości udało się tomograf na za 2 tygodnie, rezonans za 3 tygodnie (albo odwrotnie, nie pamiętam kolejności).
Badania miałem wykonywane na początku września.
Wyniki na kiedy?
"Prywatnie było robione? To 2 tygodnie"
"aa, na NFZ? no to 6".
Po wyniki jednego z badań można zgłosić się tylko między 10 a 14, w okienku na zewnątrz budynku. Ja i kilkanaście innych osób postaliśmy sobie na zimnie i wietrze (nie ma żadnej poczekalni obok, parking ok. 100m od okienka więc w samochodzie też się nie poczeka). Byłem 5 w kolejce, czekałem około 40 minut.
Wyników nie mam do dzisiaj (minęło 7 tygodni), będą "pewnie za 2 tygodnie, bo jeszcze sierpień opisujemy".
Mogłem zadzwonić. Dzwoniłem. Po 6 nieodebranym połączeniu uznałem że to bez sensu i pojawiłem się osobiście.
W tym czasie średnio co 2-3 dni mam nieprzespaną noc + następny dzień jak zombie przez lekooporny ból głowy. Bez wyników lekarz nic nie może poradzić.
U mnie to pewnie tylko migrena, nie żaden guz albo inna poważna sytuacja.
Mam nadzieję, że w pilniejszych przypadkach system działa trochę sprawniej.
słuzba_zdrowia
Ocena:
168
(182)
Komentarze