Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
poczekalnia

#89978

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Tak, wiem że tu jest jakiś troll podszywający się za matkę niepełnosprawnej dziewczyny, ale to nie ja, nie wiem czy mi uwierzycie.
Potrzebuję tylko porady w dwóch sprawach i werdyktu czy jestem piekielna ja, czy kuzynki i siostry.
Otóż mam 27 lat i od urodzenia mam Mózgowe Porażenie Dziecięce. Uszkodzone są części mózgu odpowiedzialne za ruch i emocji. Chodzę za pomocą tzw chodzika, czasami też za pomocą kul. Nie mam też do końca sprawnych rąk (np ktoś mi musi wiązać włosy), mam również problemy z mową, czasami muszę parę razy powtórzyć zdanie żeby mnie zrozumiano, ale gdy mam lepszy dzień bądź mam bardziej rozluźnione mięśnie to mówię prawie czysto. Mam też stwierdzone zaburzenia integracji sensorycznej Już od dawna myślę co będzie ze mną dalej gdy rodziców zabraknie. Pojawiła się dla mnie nadzieja, bo za dwa lata w moim mieście powstanie ośrodek opiekuńczo-mieszkalny. Miałabym tam swój pokój, kącik kuchenny, łazienkę oraz opiekę a co najważniejsze dużo rehabilitacji. No i nie byłoby tam tłumów, bo jest tam tylko szesnaście miejsc. Moi fizjoterapeuci uważają to za niesamowity pomysł i szansę na samodzielność. Moja rodzina wręcz przeciwnie. Moje kuzynki są wręcz oburzone, stwierdziły że nawet nie próbuję spróbować żyć normalnym życiem, pokazywali mi ludzi po wypadkach, bez rąk, nóg. I stwierdzili że skoro oni są po wypadkach i potrafią to skoro ja jestem niepełnosprawna od urodzenia to tym bardziej powinnam to umieć. Wiem, że powinnam im wytłumaczyć na czym polega uszkodzenie mózgu i że jest trudniejsze w okiełznaniu niż brak kończyn, ale jeśli ktoś się ze mną kłóci to wręcz nie jestem w stanie wydobyć z siebie żadnego dźwięku, nieumiejętność utrzymania kontaktu wzrokowego też nie dodaje mi sympatii. Podobno też jestem niemiła i zbyt szczera w stosunku do ludzi. Nie wiem co o tym myśleć, nigdy nie miałam i nie mam takich intencji. Często też podobno moja mimika jest nieadekwatna do sytuacji. Oczywiście kuzynostwo zdeklarowało się że nie chcą się mną opiekować, ani nawet pomagać, ale jednocześnie twierdzą że mieszkanie w ośrodku to poddanie się z mojej strony.
Moje siostry też się zdeklarowały że nie chcą się mną opiekować w przyszłości. I to samo jest spoko, tyle że młodsza siostra stwierdzi że ta starsza nazywa mnie wręcz niewidoczną, obcą osobą. Podobno jestem strasznie wredna dla nich. Z tego co mówią to mój ton głosu jest pełen pretensji. Według nich też nie powinnam nosić tak często słuchawek, bo to lekceważące dla otoczenia. Młoda mówi mi że często gadają o mnie ze straszą siostrą i jej mężem. Starsza ma też pretensje że nie staram się o większy kontakt , że nie pytam się co tam u niej. I tu fakt, od kiedy pamiętam często naturalnie nie pytam o samopoczucie rozmówcy czy w ogóle o rozmówcę, jestem mocno skupiona na sobie, być może nawet narcyzką. Według nich też jestem nadmiernie emocjonalna jak na mój wiek, no i nie powinnam interesować się japonią, bo to dobre dla nastolatek. No i podobno widać po mnie że życzę wszystkim jak nakgorzej, a nie jest to prawda. No i nic podobno nie osiągnęłam normalnego w moim życiu. Według nich np to że nauczyłam się chodzić przy kulach pięć lat temu czy to interesuję się mocno własnymi uszkodzeniami mózgu to się nie liczy, bo powinnam osiągnąć coś normalnego. No i ciągle namawiają mnie bym znalazła sobie niepełnosprawnego chłopaka, czy poszła do pracy. Sama bym się w życiu nie domyśliła że starsza siostra coś do mnie ma, bo zazwyczaj gdy są u nas to się po prostu do mnie nie odzywają,myślałam że to coś naturalnego. Młodsza siostra jest zdziwiona że nie wyczułam klimatu czy nie zauważyłam ich mimiki gdy patrzą na mnie. Mogło mi to umknąć ze względu że mam trudności w interpretacji czyjejś mimiki i tonu głosu. Ogólnie mam też duże kłopoty z utrzymaniem znajomości czy to w rodzinie czy poza nią i trudno mi stwierdzić z czego to wynika. Siostry też nie chcą bym szła do ośrodka bo to jest poddanie się. Kiedy usłyszały że pobyt jest darmowy to tych komentarzy jest trochę mniej. Siostry też denerwują moje stimy typu machanie rękoma, kiwanie się, czy powtarzanie losowych slów.
Nigdy nie pracowałam, mam stwierdzoną całkowitą niezdolność do pracy i samodzielnej egzystencji, ale teoretycznie mogę legalnie dorabiać do renty. Moja sąsiadka chciała bym prowadziła w jej stowarzyszeniu zajęcia z SI w ramach wolontariatu. Dodam ze nigdy wcześniej z nią nawet nie gadałam i propozycje przedstawiła mojej mamie. Uznałam tą propozycję za zbyt durną, ze względu na moje ograniczenia ruchowe, to że sama mam zaburzenia SI, no i że nie mam odpowiedniego wykształcenia (nawet matury nie mam)
Jednak wczoraj sąsiadka dzwoniła do mamy i zaproponowała mi posadę sekretarki. Wewnętrznie się wkurzyłam, bo lubię moje spokojne życie. Nie wiem tez czy bym dała radę, byłoby tam dużo ludzi i hałasu oraz świateł, mam tez problem ze zrozumieniem niedokładnych poleceń, no i mój mózg procesuje informacje trochę dłużej niż taki przeciętny. A może po prostu szukam wymówek? Sama już nie wiem. Nie wiem też jak to wszystko pogodzić z rehabilitacją, bo to normalna praca od ósmej do szesnastej, musiałabym dojeżdżać (tzn mama musiałaby mnie wozić). Według moich fizjo zawsze mogę pogadać z sąsiadką o dostosowaniach pracy czy krótszych godzin pracy w tych dniach kiedy mam rehabilitację Wszystko mnie to przeraża bo nienawidzę zmian, ale też może siostry bardziej by mnie szanowały bo prowadziłabym wtedy normalne życie?
I co myślicie o tym pomyśle z zamieszkaniem w ośrodku? Czy to faktycznie poddanie się?
Z góry dziękuję za pomoc

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 23 (57)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…