Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#89897

przez ~Pracowniku ·
| Do ulubionych
Prawie 4 dychy na karku a trollowanie januszy dalej bawi.
Tytułem wstępu: żyję i pracuję od prawie 10 lat w innym kraju. Mam naprawdę rozwojową pracę w systemie hybrydowym, super zespół i fajne projekty. Wracać nie zamierzam i uważam że emigracja była najmądrzejszą decyzją w życiu. Mając jednak w pamięci doświadczenia z pracodawcami w Polsce w latach 2003-2012, przy każdej nadarzającej się okazji wbijam szpilę dla zwykłej satysfakcji.

Historia właściwa: kumpel z dawnych czasów przechodził do innej firmy (wracał do Wrocławia) wku%wiony na szefa-janusza obiecał jednak że kogoś poleci na swoje miejsce. Chciał swojego przełożonego wku%wić, zna moje podejście do wielu spraw, pomarudził mi trochę i podesłałem mu swoje CV.
Firma gdzieś ze Śląska, moja branża (nie IT) w której mam ponad 10 lat doświadczenia w R&D i testach.

Zadzwonili dosłownie po 20 minutach od kiedy dostali CV, od razu umawiają się na rozmowę na Teamsach, nawet zaraz, bo szef ma chwilę. Czas na pierwsze wku#wienie - w końcu to nie mi zależy tylko im, prawda? "spokojnie, pracuję do 17, nim dojadę do domu i przygotuję się do rozmowy będzie 18:00" - inaczej nie dam rady. Jako że jestem godzinę do tyłu, musieli zostać w biurze do 19:30.
Pracuję głównie z domu, skończyłem o 17, zrobiłem sobie godzinny spacer z psem, zjadłem obiad i zrobiłem sobie herbatkę. W międzyczasie zobaczyłem że sprawdzili mój profil na LinkedIn.

Punkt 18:30, rozmowa na Teamsach (szef działu, biurwa z HR, jakiś inżynier, ja). Pogadaliśmy o projektach w jakich brałem udział, ochy i achy (od początku zero rozmowy o pieniądzach). W profil firmy wpasowałbym się w 95%, gdyż jak się okazało z jedną firmą dla jakiej kiedyś pracowałem konkurowali o duże zlecenie, produkt innej firmy dla jakiej pracowałem integrowali w jednym miejscu a ja przez telefon robiłem za konsultanta (bo ściągnięcie kogoś za 2 dni było dla nich za drogie). Inżynier był w porządku gościem, znaleźliśmy wspólny język w 5 minut. Szef działu miliczał, babka z HR też.

W końcu odezwała się z typowym gównotekstem:
- A co pana motywuje do pracy?
- Chce pani szczerą odpowiedź czy zgodną z podręcznikiem taniej psychologii zarządzania?
- Oczywiście że szczerą.
- Motywuje mnie przede wszystkim wynagrodzenie, praca z domu przez minimum 3 dni w tygodniu, oraz flexi time bo rano często chodzę na siłownię.
Nagle odezwał się szef działu:
- Ja nie chcę mieć w zespole ludzi, których motywują tylko pieniądze!
Na co ja odruchowo:
- Dobra, dobra, każdy bieda-szef w bieda-firmie tak mówi.

Widzieliście kiedyś skecz Monty Pythona "biggus-dickus"? Polecam obejrzeć. Inżynier z jakim wcześniej rozmawiałem najpierw kwiknął jak rześki prosiaczek a pół sekundy później miał minę jak jeden z legionistów w tym skeczu.

Babka z HRu zrobiła oczy jak pięć złotych (bo kto ośmielił by się nie brać na poważnie wielkiego szefa działu a sam wspomniany szef cały czerwony wysapał "z takimi osobami to nie będziemy rozmawiać"...i się rozłączył.

Warto było poświęcić te 30 minut :D

zagranica polska janusze

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 163 (185)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…