Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
poczekalnia

#89968

przez ~damdamdam ·
| było | Do ulubionych
Pod moją ostatnią historią o trzech kolizjach rok po roku, pojawił się zarzut, że nie znam zasady ograniczonego zaufania, albo mam ją w czterech literach. To też nakłoniło mnie do napisania kolejnej historii z innymi przykładami na drodze - bez wypadków tym razem.

Wracam z pracy przed 16 i mam do przejechania niecałe 10 km w jedną stronę. Oznacza to korki na długim dystansie, a więc wiele zniecierpliwionych kierowców. Poruszam się przeważnie po głównych drogach.
Pewnego dnia jadę właśnie główną drogą, która miała po dwa pasy w każdym kierunku. Jechałam lewym i zbliżałam się do ronda. Nagle pewien kierowca postanowił skręcić z prawego na lewy. Bez kierunkowskazu. Nie patrząc, czy jadę. Uratował mnie tylko hamulec.

Podobna sytuacja miała miejsce niewiele wcześniej. Zaraz za skrzyżowaniem zmieniłam pas z prawego na lewy. Kierowca z prawego też postanowił to zrobić, nie patrząc, czy jestem na nim. Efektem była maleńka rysa, jako że hamulec i odbicie na pas zieleni wiele mi nie dał. Kierowca nawet się nie zatrzymał, pojechał dalej. Pomimo kamerki sprawę odpuściłam, bo o tak maleńką ryskę nie było co walczyć.

Kawałek dalej, już w innym dniu, pan taksówkarz chciał z drogi bocznej wjechać na główną. Szkoda, że w momencie, gdy ja jechałam tą główną. Przez hamulec uniknęłam kolizji.

Cudowne rondo, niedaleko mojego domu, gdzie ostatnio miałam kolizję, wiąże się z dwiema historiami.
Raz jechałam z moim (obecnie byłym) chłopakiem. Mieliśmy wolny zewnętrzny pas, jeden kierowca jechał po wewnętrznym. Chłopak (on prowadził) chciał wjechać na zewnętrzny, ruszył, a kierowca będący na rondzie nagle zmienił pas z wewnętrznego na zewnętrzny. Tylko dzięki hamulcom uniknęliśmy kolizji.
Na tym samym rondzie za każdym razem ktoś wymusza mi pierwszeństwo, akurat w momencie, jak mam zjeżdżać (moim zdaniem jest to częściowo wynik beznadziejnie namalowanych znaków oznajmiających, z którego pasa gdzie można jechać). I, przysięgam, gdybym miała zasadę ograniczonego zaufania w czterech literach, to dzień w dzień wzywałabym policję lub podpisywała oświadczenia (chociaż po komentarzach przy poprzedniej historii mam wrażenie, że jednak wzywałabym policję).

Inne rondo, turbinowe. Sytuacja podobna - w momencie, gdy muszę zmienić pas (a jest to przy zjeździe i jednocześnie wyjeździe), ktoś musi mi wymusić pierwszeństwo, bo myśli, że pomimo braku kierunkowskazu, skręcam. I gdyby nie hamulec, moje auto bardzo często byłoby tam poszkodowane.

I nawet historia z tego tygodnia. Jechałam po parkingu w galerii autem zastępczym. Na terenie całego parkingu panuje reguła prawej dłoni. W ostatniej chwili zahamowałam - trzeba przyznać, że drugi kierowca też. Gościu zrobił śmieszną minę, on się zaśmiał, ja się zaśmiałam, pojechaliśmy dalej.

Żeby nie było, że jestem pechowa - nie ;) W ciągu miesiąca robię dość sporo kilometrów, bo 20 km dziennie do pracy. Czasem jeżdżę autem 90 km do większego miasta (nie raz się zdarzało nawet i 10 razy w miesiącu, kiedy praca tego wymagała). Do tego na praktyki, uczelnię i zakupy. Byłabym zdziwiona, gdyby przy takiej ilości kilometrów (którą i tak uważam za przeciętną) takie przypadki mnie omijały. Nie uważam też ich za bardzo piekielne. Wsiadając do auta jestem przygotowana, że różne rzeczy mogą się zdarzyć, są osoby bardziej i mniej uważne. Nigdy też nie byłam zła o to, że moje auto ucierpiało w wyniku kolizji. Pewnie, serce boli, bo długo i ostro pracowałam na nie, ale robiąc prawo jazdy wiedziałam, na co się piszę.
Uważam za to za piekielne ocenianie z komentarza z poprzedniej historii, że nie praktykuję zasady ograniczonego zaufania, bo "ja mam taką koleżankę i ona tak robi, więc ty też, bo miałaś kolizje". Wiwat ocenianie nie znając kogoś.

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 23 (53)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…